"Sprawa dla reportera". Trudno uwierzyć, co stało się z programem TVP. Tak źle nie było nigdy

Jesteś nieuleczalnie chory? Straciłeś bliskiego, majątek życia, a może jesteś ofiarą molestowania? Napisz do Elżbiety Jaworowicz! Kamery chętnie pokażą twoją krzywdę, wykrzywione od smutku twarze, brud pod paznokciami, a nawet gnijące, otwarte rany. Eksperci osądzą i wydadzą - nie zawsze łaskawy! - wyrok, a na pocieszenie, otarcie łez, zaśpiewa Martyniuk, Komarenko, a może nawet Szapołowska! Brzmi absurdalnie? Tak przecież dziś wygląda "Sprawa dla reportera".

"Sprawa dla reportera" to autorski program Elżbiety Jaworowicz. Zadebiutował na antenie w 1983 roku
"Sprawa dla reportera" to autorski program Elżbiety Jaworowicz. Zadebiutował na antenie w 1983 roku
Źródło zdjęć: © AKPA

23.12.2021 08:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Niezmiennie od prawie 40 lat "Sprawa dla reportera" to stały punkt programu na antenie TVP1 i wciąż jeden z najchętniej oglądanych programów stacji. Jesienią ubiegłego roku produkcję śledziło średnio niemal 2 mln widzów, zapewniając Jedynce pozycję lidera i pokonując w wieczornym paśmie "Kuchenne rewolucje" TVN. Z pewnością każdy, przynajmniej raz, widział fragment interwencyjnego programu Elżbiety Jaworowicz, w którym reporterka pochyla się nad tragicznymi losami bohaterów, którzy zwrócili się do telewizji z prośbą o pomoc.

W pierwszej części "Sprawy dla reportera", w towarzystwie kamer, Jaworowicz jedzie na tzw. interwencję, gdzie z bliska przygląda się ludzkiej krzywdzie. W drugiej, już w studiu, wraz z zaproszonymi ekspertami - prawnikami, lekarzami, filozofami - stara się pomóc swoim bohaterom, oferując im porady specjalistów, na których bez pośrednictwa telewizji najprawdopodobniej nie mieliby szans. Takie przynajmniej były założenia programu, który dziś niestety coraz bardziej przypomina tragikomiczne show oglądane z zażenowaniem niż interwencyjny magazyn.

"Sprawa dla reportera" nowym guilty pleasure

Nic dziwnego, że Elżbieta Jaworowicz i produkcja, którą od lat firmuje swoją twarzą, nazwiskiem i charakterystycznym ułożeniem nóg, jest dziś wdzięcznym tematem dla kabareciarzy (parodiował ją m.in. kabaret Paranienormalni) czy youtuberów. Wśród tych ostatnich furorę w sieci robią "Szopki dla reportera" stand-uper'a Daniela Midasa, który nie tylko trafnie nazwał to, czym obecnie jest program Jaworowicz, ale i satyrycznie relacjonuje na YouTubie kolejne odcinki. "Sprawę dla reportera" wielu ogląda już dla tzw. beki lub jako rodzaj guilty pleasure. W serwisie Wykop, wśród grupy pasjonatów "Sprawy dla reportera", można znaleźć chociażby taki wpis:

"Uzależniłam się od oglądania 'Sprawy dla reportera'. Codziennie po kilka odcinków oglądam. Kiedyś wydawało mi się, że to poważny program, ale teraz jakie tam cyrki się dzieją to jest hit. Specjalista typu Michał Wiśniewski w random tematach, piosenki disco polo, częsty brak empatii (pytanie dziecka uratowanego z pożaru, czy myśli, że jej pies, który został w tym domu bardzo cierpiał XD). Większość spraw typu 'nie doczytałem/przepisałem dom i żałuję' i do tego Ela J., która raz krzyknęła w odcinku 'Wiwat Orlen', ludzie w studio, którzy się przekrzykują, kamera robiąca chamski focus na brudne paznokcie czy pyzy ziemniaczane jedzone przez dziecko w tle XD (...)".

Materiał wideo zawiera wulgarne treści. "Szopka dla reportera" odc. 27 | AWANTURA!

Trudno o lepsze podsumowanie. I być może rzeczywiście można by się z tego wszystkiego nieźle pośmiać, gdyby nie fakt, że "Sprawa dla reportera" to nie fikcja ani program satyryczny, ale prawdziwe dramaty niezaradnych życiowo ludzi obcesowo traktowane nie tylko przez kamery, ale i głównych aktorów tego spektaklu. A tych, poza Elżbietą Jaworowicz, jest jeszcze kilku. Błyszczy wśród nich m.in. złotousty mecenas Piotr Kaszewiak, niemal stały już ekspert programu, Piotr Ikonowicz, a w ostatnim czasie senator niezależna (choć bardzo ceniona przez PiS) Lidia Staroń.

"Sprawa dla celebryty"

Najbardziej zaskakujący są jednak coraz częściej zapraszani do studia artyści i celebryci. Ci nie tylko bezrefleksyjnie promują na tle ludzkich tragedii swoją twórczość, ale i chętnie wchodzą w buty sędziów orzekających o winie lub nie bohaterów programu Jaworowicz. Jakiś czas temu genialnie, choć piszę to z przykrością, odnalazła się w tej roli Grażyna Szapołowska. Aktorka pojawiła się w "Sprawie dla reportera" wsadzona między wstrząsające historie - mężczyzny skazanego za czynności seksualne z 14-latką (który nota bene czuje się niewinny, bo dziewczyna święta nie była, a z powodu infamii chciał popełnić samobójstwo) i dramatyczny spór wielodzietnej rodziny.

Elżbieta Jaworowicz śpieszy wyjaśnić, dlaczego Grażyna Szapołowska pojawiła się w programie. Przypomina, że aktorka napisała świetną książkę, ba, nawet nagrała piosenkę, a jakże, o miłości! Bo przecież o miłości, choć tej wypaczonej i niezgodnej z prawem, mowa w tym odcinku. Po raz kolejny przechodzą nas ciary, gdy na ekranie widzimy teledysk seksownej, śpiewającej aktorki na tle zapłakanych twarzy pana Daniela i jego żony. Mężczyzna wyznaje, że leczy się psychiatrycznie, że chciał się zabić, Szapołowska zaś przekonuje, że nie powinien bać się więzienia, wszak kara przynosi oczyszczenie. I jeszcze jedno memento: kochajmy siebie, bo bez tego trudno jest kochać innych. Niefortunne? Mało powiedziane! Podobnie jak inna rada aktorki dla kolejnych bohaterów: poróżnione na śmierć i życie rodzeństwo powinno jej zdaniem zrobić ognisko i napić się dobrego wina.

Przyszli po pomoc, co dostali?

Tym samym Grażyna Szapołowska dołączyła do grona m.in. Ivana Komerenki czy Zenona Martyniuka, którzy swoją muzyką w programie Jaworowicz też mieli przynieść dobre słowo i pocieszenie strapionym bohaterom. To właśnie o pocieszeniu coraz częściej mówi Elżbieta Jaworowicz, u której wielu wciąż szuka jednak przede wszystkim prawdziwej pomocy. Taktują ją niemal jako ostatnią instancję, wielokrotnie rozczarowani wymiarem sprawiedliwości, bezprawiem czy obojętnością państwa. Niejednokrotnie jakąś pomoc otrzymują. Tak jak np. pani Ewa z Tomaszowa cierpiąca na rzadką chorobę, która dzięki programowi miała możliwość konsultacji lekarskiej z wybitnym specjalistą.

Grażyna Szapołowska była niedawno gościem specjalnym "Sprawy dla reportera". Dlaczego? Wciąż trudno to zrozumieć
Grażyna Szapołowska była niedawno gościem specjalnym "Sprawy dla reportera". Dlaczego? Wciąż trudno to zrozumieć © kadr z VOD

Jednak cena, jaką płacą, zawsze jest ta sama, niezwykle wysoka: pokazanie swojej tragedii przed kamerą, coraz częściej bez wyczucia, taktu, empatii. Wielu jednak nie tylko nie otrzymuje tego, po co do programu się zgłosili, ale nawet wspomnianego pocieszenia, o którym Jaworowicz tak chętnie mówi. Chociażby wspomniany wcześniej pan Daniel, który chciał przecież oczyścić swoje imię, a dosłownie został zmiażdżony przez telewizyjnych ekspertów na oczach całej Polski.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że "Sprawa dla reportera" coraz bardziej przypomina cyrk, tyle że z ludźmi zamiast zwierząt. Bo choć podstawą reporterskiej pracy jest pokazanie rzeczywistości taką, jaka jest - bez upiększania - to tam, gdzie brakuje empatii i szacunku dla ludzkiej tragedii, reporterska misja łatwo może zmienić się w zwyczajne żerowanie na ludzkiej krzywdzie. Nawet gdy okraszona jest czułymi słowami prowadzącej czy kojącą melodią disco polo.

Komentarze (825)