"Ślub od pierwszego wejrzenia". Pokłócili się o powiększenie rodziny. "Babcie czekają"
Małżeństwo Doroty i Piotra z programu TVN początkowo wydawało się bardzo zgodne. Jednak im poważniejsze tematy poruszają, tym częściej dochodzi między nimi do sporów. Odkryli, że trudno im się porozumieć w kwestii posiadania potomstwa.
29-letnia Dorota, która nigdy wcześniej nie była w poważniejszym związku, przeżywa spore rozterki po zawarciu małżeństwa z Piotrem. Z jednej strony jest świadoma tego, że budowanie bliskiej relacji wymaga czasu, cierpliwości i otwartości obu stron, z drugiej - ma też swoje oczekiwania. Dostrzega też, że jej partner ma bardzo ugruntowaną wizję wspólnej przyszłości.
- On ma trochę wizję mnie, jaka mam być i ja po prostu muszę do tego dorosnąć. Jeżeli są jakieś błahe sprawy, na które mogę mieć wpływ, to będzie ok, ale głównie jest tak, że to raczej on jest bardzo stanowczy i po prostu ja muszę się dopasować - wyznała w 7. odcinku "Ślubu od pierwszego wejrzenia".
Piotr również zauważa problemy komunikacyjne w związku, ale trudno mu zrozumieć perspektywę Doroty.
- Nie wiem, czy to jest kwestia jej podejścia jako takiego, czy to kwestia czegoś, w czym ja jej nie odpowiadam, czy może tego, że po prostu ją spłoszyłem swoim zachowaniem, bo stanęliśmy w miejscu na samym początku i cały czas jesteśmy w tym samym miejscu - ocenił.
Trzeba też przyznać, że jego żona szuka dziury w całym. - On mi nic nie mówi o tym, co mu się we mnie nie podoba. (...) Totalnie nie uwierzę w to, że wszystko mu się we mnie podoba - rzuciła przed kamerami.
Dorota stawia wysoko poprzeczkę też samej sobie. W pewnym momencie rozpłakała się, dumając, czy za mało daje z siebie Piotrowi. Choć ten zapewniał ją, że nie ma takiego wrażenia, ona dalej upatrywała całej winy w sobie. Jak podkreśliła, Piotr jest wymagający, a ona chce sprostać jego oczekiwaniom.
Jeszcze trudniej zrobiło się, gdy podczas wypadu na sushi Piotr postanowił poruszyć temat powiększenia rodziny. Okazało, że małżonkowie rozmijają się w swoich planach.
- Nie chciałabym mieć dziecka zaraz, ale za jakieś 2-3 lata - powiedziała Dorota.
- To ja już będę za stary. No ile ja będę mieć lat? - wyparował 34-letni Piotr.
Próbowali na spokojnie rozmawiać o tym, że decyzja o posiadaniu dziecka powinna wynikać z ich wspólnych potrzeb, a nie uleganiu presji rodziny czy społeczeństwa.
- Tylko wiesz, babcie czekają, chrzestny załatwiony... - próbował żartować Piotr.
W końcu zgodził się z żoną, że nie chce ustalać z góry, kiedy powinni powiększyć rodzinę. Dorota słusznie zauważyła, że najpierw czeka ich temat, gdzie chcą razem zamieszkać. Żadne z nich nie podjęło jeszcze decyzji o przeprowadzce, choć na jakiś czas ona wprowadziła się do męża. Zaproponowała, że mogliby spotkać się w połowie drogi, Piotr jednak szybko oponował: - W połowie to nie jest żadne rozwiązanie.
Problemy nowożeńców stają się coraz poważniejsze. Pomimo dobrych chęci z obu stron irytacja Doroty może wkrótce sięgnąć zenitu.
- Dalej jest ta ściana i on dalej mnie totalnie nie rozumie. Dla niego jest jednak schemat, w którym ja mam się znaleźć i tyle. Nie mam na to siły, nie chcę w tym wszystkim zgubić siebie - podsumowała.