"Skrajny idiotyzm". "Wiadomości" zaatakowały Olgę Tokarczuk

"Olga Tokarczuk szkaluje Polskę we włoskim dzienniku" - mówił Michał Adamczyk. "Wiadomości" TVP zaatakowały noblistkę, powielając źle przetłumaczony i wyrwany z kontekstu fragment wywiadu z "Corriere della Sera". W programie padło stwierdzenie "skrajny idiotyzm".

"Olga Tokarczuk szkaluje Polskę we włoskim dzienniku" - mówił Michał Adamczyk w piątkowych "Wiadomościach"
"Olga Tokarczuk szkaluje Polskę we włoskim dzienniku" - mówił Michał Adamczyk w piątkowych "Wiadomościach"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

04.06.2021 23:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W reportażu "Bezmyślność czy polityczny cynizm" Adrian Borecki dowodził, że laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury powiedziała, że Polska jest jak Białoruś, a jej słowa obrażają nie tylko rodaków, ale i naszych wschodnich sąsiadów. Tyle tylko, że jest to nieprawda.

Chodzi o wywiad, jaki we środę 2 czerwca ukazał się na łamach "Corriere della Sera". Nosi tytuł "Noblistka Olga Tokarczuk: 'Białoruś jak Polska: płacą za opieszałość Europy'". Tytuł pochodzi od redakcji włoskiego dziennika i nie oznacza zrównania Polski i Europy, tylko jest raczej krytyką braku reakcji ze strony Wspólnoty.

"Wiadomości" przytoczyły następujący cytat: "Wirus pomógł rządowi [polskiemu – przyp. red.] i nadal to robi. Białoruś jest przykładem, że reżimy czują się bezpieczniej w nowej sytuacji globalnej pandemii".

Autor reportażu nie wspomniał, że fragment o Polsce dotyczy październikowych protestów ws. de facto całkowitego zakazu aborcji, które osłabły przez restrykcje związane z pandemią.

Natomiast pojawiające się dalej słowo "reżimy" jest błędnym tłumaczeniem. W oryginale "i regimi" znaczy tyle, co "system polityczny" czy "forma rządów" i pojawia się w takim kontekście.

Cytat jest też urwany. Po "globalnej pandemii" następuje dwukropek i dwa zdania - "społeczeństwo, które się boi, łatwiej poddaje się nakazom i zakazom. Zamknięcie anuluje protesty na ulicach i rozczłonkowuje tkankę społeczną".

Wyrwany z kontekstu i źle przetłumaczony cytat oraz tytuł wywiadu od kilku dni jest paliwem dla twitterowych komentatorów, którzy w najlepszym wypadku zarzucają Tokarczuk, że "pluje w twarz więźniom Łukaszenki".

Taką narrację przyjęły też "Wiadomości". W materiale Boreckiego pokazano wstrząsające nagrania z demonstracji na Białorusi, brutalność policji oraz wypowiedź jednej z uczestniczek protestów, której grożono zbiorowym gwałtem.

- Sama próba zestawiania tego jest albo przejawem skrajnego zidiocenia, albo przejawem skrajnego cynizmu - mówił Jakub Maciejewski z "Sieci".

W reportażu pojawiły się też nagrania ze Strajków Kobiet pokazujące, że polska policja jest zupełnym przeciwieństwem białoruskich funkcjonariuszy. Choć mogłaby reagować ostrzej - tu pokazano urywki, w których Marta Lempart lży mundurowych.

O komentarz poproszono też Agnieszkę Romaszewską-Guzy, która najwyraźniej też nie czytała oryginalnego wywiadu z Tokarczuk.

- Wstydu trzeba nie mieć, aby to tak komentować. Trzeba też być pozbawionym poczucia proporcji, bo jedną rzeczą są poglądy polityczne i zadowolenie bądź niezadowolenie z sytuacji w Polsce, a drugą rzeczą jest to, co się dzieje na Białorusi - mówiła dyrektorka Biełsat TV.

Jej słowa zilustrowano zdjęciami okaleczonych i pobitych przez białoruską policję.

W materiale "Bezmyślność czy polityczny cynizm" poinformowano też o akcji #OdeślijksiążkęOldzeTokarczuk, która propagują w mediach społecznościowych czytelnicy oburzeni wywiadem.

W "Wiadomościach" zabrakło jednak wzmianki o odpowiedzi Fundacji Olgi Tokarczuk. Poinformowała ona na FB, że wszystkie nadesłane egzemplarze zostaną przekazane w ramach wsparcia na aukcję charytatywną na rzecz organizacji walczących o prawa osób LGBT+.

Na koniec Borecki przypomniał, że polskie władze zwolniły Tokarczuk z podatku dochodowego od nagrody, który wyniósłby ok. miliona zł.

- To działanie nie wzbudziło krytyki pisarki i zarzutów o to, że w Polsce jest dyktatura - stwierdził reporter TVP.

Materiał TVP mógł sugerować, że Tokarczuk nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę dzieje się teraz za wschodnią granicą. Problem w tym, że noblistka sporo mówiła o tym w rozmowie z włoskim dziennikiem.

- Bardzo boli mnie los Białorusi. Instytucje międzynarodowe powinny działać bardziej zdecydowanie. Kiedy narastał ucisk reżimu Łukaszenki wobec protestujących, zrobiono niewiele, a teraz, po porwaniu dysydenta z samolotu zmuszonego do lądowania w Mińsku, cała Europa jednogłośnie domaga się sprawiedliwości, mówi o sankcjach, ale być może jest już za późno. Bezradny krzyk Białorusi przez lata pozostanie w naszych głowach, jeśli demokratyczny świat nie wykaże się świadomością i determinacją - tłumaczyła Tokarczuk.

W wywiadzie noblistka wspominała o "wymykających się aktach na ruch LGBT" w Polsce oraz "strefach wolnych od LGBT", które są "sprzeczne z prawem i duchem UE".

Komentarze (167)