Stracił pracę w telewizji przez karciane długi. Zwerbowała go bezpieka
O byciu żużlowcem musiał szybko zapomnieć. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, żeby komentował najważniejsze wydarzenia sportowe w Polsce i na świecie. To rozemocjonowany głos Jana Ciszewskiego słyszeli widzowie, oglądający mundial w 1982 r.
Lato 1939 r. było wyjątkowo ciepłe i słoneczne. 9-letni Janek Ciszewski spędzał je u dziadków w Tymbarku. Tam, skacząc z wozu z sianem, uległ niegroźnemu wypadkowi. Zerwanym ścięgnem w nodze zbytnio się nie przejął, ale rok później, marzący już o karierze żużlowca chłopak spadł z motocykla, złamał nogę i niemal roztrzaskał sobie biodro.
Ojciec zawiózł go do szpitala, lecz lekarze rozkładali ręce. "Jest wojna, nie mamy leków"... Wkrótce Janek zaczął gorączkować i mdleć z bólu. Diagnoza była przerażająca: zakażenie krwi i gruźlica kości. Ciszewski senior poruszył niebo i ziemię, żeby uratować nogę syna. Znajomy chirurg uznał, że wystarczy ją... skrócić o 12 cm.
Dzięki czterem operacjom, protezie i trwającej wiele miesięcy rehabilitacji Janek w końcu zaczął poruszać się o własnych siłach. "Kuternoga" – wołali za nim koledzy, ale nie to było dla niego najgorsze. Wiedział, że już nigdy nie będzie mógł uprawiać żadnego sportu. Ale przecież mógł o nim opowiadać.
Obejrzyj galerię i poznaj losy Jana Ciszewskiego, wieloletniego komentatora sportowego współpracującego z Telewizją Polską i Polskim Radiem.