"Rozmowy w toku": uczestnik programu oskarża producentów! "Ten program zniszczył mi życie!"
Jeszcze nie ucichły echa po tym, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN kolejną karę za wulgarny i drastyczny odcinek "Rozmów w toku", a szykuje się kolejny skandal wokół programu. Jeden z uczestników talk show Drzyzgi ujawnił, jak w rzeczywistości wygląda nabór do "Rozmów..." i kulisy produkcji. Dawny rozmówca dziennikarki mówi wprost: " ten program zniszczył mi życie". Ujawnia swoją historię i kulisy programu po to, by przestrzec przed tym "życiowym błędem" innych.
Dawny gość Drzyzgi zdradza kulisy talk show
Jeszcze nie ucichły echa po tym, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN kolejną karę za wulgarny i drastyczny odcinek Rozmowy w toku, a szykuje się kolejny skandal wokół programu. Jeden z uczestników talk show Drzyzgi ujawnił, jak w rzeczywistości wygląda nabór do "Rozmów..." i zdradził kulisy produkcji. Jak twierdzi, nakłoniono go do udziału w show oferując w zamian pieniądze, dobrą zabawę i anonimowość. Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej. Mężczyzna czuje się ośmieszony i jak mówi, nie zrekompensuje tego żadna kwota. Dawny rozmówca dziennikarki TVN twierdzi wprost: "ten program zniszczył mi życie". Ujawnia swoją historię po to, by przestrzec przed tym "życiowym błędem" innych.
KŻ/KW
Donos na Drzyzgę
Anonimowy list opublikował jeden z plotkarskich portali. Mężczyzna szczegółowo w nim opisuje, jak ponad 3 lata temu trafił do studia *Rozmowy w toku i jak bardzo to wydarzenie, zmieniło jego życie. Co ciekawe, udział w show wcale nie był jego inicjatywą.
"Zadzwonili do mnie z propozycją, że szukają chłopaków, którzy "uprawiają seks tylko z seksbombą" [...]. Nie zgodziłem się, ale babka zadzwoniła jeszcze raz, potem drugi. A ja akurat pilnie potrzebowałem kasy no i za jej namową w końcu uległem" - czytamy.
Puste zapewnienia osób z produkcji
Jak wspomina, naturalne obawy dotyczące ochrony jego wizerunku zostały rozwiane przez osobę z produkcji, która przekonywała, że peruka i przybrane na potrzeby występu imię, wystarczą do zachowania anonimowości. Później dokładnie ustalono przebieg rozmowy, do której miało dojść w studiu TVN.
Wszytsko pod kontrolą
"Przed wejściem do studia dostałem wykaz pytań, jakie Ewa miała mi zadać i długo rozmawiałem z dziewczyną z redakcji o tym, jak ogólnie przebiegać będzie nasza rozmowa. Każdy zaproszony gość ma właśnie takiego opiekuna, który przygotowuje cię do występu przed kamerami. To tak jakby nasz reżyser" - opisuje autor listu.
Nie to jednak okazało się dla gościa największym zaskoczeniem podczas tej telewizyjnej przygody.
Wielkie rozczarowanie po emisji programu
"Odcinek zatytułowali: Nie dostaniesz mnie kochana, bo seksbomba z ciebie słaba. Jak już wspomniałem, gdybym wiedział, jak to wygląda, nigdy bym nie wystąpił. [...] Po wyemitowanym odcinku, który zmontowano na moją niekorzyść, spotkały mnie same nieprzyjemności i rozczarowania. Ludzie odebrali mnie jako zapatrzonego w siebie narcyza i aroganta. Poza tym do dziś nie mogę znaleźć pracy. Przeżyłem koszmar! Można powiedzieć, że ten program zniszczył mi życie!" - skarży się dawny uczestnik.
Uczestnicy z "łapanki"
W liście mężczyzna wyjaśnia też, jak naprawdę wygląda rekrutacja do programu
"Sporo ludzi biorą właśnie z tzw. "łapanki". Czyli wyszukają w internecie, po forach, różnych portalach, itd. i zagadują, kusząc kasą, nic nie wartą popularnością i gwarancją dobrej zabawy. Ja miałem tylko odpowiedzieć na pytania, które wcześniej znałem (i na które Drzyzga również zna już odpowiedzi) a całe te przedstawienie traktować jako rozrywkę i aktorską przygodę.".
Krzykaczki i podstawieni rozmówcy
Nad całością tego telewizyjnego widowiska, a zwłaszcza nad wysoką temperaturą w studiu, czuwają też specjalnie zatrudnione w tym celu osoby.
"Na widowni również znajdują się osoby opłacane, tzw. krzykaczki, które dokładnie wiedzą kiedy się odezwać, kogo i jak zbluzgać (to samo co u Jerry'ego Springera). Myślę, że warto o tym napisać i otworzyć ludziom oczy na "współczesną telewizję". Ten program powinni ściągnąć z anteny! Ludzie, którzy dają namówić się na występ albo idioci zgłaszający się tam dobrowolnie, nie zdają sobie sprawy, jakie konsekwencje poniosą w realnym życiu" - ku przestrodze alarmuje autor listu.
Producent programu odpowiada na zarzuty!
Na tak poważne oskarżenia odpowiedział producent programu, który poddaje w wątpliwość nie tyle zarzuty uczestnika, co w ogóle istnienie odcinka, o którym opowiada autor listu.
"Na naszej antenie nie było programu zatytułowanego: Nie dostaniesz mnie kochana, bo seksbomba z ciebie słaba. Osoba, która rzekomo była gościem, opowiada o udziale w odcinku anonimowo i nie podaje żadnych szczegółów swojej historii, trudno się więc odnieść do zarzutów, który mają charakter tak ogólnikowy" - czytamy w przesłanym oświadczeniu.
Producent nie wierzy też w naiwność mężczyzny, który pomimo swoich obaw przed udziałem w talk show, zgodził się na występ, a później był zaskoczony skutkiem tej decyzji.
"Każdy program ma swój scenariusz"
"Jeśli Pan tak bardzo nie chciał przyjść do programu, bo "obawiał się, że to, co powie odbije się na jego życiu prywatnym" - to pytanie jest proste - dlaczego się zgodził, po co przyszedł, na co liczył? Przecież jest aktorem i na pewno wie, że idzie do telewizji, że każdy profesjonalnie przygotowany program ma swój scenariusz, według którego jest realizowany, że programy, które nie są emitowane na żywo są później montowane" - wyjaśnia.
Sugeruje też, że oskarżenia mężczyzny najprawdopodobniej są spowodowane frustracją z powodu braku zawodowych propozycji i tego, że "nie udało mu się w programie zabłysnąć".
Producent zapewnia: podstawieni rozmówcy nie istnieją
Na końcu producent zapewnia, że goście Ewy Drzyzgi są autentyczni, a program jest realizowany przez fachowców.
"Program "Rozmowy w toku" jest przygotowywany przez zespół profesjonalnych dziennikarzy, którzy opracowują tematy kolejnych odcinków, szukają do nich gości - po prostu rozmawiając z ludźmi - i jeśli historia jest ciekawa, dobrze opowiadana, a człowiek, który ją przeżył chce przyjechać do nas i opowiedzieć ją w studio Ewie, to jest zapraszany. Gośćmi nigdy nie były osoby podstawione czy statyści."
Czy te zapewnienia wystarczą, by uratować nadwątloną w ostatnim czasie reputację talk show?
KŻ/KW