Rosyjska prezenterka protestowała na wizji. Koledzy oskarżyli ją o szpiegostwo
Nie milkną echa po manifestacji Mariny Ovsyannikovej, która pokazała w propagandowej rosyjskiej telewizji antywojenny plakat. Prezenterka była na wizji tylko przez kilka sekund, ale stała się znana na całym świecie. Zdaniem byłego pracodawcy był to akt zdrady i szpiegostwa.
21.03.2022 | aktual.: 21.03.2022 12:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
14 marca w trakcie emisji głównego programu informacyjnego na rosyjskim Kanale Pierwszym (Pierwyj Kanał) doszło do heroicznego czynu jednej z prezenterek. Telewizja propagandowa, która dociera do prawie 99 proc. Rosjan, przez 6 sekund pokazywała antywojenny protest. W pewnym momencie na wizji pojawiła się bowiem kobieta z plakatem, na którym można było przeczytać hasło "NO WAR" i pisane po rosyjsku: "Stop wojnie, nie wierzcie temu, co mówią".
Kobietą z plakatem była Marina Ovsyannikova, dziennikarka i szefowa działu zagranicznego Kanału Pierwszego. Wiadomość o jej czynie rozniosła się po świecie. Spekulowano, że dziennikarka za swój czyn może trafić do więzienia na kilkanaście lat. Po 14 godzinach przesłuchiwania skończyło się jednak na karze grzywny w wysokości 30 tys. rubli (ok. 1200 zł).
Kilka dni później do zdarzenia odniosła się redakcja Kanału Pierwszego. Kirill Kleimyonov, szef działu wiadomości, bez pardonu oskarżył koleżankę o zdradę i szpiegostwo. Jego zdaniem Ovsyannikova jest brytyjską agentką, która w sposób "chłodny i obłudny zdradziła swój kraj".
- Zdrada jest zawsze czyimś osobistym wyborem – mówił Kleimyonov na wizji. – Ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu – dodał prezenter, który w swojej wypowiedzi nawiązał do historii Jezusa i Judasza.
- Gdyby znany czyn w zamian za 30 srebrników nazwali aktem pasji, historia świata potoczyłaby się zupełnie inaczej – mówił w propagandowej telewizji.
Zobacz także