Trwa ładowanie...

"Rolnik szuka żony" usypia widzów. Jessica nie pociągnie całej edycji

Za nami najnudniejszy odcinek "Rolnik szuka żony". Trudno było powstrzymać ziewnięcia. Ba! Niejeden widz z pewnością nie dotrwał do końca. To już nie jest ten sam program, który rozgrzewał widownię do czerwoności. Ewidentnie coś poszło nie tak.

"Rolnik szuka żony" usypia widzów. Jessica nie pociągnie całej edycjiŹródło: Youtube.com
d2g1wlu
d2g1wlu

Telewizyjny fenomen? Na pewno. Hit oglądalności? Wyniki mówią same za siebie. Odczarował wizerunek polskiej wsi? Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. "Rolnik szuka żony" to naprawdę kawał dobrej roboty. I wcale nie chodzi tu o perfekcyjne ujęcia z drona czy idealnie dopracowany scenariusz.

Program ma w sobie "to coś". Naturalne zachowanie uczestników, urocza prowadząca, bohaterowie, którzy szukają przecież tej jednej, jedynej miłości jak z bajki. Są prawdziwe emocje, łzy radości i rozpaczy. No i to szczęśliwe zakończenie. Zakochana bez pamięci para, huczny ślub i gromadka dzieci. Sielanka. I tak przez cztery edycje.

W piątej coś poszło jednak nie tak. Gdzie podziała się ta wartka fabuła, która przykuwała na niecałą godzinę przed telewizory i nie pozwoliła nawet mrugnąć, żeby niczego nie przegapić? Owszem, premierowy odcinek dawał nadzieję. Już na samym początku twórcy zafundowali nam bombę: Małgosia i Paweł z poprzedniego sezonu są zaręczeni i spodziewają się dziecka. Za chwilę pada kolejny news: Mikołaj jest szczęśliwie zakochany i planuje ślub z wybranką swojego serca. Nie minęło pięć minut, a widzowie już zostali zbombardowali informacjami, na które tak długo czekali.

Niestety, później emocje opadły i na próżno szukać było ekscytujących nowinek. Owszem, sporo emocji wywołały jeszcze sylwetki niektórych kandydatek na żony i pierwsze spotkania rolników z dziewczynami. Wszyscy widzowie liczyli, że będzie jak u Hitchcocka: rozpocznie się od trzęsienia ziemi, a później napięcie będzie tylko rosło. Niestety, energii i emocji wystarczyło zaledwie na kilka odcinków.

d2g1wlu

Wybrane dziewczyny przyjechały do gospodarstw swoich rolników. Pierwsze zetknięcie mieszczuchów z wiejskimi realiami? Ciekawe, zabawne, coś się działo. Jednak minął dzień, a fabuła ostro wyhamowała. Dojenie krów, układanie siana, przejażdżki traktorem. To wszystko już było. Jasne, nie można udawać, że życie na wsi obfituje w liczne atrakcje. Jednak poprzednie edycje potrafiły czymś przyciągnąć uwagę.

Bo ileż można oglądać zaganianie owiec do zagrody po to, by je ostrzyc? Minutę, dwie, pięć? Na koniec i tak okazuje się, że rolnik zapomniał naostrzyć maszynkę i z szumnie zapowiadanej akcji nici. W ostatnim odcinku było też mycie okien, które trwało w nieskończoność. Nudne dialogi między bohaterami nie pomagały. I tu pojawiło się pierwsze ziewnięcie.

Nawet Jan, najstarszy i wydawać by się mogło najbardziej rozochocony uczestnik piątej edycji, nieco ucichł. Po tym, jak złapał Marię za pośladki, opanował dzikie żądze i od tamtej pory stał się potulny jak baranek. Rolnik trzyma dystans, jego kandydatki gotują mu obiady, a widzowie zasypiają.

A propos jedzenia. W ostatnim odcinku odbyły się nawet zawody w pichceniu. Dziewczyny Grzegorza poważnie potraktowały powiedzenie "przez żołądek do serca" i próbowały przekonać do siebie rolnika, serwując mu... kotlety schabowe. Być może przebudzilibyśmy się z drzemki, gdyby farmer wskazał ten obiad, który najbardziej mu zasmakował - tym samym, zdradziłby swoją faworytkę. Ale nie. Grzesiek, niczym prawdziwy dżentelmen, zdecydował się decyzję zachować dla siebie i odpowiedzieć dyplomatycznie, że wszystkie kotlety były równie pyszne. No cóż, drugie ziewnięcie.

d2g1wlu

Później przyszedł czas na randkę Marka z Aleksandrą. Niestety, między bohaterami nie iskrzyło. Rozmowa im się nie kleiła i w efekcie skończyło się na wymianie uprzejmości. Nam natomiast skończyła się cierpliwość. Czy naprawdę już nic więcej się nie wydarzy?

Wtedy pojawiła się ona - Jessica. Kolorowy ptak tej edycji i jedyna osoba, dla której warto ostatnimi czasy włączyć w niedzielny wieczór TVP1. Nasza czarnowłosa gwiazda przygotowała dla Krzysztofa krewetki, które jak się okazało, były zbyt dużą egzotyką jak na wiejskie standardy. Skończyło się tym, że rodzina Krzyśka z samym rolnikiem na czele zaspokoiła głód zupą pomidorową, a biedna Jessica zalała się rzewnymi łzami. Później jeszcze kilka "błyskotliwych" wypowiedzi ulubienicy widzów i można się było przebudzić. Jednak nie oszukujmy się: sama Jessica programu nie uciągnie. Nie daj Boże, Krzysztof odeśle ją do domu, bo zakocha się w innej. Wtedy dopiero będzie dramat.

Sytuacji nie pomaga fakt, że Telewizja Polska już dwukrotnie odwoływała emisję "Rolnik szuka żony". Ze względu na wybory samorządowe zmieniła też godzinę emisji ostatniego odcinka. W rezultacie nie dość, że rozgoryczeni widzowie czekają dwa tygodnie na kolejne perypetie nadwiślańskich farmerów, to jeszcze to, co jest im serwowane w odcinkach, usypia po pierwszych minutach. Miejmy nadzieję, że akcja znów nabierze tempa, a Jessica zostanie w programie do samego finału. W przeciwnym razie zapadniemy w śpiączkę.

d2g1wlu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2g1wlu