Ostatnie wydanie "Wiadomości" przed ciszą wyborczą. Trzaskowski demonem
"Wiadomości" miały ostatnie chwile przed ciszą wyborczą, by przedstawić swój punkt widzenia rzeczywistości. Andrzej Duda królował już w pierwszym materiale. I podobnie jak w ostatnich dniach nikt nie powiedział o nim złego słowa.
26.06.2020 | aktual.: 26.06.2020 21:26
Twórcy "Wiadomości" robili w ostatnim czasie wszystko, by pokazać głównego przeciwnika Andrzeja Dudy w wyborczym wyścigu jako postać demoniczną. Rafał Trzaskowski nie został oszczędzony także i w wydaniu z piątku 26 czerwca, czyli dzień przed ciszą wyborczą. Pokazano jawne sugestie, że to prezydent Warszawy w dużej mierze odpowiada za wypadek miejskiego autobusu, o którym wam pisaliśmy; że ma powiązania z milionerami, agentami, komunistami, Żydami, tajnymi zgromadzeniami. Czego zabrakło?
Po tym, jak w "Wiadomościach" pokazano materiał, będący w dużej mierze spotem wyborczym Andrzeja Dudy, pojawiło się sporo krytycznych głosów. O propagandzie "Wiadomości" pisali dziennikarze za granicą, ostro i otwarcie krytykując działania twórców programu, który powinien być informacyjny w założeniu. Po tamtej laurce dla Andrzeja Dudy wydawałoby się, że drugi raz TVP tego nie powtórzy.
A jednak. Pierwszy materiał wydania z 26 czerwca niewiele różnił się od tego sprzed dwóch dni, o którym było tak głośno. Zabrakło może tylko promieni słońca, powiewających na wietrze flag, slow motion i podniosłego tonu Macieja Sawickiego.
W gruncie rzeczy pokazano jednak to samo. Cały materiał polegał na wyliczaniu zalet Andrzeja Dudy, który dba o tradycyjny model rodziny, o emerytów i dobre relacje z USA. Co ciekawe, przedstawiono wyliczenia przygotowane przez sztab Andrzeja Dudy dotyczące zmian wynagrodzeń w Polsce na przestrzeni ostatnich 5 lat. Nie trzeba dodawać, że wyliczenia te miały podkreślić zasługi obecnie urzędującego prezydenta.
Niestety, trudno tu o obiektywizm. W materiale nikt nie wypowiedział się o prezydencie krytycznie lub choćby neutralnie.
Jak pokazano Rafała Trzaskowskiego? Jemu "Wiadomości" musiały przed ciszą wyborczą poświęcić wiele czasu.
Tu popisać mógł się Maksymilian Maszenda. Punktował program wyborczy Trzaskowskiego i to, że nie ma nic o obniżeniu wieku emerytalnego.
"Program, z którego korzystają miliony polskich rodzin kandydat nazwał "rozdawnictwem". Ale jednocześnie nie wyklucza wypłaty nawet 200 mld złotych organizacjom żydowskim w ramach zaspokojenia ich roszczeń. Nie brak opinii, że to efekt związków Trzaskowskiego z wpływowym środowiskiem międzynarodowej finansjery" - mówił Maszenda.
Pojawiły się chwilę później takie hasła jak Soros i grupa Bilderberg, czyli "tajemnicze stowarzyszenie, którego obrady toczą się za zamkniętymi drzwiami".
W całym wydaniu niemal każdy materiał był krytyką Rafała Trzaskowskiego. Mocnym uderzeniem w kandydata miał być fragment, w którym powiązano wypadek autobusu w Warszawie z kandydatem Koalicji Obywatelskiej.
Zobacz także
"O nadzór nad kierowcami komunikacji miejskiej chcieliśmy zapytać w Płońsku prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Jednak sztabowcy kandydata Platformy uniemożliwili zadania pytania naszemu reporterowi, następnie oskarżyli go o kopnięcie".
"Wiadomości" nie byłyby sobą, gdyby nie pojawiły się też wątki komunistów i bezpieki. Kulminacją tygodniowej walki politycznej był więc materiał dotyczący Jolanty Lange, działaczki lewicowej, o której mówi się, że współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. Lange zajmuje się dziś m.in. pomocą środowiskom LGBT, a jej fundacja dostała finansowe wsparcie z urzędu miasta Warszawy. To zestawiono z faktem, że Rafał Trzaskowski szuka poparcia wśród katolików.
Czego zabrakło? Wydaje się, że obiektywizmu. Tylko czy po tym, co widzieliśmy w ostatnich tygodniach, jest jeszcze na niego miejsce?