Opole 2018. Niedzielny koncert pokazał, że TVP stać na wiele. Największa nadzieja w różnorodności
Opolska publiczność udowodniła, że wcale nie potrzebuje Sławomira i Zenka Martyniuka, by bawić się na całego. TVP wygrała, stawiając na różnorodność. Tę, której nie doceniają na co dzień.
11.06.2018 | aktual.: 11.06.2018 16:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O tegorocznym festiwalu w Opolu pisano wiele negatywnych tekstów. My też nie szczędziliśmy kąśliwych komentarzy. Pierwszy wieczór wypełniony wątpliwymi przebojami na mundial sprawił, że chcemy szybko zapomnieć o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy. Powtarzające się w kółko "Polska Polska Polska", "ole ole ole" i jeszcze "gol gol gol" wyryły się jednak w świadomości na długo. Na domiar złego w końcu wybrana piosenka będzie grana wszędzie aż do zakończenia mistrzostw w piłce nożnej. A to potrwa.
Równie nieudany co koncert "Przebój na mundial" był ten, w którym zaprezentowali się debiutanci. Tam skandal zaczął się nawet na długo przed tym, gdy Rafał Brzozowski z Izabelą Krzan rzucili pierwszy mało śmieszny żart. Najpierw TVP zwolniła pracownika za to, że do konkursu dostał się zespół "Girls on fire" (rzekomo promujący aborcję w swoim teledysku). Potem ten sam zespół wygrał w głosowaniu publiczności. Potem – o zgrozo – TVP postanowiło ocenzurować samych siebie w głównym wydaniu Wiadomości słowem nie zająknęli się, kto na ich własnej scenie wygrał konkurs debiutów.
I tu nam się wydawało, że będzie po staremu. Znaczy się: festiwal kiczu i żenady z naciskiem na to drugie. Ale Festiwal w Opolu zaskoczył, podobnie jak publiczność.
Niech żyje, żyje nam
Ostatniego dnia festiwalu na scenie pojawiła się cała plejada gwiazd. Gwiazd przez wielkie G. Stanisława Celińska, która zaśpiewała m.in. „Cudem jest świat” na kilka minut kompletnie oczarowała widownię. Zabrała wszystkich w swój własny świat. Taki, w którym nie potrzebne są tancerki skaczące za występującym artystom, ani kolorowe światła. Jakie było moje zdziwienie, gdy po zakończonym występie publiczność w Opolu nagrodziła Celińską owacjami na stojąco i ciągnącym się w nieskończoność aplauzie.
Ona sama mówiła: „To jest takie cudowne. Pamiętam, jak stanęłam na tej scenie prawie 50 lat temu i mam takie samo wzruszenie, co wtedy”.
Równie ciepło publiczność przyjęła Alicję Majewską. To niesamowite, że po tylu latach na scenie dalej cieszy się ogromną popularnością. Każdy kolejny artysta czarował po swojemu i wychodziło mi idealnie. Krzysztof Zalewski (muzyczny bohater młodego pokolenia), Kortez, Ifi Ude. Daria Zawiałow z Małgorzatą Ostrowską, Andrzej Krzywy ze Sławomirem Uniatowskim, Kasia Kowalska, powalająca Natalia Sikora – to była największa siła festiwalu. Połączenie nowego z przeszłością. Znani kilku pokoleniom artyści i młoda siła w branży muzycznej. Sami mieliśmy ochotę bić brawo przed telewizorem niczym pasażerowie klaskający po lądowaniu samolotu.
Organizatorzy koncertu pokazali to, co w polskiej muzyce najlepsze. Bez udawania, że „przecież wszyscy chcą słuchać disco-polo i przebojów sprzed wieku”. Sławomir – nomen omen – przepadł na tym koncercie w natłoku gwiazd znacznie większego formatu. Mało kto dziś pamięta nawet, że podczas „Od Opola do Opola” śpiewała Edyta Górniak – część osób pewnie na dłużej zapamięta fakt, że chwilę po występie spoliczkowała Donatana.
Festiwal był najsilniejszy tam, gdzie nikt nie przypuszczał. W tych momentach, gdy na scenę wchodzili artyści, którzy nigdy w życiu sami nie nazwali się gwiazdą. Sławomir, który sam mianował się gwiazdą rock-polo, zaczyna nudzić „polewaniem się szampanem”.
Ba, na próżno dziś szukać negatywnych komentarzy na temat większości występujących. Zdaje się, że widzowie byli zaskoczeni poziomem opolskiego festiwalu do tego stopnia, że tematów do hejtu zabrakło.
O bojkocie wszyscy zapomnieli
Jacek Kurski skomentował na Twitterze: „Niedziela była kolejnym dniem świetnej oglądalności 55. KFPP. Koncert Od Opola do Opola miał średnio 3,3 mln widzów, w piku 3,7 mln o 22:20. Koncert przebojów 100-lecia obejrzało prawie 2 mln widzów, w piku 2,73 mln o 22:49. Dziękuję widzom TVP1 za 3 wspólne zwycięskie wieczory”.
I choć co do tych dwóch pozostałych „zwycięskich wieczorów” mamy duże wątpliwości (bo jakościowo wypadły fatalnie), to ostatni spokojnie można zapisać jako sukces. Co, jak wiemy, nie zdarza się ostatnio zbyt często TVP.
W ubiegłym roku tygodniami śledziliśmy bojkot festiwalu. To, co wydarzyło się w 2017 roku, nie miało wcześniej miejsca. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu (KFPP Opole) organizowany jest od 1963 roku. Nie odbył się tylko raz - w stanie wojennym. Internauci mówili o cenzurze i politycznych zagrywkach Jacka Kurskiego.
Przypomnijmy, bojkotowanie festiwalu przez artystów rozpoczęło się od decyzji prezesa TVP, który zablokował występ Kayah w Opolu. Podobno powodem takiego posunięcia miały być niektóre wypowiedzi artystki oraz udział w manifestacji Komitetu Obrony Demokracji. Z Kają zsolidaryzowała się Kasia Nosowska, wypisującej się z listy wykonawców. Wkrótce potem gruchnęła wieść, że diwa polskiej sceny muzycznej – Maryla Rodowicz - która w Opolu miał zagrać jubileuszowy koncert, także rezygnuje z Opola. W kolejnych dniach do bojkotu dołączył prawie każdy artysta w tym kraju, nawet ten, który nigdy by nie został zaproszony do Opola.
Niesmak, jak widać, nie pozostał na długo. Po skandalicznych wydarzeniach z ubiegłego roku TVP postawiło na różnorodność, którą paradoksalnie często wycina ze swoich imprez. W niedziele nie było kiczu i żenady. Właśnie taki festiwal w Opolu chcielibyśmy oglądać. Daleki od politycznych przepychanek, ale też daleki od zwalniania pracowników za zaproszenie na scenę kontrowersyjnych zespołów, daleki od cenzurowania ich występów, daleki od wycinania z kadrów tych, którzy nie pasują światopoglądowo kilku prawicowym komentatorom (siostry Przybysz towarzyszące Krzysztofowi Zalewskiemu w chórkach realizator pokazał przez sekundę). Dobrze, że zapominamy o "starym Opolu", o kiczowatych piosenkach, o powtarzaniu ciągle tych samych utworów, hołdowaniu lat 70. i 80.