"One Night Squad": gdzieś już to widzieliśmy. Widzowie mogą być rozczarowani
Celebryci znani z różnych programów reality wylądowali na rozreklamowanej celebryckiej plaży robić celebryckie rzeczy. Swoich przygód w słońcu i piasku nie mogli niestety transmitować na bieżąco, a i życie na wyspie niemal od samego początku zupełnie nie przypominało rajskich wakacji.
28.05.2021 22:20
Dziesięcioro uczestników poprzednich edycji "Hotelu Paradise", "Top Model", "Love Island. Wyspy miłości" czy "Big Brothera" wybrało się tym razem na Zanzibar. Jeśli wierzyć przedstawianej przez nich wersji, nie mieli pojęcia, co ich na wyspie czeka - liczyli na luksusy, ciepło w środku polskiej zimy i klimat jak z wiecznej imprezy, do czego przywykli. Tymczasem na miejscu okazało się, że na luksus, a właściwie nocleg w porządnym hotelu z wygodami, będą musieli solidnie zapracować, wykonując po drodze liczne mniej lub bardziej skomplikowane konkurencje. Przegranych czekała noc na parnej plaży, w piasku, na wietrze i bez bieżącej wody. Nie wszyscy byli sobie w stanie z takim survivalem poradzić, a pierwsze tarcia w rozrywkowej drużynie zaczęły się pojawiać już pierwszej nocy.
Player stawia tym samym na sprawdzone formaty. "Azja...", a potem "Ameryka Express" emitowane w TVN biły rekordy popularności, a "One Night Squad" opiera się w zasadzie na podobnych podstawach. Grupa bardziej lub mniej znanych osób staje w szranki, a wygrywając kolejne konkurencje zdobywa nagrody. Główni bohaterowie mają za sobą epizody w innych reality czy talent shows, przyciągając tym samym wielbicieli tego rodzaju programów.
Oczywiście, pierwsze odcinki w najmniejszym stopniu nie zwiastują rozrywki na wysokim poziomie, już w inauguracyjnym słychać np. balansujące na granicy dobrego smaku bełkotliwe przemowy wstawionych celebrytów, ale przygody, które przeżywają za dnia sprawią, że może pod koniec tej wyprawy choć na chwilę inaczej podejdą do swoich codziennych nawyków i przyzwyczajeń. Kto wie.
Na razie jednak wszyscy zdają się być zadowoleni - celebryci, bo dostali kolejną szansę błyszczenia możliwie najmniejszym kosztem. Do tego podczas darmowych wakacji. Telewizja, bo nic tak nie przyciąga przed odbiorniki jak seria konkurencji, głupawych odzywek, kolorowych, skąpo odzianych i rozpoznawalnych bohaterów w rajskiej scenerii. Wreszcie widz, bo ma do wyboru kolejny wakacyjny program, kumulujący wiele innych podobnych, dzięki czemu może wyłączyć się na chwilę po całym tygodniu pracy.
W tego typu formatach nie szukamy wysublimowanej dyskusji między wybitnymi umysłami. To nie "Wielka Gra", gdzie imponują wiedza i maniery, nie "Teatr Telewizji", które wymagają określonego poziomu zaangażowania i obycia. "One Night Squad" to natomiast kolejny klon programu rozrywkowego, który z pewnością będzie oglądany przez wielu, powstanie wiele kolejnych edycji, przypuszczalnie w innych częściach świata, a z sezonu na sezon bohaterowie będą coraz mniej znani. Tak wygląda ewolucja dzisiejszej telewizji, która niestety stawia na coraz bardziej prymitywną rozrywkę, promując swoje własne twory.
Zresztą nie tylko telewizji, czego najlepszym dowodem niech będzie spektakularny sukces Ekipy i produktów sygnowanych tą nazwą. Dopóki jednak wskaźniki oglądalności (czy sprzedaży) się zgadzają, producenci będą dalej zerkać w tę stronę i tylko jakieś nadzwyczajne okoliczności wymuszą zwrot, jak było ostatnio (choć zapewne na chwilę) ze wstrzymaniem emisji "Magii nagości" w Zoom TV, gdzie uczestnicy mają za zadanie na podstawie obserwacji nagich dolnych części ciała wybrać partnera lub partnerkę na randkę.
Na razie Player ewidentnie bada rynek. Zamierza pokazać 10 odcinków "One Night Squad", ale widać, że dość intensywnie go promuje, organizując choćby premierę godną kinowej wielkiego hitu. Biorąc pod uwagę zasięgi "gwiazd" i popularność formatów survivalowych, przewidywania powinny być raczej optymistyczne. Trochę mniej dla tych widzów, którzy szukają jednak czegoś innego w piątkowe wieczory.