W rosyjskiej TV zapadła cisza. Nawet oni mówią o porażce w Ukrainie
Klęski Rosji w Ukrainie nie da się już przemilczać. Do Rosjan płyną coraz bardziej niepokojące informacje. Nawet twardogłowi propagandziści widzą, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Na kanale Rossija 1 padły znamienne słowa.
27.03.2022 | aktual.: 27.03.2022 17:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W indoktrynacji Rosjan jedną z zasadniczych ról odgrywa telewizja publiczna. Państwowe kanały sączą kremlowską propagandę, do znudzenia powtarzając narrację o "ukraińskich nazistach" czy "operacji specjalnej", strasząc napaścią na Polskę, a nawet snując makabryczne fantazje o możliwych egzekucjach na "terenach wyzwolonych".
Ale nawet rosyjska propaganda nie może być ślepa na coraz większe problemy armii w Ukrainie. Dowodem jest fragment programu państwowej telewizji Rossija 1.
Widzimy w nim byłego dyplomatę Yaakova Kedmiego, który od 2014 r. pojawia się w państwowych stacjach telewizyjnych jako ekspert reprezentujący proklemowski punkt widzenia.
- Jakikolwiek traktat podpisze Rosja z obecnym reżimem ukraińskim, będzie oznaczał klęskę Rosji - przekonuje Kedmi. - Ostateczną i konkretną klęskę! W oczach Rosjan, w oczach armii rosyjskiej, w oczach całego świata. Potem wycofa się poparcie Indii, Chin, świata arabskiego.
Kedmi gorzko zauważa, że skoro Rosja "zawiodła z Ukrainą", to grożenie NATO czy USA jest nie na miejscu.
- Nie mogłeś poradzić sobie z Zełenskim, więc kim jesteś? Masz wybór: albo wygrasz tę operację, albo rozpocznij odliczanie - wypalił.
W czasie swego monologu gość programu był bardzo teatralny, często robił pauzy i podnosił głos. Co znamienne, nikt mu nie przerywał, a jego przemowie towarzyszyła cisza w studiu.
O Yaakovie Kedmim zrobiło się głośno w 2016 r., kiedy w telewizji bronił Józefa Stalina, nazywając go "ostatnim politykiem, któremu zależało na własnym kraju".