Propaganda Kremla: "Polska armia podwinie ogon i ucieknie"
W głównym kanale Rossija 1 pojawią się głosy "ekspertów" straszące, że atak na Polskę czy budowa korytarza do Kaliningradu przez nasz kraj mogą okazać się koniecznością. - Nie można tych ostrzeżeń bagatelizować - mówi dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego.
W polskim i ukraińskim internecie krąży nagranie, na którym ekspert telewizji Rossija 1, czyli głównego kanału tamtejszej telewizji, pokazuje wskaźnikiem, jak polska armia będzie uciekać przed armią rosyjską.
Rosyjski ekspert (nie udało nam się zidentyfikować jego nazwiska) pokazuje wskaźnikiem granicę polsko-ukraińską i mówi:
- Nadszedł czas, by nasze dowództwo powiedziało konkretnie: tu jest granica. Spróbujcie Polacy przesunąć się za tę granicę choć na 10 metrów. Od razu dostaniecie "pełen zestaw": Kalibry (pociski manewrujące - red.) oraz całą moc artylerii i lotnictwa. To nie będzie uderzenie bronią jądrową, tylko konwencjonalną. Cała tak wychwalana polska armia podwinie ogon i ucieknie do Warszawy.
To niejedyne takie nagranie. Na innym kolejny ekspert kanału Rossija 1 starszy Europę wojną jądrową, mówiąc m.in.: - Zrozumcie, Polacy, że jeżeli wprowadzicie kontyngent NATO do Ukrainy, z waszej Warszawy w pół sekundy nie zostanie nic.
Dodaje, że może wrócić pomysł korytarza z Rosji do Kaliningradu, przez Litwę i Polskę.
- Może kwestia korytarza do Kaliningradu wciąż jest aktualna. A czemu nie? Państwo zwane Litwą i państwo zwane Polską są coraz bardziej zuchwałe. Z nimi można rozprawić się szybciej niż z Ukrainą. Lokalna operacja wojenna tam będzie prostsza.
Ekspert do spraw Rosji dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego mówi WP, że nagrania trzeba traktować poważnie.
- Większość nie wierzyła w atak Rosji na Ukrainę, a jednak on nastąpił - mówi Siegień. - A takie programy to tzw. podgatowka, czyli możliwe przygotowanie gruntu pod atak. To, co propaganda rosyjska mówiła o Ukraińcach, ziściło się. To, co kremlowscy "eksperci" opowiadali w telewizji, stało się rzeczywistością. Nie można więc tych słów bagatelizować.
- Ale przecież polska armia nie ma zamiaru wchodzić do Ukrainy - mówię.
- To prawda, ale od czego są rosyjskie prowokacje na granicy z Ukrainą czy Białorusią - mówi Siegień. - Musimy na nie bardzo uważać. Nie zdziwię się, jeśli wkrótce o nich usłyszymy.
Siegień, który często podróżuje między Gdańskiem a Podlasiem, mówi, żebyśmy uważali na to, co się dzieje na naszej wschodniej granicy.
- My mamy złe priorytety - tłumaczy. - Na granicy z Białorusią budujemy mur przeciw uchodźcom za szalone pieniądze. Wozimy tam cement i drut kolczasty. Ale uchodźcy nie są teraz naszym głównym problemem. Problemem jest armia rosyjska. Dla czołgu taki mur to żadna przeszkoda. Nawet jeśli nie uderzy na nas armia białoruska, to i tak Białoruś da armii rosyjskiej swoje lotniska czy teren do ataku.
Siegień podkreśla też, że istnieje ryzyko, iż wojna Rosji przeciw Ukrainie może się rozlać.
- Ukraińcy wciąż powtarzają zachodnim partnerom "jesteście następni". Musimy iść po rozum do głowy i być gotowi na wszystko.
Przed antypolskimi wrzutkami w rosyjskich mediach ostrzega też Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Przypomina, że Rosja prowadzi także przeciw nam wojnę informacyjną.
Ostatnio w negatywnym świetle wypowiedział się o Polsce Dmitrij Miedwiediew, były rosyjski prezydent, a obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Napisał on, że "Polacy to pozbawieni politycznego talentu wasale niedołężnej Ameryki, którzy doprowadzą kraj do ruiny". Zarzucił też polskiej propagandzie "najbardziej złośliwą, wulgarną i przeraźliwą" krytykę Federacji Rosyjskiej.