Na wsi skończyła się sielanka. Dawno nikt tak nie rozsierdził widzów jak Łukasz z "Rolnik szuka żony"
W 10 minut po publikacji klipu na Facebooku, posypały się komentarze. Po tych kilku minutach było ich przeszło tysiąc. Do rana została połowa. A co jest w klipie? Prawdopodobnie najdziwniejsze zerwanie i też najbardziej dramatyczne w historii "Rolnik szuka żony". Takie, po którym mamy ochotę zapomnieć o tym programie.
Kto widział ostatni odcinek "Rolnik szuka żony", z pewnością przecierał oczy ze zdumienia. Ba, nawet sprawdzał kilka razy, czy przypadkiem się nie przesłyszał. Stąd pewnie tyle reakcji na opublikowany chwilę później fragment odcinka, w którym Łukasz zrywa z Pauliną. Trzeba było po obejrzeniu tego w TVP, sięgnąć jeszcze raz po klip i odtworzyć sobie to na Facebooku, żeby uwierzyć.
Skandaliczne zachowanie uczestnika
- Zasługujesz na szczerość – zaczął Łukasz podczas spotkania, w wydawało się romantycznych okolicznościach. – Jesteś fantastyczną dziewczyną, wspaniałą, ale moje serce w tym programie jest już zajęte. I bardzo ci dziękuję za udział w programie – wyrzucił chwilę później.
Paulina, jedna z kandydatek na żonę dla rolnika, nie chciała wierzyć w to, co usłyszała. – Żartujesz sobie ze mnie? – powiedziała spokojnie. Potem już nie była taka powściągliwa. Sekunda po sekundzie sytuacja w programie zaczęła być coraz bardziej absurdalna. Paulina nazwała niedoszłego partnera hipokrytą i zdradziła, że kontaktowali się ze sobą jeszcze przed programem. Dziewczyna, zanim pojawiły się kamery TVP, była z Łukaszem. Deklarował jej niejedno, stąd jej zdziwienie, gdy po kilku tygodniach odesłał ją do domu.
Ale tego, co wydarzyło się chwilę później, nie wymyśliliby nawet scenarzyści "Mody na sukces". – Zrobiłeś ze mnie straszną idiotkę – krzyczała Paulina. A w komentarzach na facebookowym profilu "Rolnik szuka żony" wtórowali jej internauci. Łukasz wspiął się na wyżyny chamstwa i abstrakcji i całą winę za rozstanie zrzucił na uczestniczkę. Gdy zbierali się do powrotu do domu, powiedział jej, że zerwał z nią przez to… jak zareagowała.
Paulina dowiedziała się, że jej reakcja na rozstanie pokazała, jak zawistną jest kobietą. – Nawet nie chce mi się wracać z tobą jednym samochodem – usłyszała. Potem jeszcze Łukasz dodał: - Bardzo nieładnie się zachowała. Czy ja potrzebuję tak zawistnej kobiety?
Dziewczyna po powrocie do jego domu zadzwoniła do mamy, spakowała walizkę i żegnając się wyłącznie z mamą gospodarza, odjechała.
Ona odjechała, za to tłumnie stawili się pod postem na Facebooku internauci, którzy nie oszczędzali bohatera programu. Jakiś czas temu anty-bohaterem został Jan, którego seksitowskie zachowanie oburzyło wszystkich. Złapał jedną z kandydatek za pośladki, serwował seksistowskie komentarze na jej temat. TVP i produkcja programu były wtedy całkiem słusznie oskarżone, o niezdrowe podgrzewanie emocji wokół programu, byle tylko rosła oglądalność.
Seksistowskie uwagi jednego z uczestników można było przecież wyrzucić podczas montażu. A tak się nie stało. Nie dziwi więc, że teraz zachowanie Łukasza spotkało się z tak ogromną krytyką. Nie to chcieli oglądać widzowie.
W kilka minut post wygenerował ponad tysiąc komentarzy, które administratorzy fanpage’a musieli po kolei kasować. Ostało się tylko kilkaset. Administratorzy musieli się nawet wielokrotnie tłumaczyć, co raczej nie zdarza się często nawet w przypadku tak chętnie oglądanych programów.
Czytamy np.: "Nie mogli znieść prawdy, to skasowali. Mam nadzieję, że ten burak przejedzie się na tym i pożałuje jeszcze swojego wyboru". Na co zarządzający stroną odpisali, potwierdzając tym samym starą w sieci prawdę, że "kryzysy w social media wybuchają w weekendy": "Ależ może pani sobie krytykować, ile chce. Dopóki nie obraża pnia nikogo, nie używa wulgaryzmów lub nie łamie prawa. Jeżeli robi pani jedną z tych rzeczy, post będzie skasowany".
W komentarzach roiło się od obelg pod adresem uczestnika programu. Tu administratorzy mają rację. Niewiele jest komentarzy, które w ogóle nadają się do cytowania: "Dziś skończyłam oglądać ten program raz na zawsze", "Jestem rozczarowana tym uczestnikiem. Myślałam, że to będzie fajny facet, ale okazał się nic nie wart. Nie i nie chodzi mi o to, kogo wybrał, bo to przecież jego życie, ale o to jak się zachował. Nieelegancko i nie tak, jak dojrzały facet. Tylko jak szczyl. Przykro było patrzeć na jego zachowanie. I te zwalanie winy na kobietę. Pogrążył się".
Druga strona hitu TVP
Tę sytuację jak z najlepszej telenoweli skomentował idealnie jeden z internautów. Napisał o "15 krokach, by zrobić w konia jedną dziewczynę i kilka milionów widzów". Więc ów dziewczyna wpada ci w oko już na pierwszym spotkaniu z kandydatkami. Mówisz jej o tym, potem wymieniacie się telefonami. Nikt oczywiście o tym nie wie, tak jak i o tym, że nowa miłość znajduje się w gronie finałowych kandydatek na żonę. Zanim jeszcze zjedzie się produkcja TVP, zapraszasz dziewczynę do siebie i miło spędzacie czas. I wydaje się, że sytuacja jest jasna. Miłość, ćwierkające ptaszki i widmo ślubu na horyzoncie.
Ale przyjeżdża ekipa telewizyjna. Z dziewczyną udajecie, że widzicie się pierwszy raz. Wierzy ekipa, wierzą i widzowie. Nagle zaczynasz czuć miętę do kandydatki numer dwa (pierwsza ulotniła się z programu przed kulminacyjnym momentem). Obie panie tyrają, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ostatecznie odsyłasz do domu tę pierwszą wybrankę, która była wręcz pewna twojego uczucia. Brutalnie, prosto w oczy mówisz jej na randce (tak tak, wcześniej trzeba upewnić dziewczynę, że to randka), że ma wrócić do domu. A potem, żeby było gorzej, zwalasz całą winę na nią. Bo się zdenerwowała odrzuceniem.
Sytuacja absolutnie nie do wymyślenia przez scenarzystów. I nie dziwią nas nawet tysiące komentarzy, jakie pojawiły się po programie. Najbardziej jednak fascynuje to, że program "Rolnik szuka żony" pokazał w końcu swoje drugie oblicze – tak to nazwijmy.
Pod sielankową otoczką tak naprawdę program nie różni się bardzo od takich produkcji jak choćby "Warsaw Shore". Tam uczestnicy z twarzami wypełnionymi silikonem bawią się w warszawskich klubach, bez skrępowania sięgając dna. W "Rolniku" – jak się właśnie okazało – królują panowie, którzy z góry założyli, że są ideałami, mogącymi mówić i robić co tylko im się podoba. W dodatku sugeruje się, że dla Łukasza produkcja nagięła zasady – mężczyzna był dwukrotnie żonaty, o czym pisaliśmy już wcześniej.
Trzeba przyznać – program dał szasnę wielu osobom stworzenia super-związków (kilka małżeństw, pierwsze dzieci już się nawet pojawiły na świecie). Marta Manowska spokojnym głosem opowiada o mężczyznach zapracowanych i niebędących w stanie stworzyć stabilnych relacji, szukających miłości. Ptaszki śpiewają, rzeczki płyną, a trwa się zieleni.
Taki obrazek chętnie oglądany był przez widzów. "Rolnik", co może wiele osób dziwić, był hitem wśród widzów. Piąty sezon reality-show "Rolnik szuka żony" ogląda średnio 3,17 mln osób, jak podają Wirtualne Media. I tych widzów jest nawet coraz więcej. Ale co teraz dostają? Czy przypadkiem program nie cieszył się taką popularnością, bo pokazywał zabawne rozterki rolników i ich partnerek? Że ucieczka z miasta na wieś wcale nie oznacza końca świata? Te sielankowe historie miały być jakąś odskocznią. A skończyło się wiejską edycją "Ekipy z Warszawy".