Michał Olszański dla WP: zakazali mi emisji wywiadu z drag queen
Michał Olszański został zwolniony z "Magazynu Ekspresu Reporterów" TVP oraz odchodzi z radiowej Trójki: - Zrobiłem wywiad z pierwszą polską drag queen. Powiedzieli mi, że wywiadów z gejami w Trójce nie będzie. A w TVP uznali teraz pewnie, że podskakuję i nie jestem ich człowiekiem.
25.08.2020 | aktual.: 25.08.2020 15:16
Sebastian Łupak: Został pan właśnie zwolniony z ”Magazynu Ekspresu Reporterów” TVP...
Michał Olszański: Tak, jestem ”wyautowany”. Pan Przemysław Wenerski, szef redakcji, powiedział, że przekazuje mi tylko tę informację, co może oznaczać, że jest ona podjęta na szczeblach wyżej. Powiedział mi, że się rozstajemy. Ale szef TVP musi zdawać sobie sprawę, że właśnie zwalnia się prowadzącego jednego z kultowych programów. To jest decyzja, która musiała zostać zaaprobowana przez Kurskiego.
Czy Wenerski uzasadnił to zwolnienie?
Nie. Trudno mi powiedzieć, o co chodzi. Mogę się tylko domyślać, że o postrzeganie mojej osoby.
Zadał mu pan pytanie: dlaczego?
Nie, bo wiedziałem, że nie dostanę na nie odpowiedzi. Może i warto było zadać to pytanie.
Ile lat prowadził pan ten program?
20 lat. Szmat czasu. Od 15-16 lat byłem frontmenem. Myślę, że ludzie mnie zaakceptowali i polubili. Szkoda…
Jakieś zarzuty merytoryczne ostatnio były kierowane pod pana adresem?
Nie. Program co prawda zaczął mieć mniejszą widownię, ale ewidentnie wynikało to z przerzucenia programu z Dwójki do Jedynki. W Dwójce, gdy przejmowaliśmy część widowni po serialu "M jak miłość", to czasem wyniki sięgały 2 mln widzów, ale oscylowały wokół 1,6 mln. Po przerzuceniu do Jedynki oglądalność zeszła poniżej miliona. Ale czy to moja osoba miała wpływ na obniżenie oglądalności?! Nie sądzę. Najpierw zwolniono wydawczynię, Izabelę Szukalską, a teraz cios poszedł w moją stronę.
W "Ekspresie Reporterów" były na pana kiedykolwiek wywieranie jakieś naciski, żeby coś zdjąć, ocenzurować?
Nie. Pod tym względem było OK. Ten program unikał polityki, był to program interwencyjny.
Czy znaliście się z prezesem TVP Jackiem Kurskim?
Nie. Mówiliśmy sobie tylko "dzień dobry" w czasie prezentacji ramówki. Nawet nie miałem z nim osobistej rozmowy po tej nieszczęśliwej wizycie Jarosława Kaczyńskiego w ”Pytaniu na śniadanie”. Po tym wywiadzie najpierw pracę straciłem ja, a później Monika Zamachowska. Powiedziałem później, że błędem było wprowadzanie prezesa PiS do programu śniadaniowego. Miało być ocieplenie wizerunku, rozmowa o kotach i kuchni, o matce. Nie wyszło, jak planowali. Zrobiła się z tego niezła historia. Wtedy uznali, że Olszański podskakuje.
Nie żałuje pan, że spędził pięć lat w TVP za rządów Jacka Kurskiego?
Mogę sobie spokojnie spojrzeć w twarz w lustrze. Byłem uczciwy wobec siebie. Oczywiście, ja widziałem, jaką opcję przyjmują ”Wiadomości” i co się dzieje z TVP Info. Nie raz miałem rozmowy z ludźmi, którzy pytali mnie: "Misiek, co ty robisz w TVP?". Bo ludzie znają mój system wartości.
Ale ja im tłumaczyłem, że czułem się na siłach, żeby wnieść tam takie wartości, jak profesjonalizm dziennikarski czy pomoc ludziom w ”Ekspresie Reporterów”. To były konkretne sprawy, udzielaliśmy ludziom konkretnej pomocy. Często urzędnicy załatwiali po emisji sprawy dotąd nie do załatwienia. Uważałem, że to ma sens.
Zobacz także
Domyśla się pan, jak jest postrzegany przez władze mediów publicznych?
Nie jestem człowiekiem "dobrej zmiany". Ja nie jestem z ich ekipy. Ja się np. otwarcie nie zgadzam na działania podejmowane przez decydentów Trójki. Najpierw sprawa Marka Niedźwieckiego, teraz zwolnienie Kuby Strzyczkowskiego. Ja się wypowiadam otwarcie: uważam, że to jest zarzynanie tego radia. Zajmuję otwarte stanowisko w tej sprawie i nie kryję swoich poglądów.
Pani poseł PiS Joanna Lichocka napisała na portalu niezalezna.pl, że w Trójce panował fatalny styl publicystyczno-dziennikarski, i wymieniła ”te wszystkie strzeliste akty na rzecz wolności LGBT, jakie słyszymy w wykonaniu Michała Olszańskiego”. Wie pan o co jej chodzi?
Myślę, że chodzi o mój wywiad z programu ”Godziny prawdy” w Trójce z Lulla la Polaca. To najstarsza polska drag queen - ma 80 lat. Przygotowałem to do emisji i ówczesny dyrektor Trójki, Tomasz Kowalczewski, ten od afery z Kazikiem, zdjął mi tę audycję. Mówił, że nie będzie w Trójce rozmów z gejami. To była po prostu cenzura obyczajowa.
Jak Kuba Strzyczkowski został dyrektorem, to zapytałem go, czy mogę to wyemitować. Powiedziałem mu, że to piękna opowieść starszego pana o tym, czym jest drag queen i jakie były początki tej jego tożsamości. Kuba powiedział, że nie ma problemu. Pani Lichocka musiała to odnotować.
Czy emisja wywiadu z drag queen to powód do piętnowania dziennikarza?
To jest obłęd. Dożyliśmy czasów absurdalnych.
W Trójce pan zostaje?
Nie. Ten nowy układ mi nie pasuje. Kierunek zmian jest nie do zaakceptowania. Próba zachowania przez Strzyczkowskiego niezależności się nie udała. Nasza zabawa się skończyła. Dla PiS to było za dużo. Nie ma miejsca na niezależne pomysły.
Jak pan ocenia fakt, że posłanka PiS ocenia i piętnuje pana pracę dziennikarską?
To jest radio publiczne, służba publiczna. Mnie to nie oburza. Ona ma do tego prawo.
Gdzie pana teraz usłyszmy bądź zobaczymy?
Nie mam pomysłu na zmianę zawodu. Jestem dziennikarzem, robię to z pasją. Myślę, że znajdę dla siebie nowe miejsce.