"Magia nagości". Uczestnicy show bali się hejtu. Wycofywali się w ostatniej chwili
Pierwsza polska edycja randkowego show, w którym uczestnicy oceniają swoje nagie ciała, zburzyła tabu wokół naszej seksualności. Prowadząca "Magii nagości" Beata Olga Kowalska w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że nie spodziewała się tak dobrego odbioru.
12.12.2021 16:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Karolina Stankiewicz, Wirtualna Polska: Z jakim odbiorem spotkał się pierwszy sezon programu? Czy spotkałaś się z hejtem?
Beata Olga Kowalska: Żyjemy w epoce hejtu, więc byłam na niego przygotowana. Dzisiaj jest tak, że czego człowiek nie zrobi, zawsze znajdzie się ktoś, kto od razu go opluje. Byłam przekonana, że tym razem też tak będzie. Tymczasem jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Od początku zdawałam sobie sprawę, że biorę udział w kontrowersyjnym programie, chociaż ja nie widzę w nim kontrowersji. U nas w kraju taki program to ogromne wyzwanie, dlatego bardzo się cieszę, że powstał. To, co dzięki otwarciu na świat udało nam się wypracować przez lata, właśnie zaczynamy tracić. Mam na myśli otwartość na ludzi, tolerancję, spoglądanie na siebie bardziej pozytywnie… Powinniśmy te cechy w sobie pielęgnować, tym bardziej, że jako naród jesteśmy raczej smutasami, zawistnikami, mamy niskie poczucie własnej wartości, które zagłuszamy krytykanctwem albo agresją.
Czyli nie było hejtu?
To nie było tak, że wszyscy byli zachwyceni programem i mną, natomiast zaczęłam dostawać bardzo pozytywny odzew. Że fajnie ten program prowadzę, że jestem jego mocnym punktem, że mam świetny kontakt z uczestnikami itd. Pojawiło się też oczywiście kilka mocnych komentarzy , że jestem dnem człowieka, że komuś chce się rzygać, jak na mnie patrzy, że byłam "taką piękną dziewczyną", a teraz wszystko popsułam i może jak pójdę na terapię, to ta "piękna dziewczyna" wróci, ale na szczęście to były odosobnione głosy. Zdecydowana większość opinii była pozytywna, dlatego jestem mile zaskoczona.
Nawet niektórzy moi konserwatywni znajomi, ci bardziej zamknięci na sprawy cielesne, traktujący ciało jako tabu, a zwłaszcza pokazywanie go w telewizji, mówili mi, że niechętnie obejrzeli ten program, ale byli zaskoczeni, że jest w nim dużo pozytywnych emocji i szacunku w podejściu do uczestników.
A ty jak oceniasz to, co udało wam się stworzyć?
Nie lubię się chwalić – na marginesie dodam, że brak umiejętności mówienia o sobie dobrze, również wynika z naszej mentalności – jednak uważam, że wykonałam moje zadanie nieźle. Oczywiście, zawsze można coś poprawić, natomiast podczas oglądania odcinków, gdy robiłam notatki i wyciągałam wnioski, to pomyślałam sobie, że dałam radę. Że zrealizowałam to, co zamierzałam.
Co zamierzałaś?
Chciałam, żeby wszyscy uczestnicy programu czuli się bezpieczni i zaopiekowani. Próbowałam zmniejszać ich stres, bo w tym programie jest on naprawdę duży. Wielu uczestników wycofywało się z programu z obawy przed hejtem. Nawet w ostatniej chwili. I nikt z produkcji się temu nie dziwił, bo wszyscy z ekipy mają mnóstwo empatii wobec uczestników.
A czy ty też miałaś obawy, przyjmując tę propozycję?
Tak, miałam mnóstwo obaw. Poczynając od tego, że jestem aktorką i pewnie już nie dostanę żadnej znaczącej roli. Poza tym nigdy w życiu nie prowadziłam programu w telewizji. To było dla mnie spore wyzwanie zawodowe. Byłam też przekonana, że będzie to dla mnie duże wyzwanie na poziomie czysto ludzkim, bo bardzo chciałam być wsparciem, niemal opiekunem, który przeprowadza uczestników przez meandry programu. Chciałam uczynić wszystko, by wyszli z niego silniejsi, podbudowani. To nie zależało tylko ode mnie, ale też od całej ekipy i od osób wybierających.
Przecież ocenianie kogoś czy odrzucenie na podstawie kryteriów fizycznych nie jest łatwe. Trzeba się pilnować, żeby nie krytykować, by mówić o swoich preferencjach w sposób, który nikogo nie obraża. Chodzi o życzliwe podkreślanie różnorodności. O ciałopozytywność. Wciąż wszyscy się tego uczymy. A na tym polega "Magia nagości".
Zobacz także
Czy zdarzały się sytuacje, kiedy musiałaś któregoś z uczestników hamować?
Każdy z nas zawsze potrafi czymś zaskoczyć. Może się na przykład okazać, że ktoś, stając przed kamerami, powie coś nie tak. Był taki zarzut po pierwszych odcinkach, że wybierający wypowiadają się negatywnie, oceniająco. Ale czy... nie jesteśmy tacy? Mamy teraz udawać? Z jednej strony chcemy, by był to pozytywny program, w którym nikt niczego nie udaje, a z drugiej bardzo trudno powiedzieć komuś "nie bądź sobą". Mnóstwo pracy musimy wykonać na etapie castingu, mającym wyłonić te osoby, które się w tym programie odnajdą. Żegnając się z uczestnikami, zawsze pytam o to, czy program poprawił ich samopoczucie. I oni najczęściej odpowiadają, że tak.
Czy zatem "Magia nagości" jest twoim zdaniem programem z misją?
Nie chcę dorabiać do tego jakiejś ideologii czy używać wielkich słów, ale mam już dość patrzenia na media społecznościowe, gdzie wszyscy są śliczni, młodzi i tak proporcjonalnie zbudowani, że szczęka opada. To medialna kreacja i oszustwo. Ludzkie ciało nie jest idealne, różnimy się od siebie, każdy z nas jest nieproporcjonalny, inny, ale przez to wyjątkowy. I my to w programie pokazujemy.
Co było dla ciebie największym wyzwaniem przy "Magii nagości"?
Nie mam problemu z nagością, to nie jest coś, co mnie zawstydza. Problemem było dla mnie znalezienie odpowiednich słów na nazwanie części ciała, bo język polski jest dosyć ubogi pod tym względem. Przygotowywałam się do tego. Założyłam nawet specjalny zeszyt, w którym notowałam przeróżne określenia. Wyszedł z tego piękny katalog. Ale w praktyce i tak okazało się, że mogę czerpać z uczestników, z tego, co oni mówią. Poznawać ich. Bo to są szalenie interesujący ludzie.
Czy ten program zmienił twoje patrzenie na swoje ciało?
Jako typowa Polka zawsze się czegoś czepiałam u siebie. Tak to już jest. Poza tym każdej kobiecie jest trudno pogodzić się z upływającym czasem. Ja mam 55 lat. Wcześniej troszkę ten wiek mnie uwierał, bo widziałam pierwsze zmarszczki czy własne ciało, które już nie jest takie jędrne. Ale pomyślałam sobie w którymś momencie, że to idealny moment, by zacząć głośno mówić o tym, iż kobiety 50+ też są interesujące: dojrzałe, doświadczone, że mają coś do powiedzenia, że są świetnymi pracownikami, że są twórcze, a przy tym wciąż piękne. A tymczasem traktuje się je tak, że w zasadzie mogłyby już szykować sobie wyprawkę do grobu.
Nie wspomnę o aktorkach, które pomiędzy 45. a 60. rokiem życia nie mają co grać. Ja na przykład z przyjemnością obejrzałabym serial o dojrzałych kobietach, bo wiek jest ogromną wartością. Między innymi dlatego zdecydowałam się poprowadzić ten program. Żeby pokazać: halo, tu jesteśmy!