Kulisy powstawania "19:30" TVP. Był tak zestresowany, że musiał odreagować i wzruszył się na kolegium
21 grudnia w TVP zadebiutował nowy serwis informacyjny. O tym, że "19:30" powstaje w trudnych warunkach, było wiadomo od samego początku. Ale jak przekonują tworzący go dziennikarze, to, że ukazał się pierwszy odcinek, to cud.
W Wirtualnych Mediach ukazał się reportaż Dominika Senkowskiego poświęcony kulisom pracy nad "19:30". Jeszcze przed premierą pierwszego odcinka nowego serwisu TVP jego szef Paweł Płuska mówił dziennikarzowi WP Patrykowi Michalskiemu, że program powstaje "partyzancko".
O tym, co przez to rozumieć, opowiedzieli teraz Witold Tabaka, Mateusz Lachowski i Sandra Meunier.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tabaka przyznał, że praca nad pierwszym odcinkiem odbywała się w zupełnej konspiracji, a dziennikarzom towarzyszyły obawy o bezpieczeństwo.
- W czwartek rano przyszliśmy na Woronicza. Została sprawdzona lista obecności przed wejściem do budynku. Nie brakowało obaw, bo pamiętam, że sam dopytywałem, czy będziemy bezpieczni. Sytuacja wokół budynku jest skomplikowana z powodu "wizyt" polityków czy innych osób. Weszliśmy do newsroomu, jak się później okazało należącego do TVP Sport - opowiada Witold Tabaka.
Wszyscy robią wszystko
Na miejscu okazało się, że nie ma wystarczającej liczby komputerów. Ekipa "19:30" do tej pory boryka się z brakami kadrowymi.
- Nie mamy zbyt wielu researcherów i tak naprawdę wszyscy zajmują się wszystkim. Reporterzy pomagają sobie nawzajem, wydawcy reporterom, a nawet osoby z kierownictwa agencji muszą czasami pomagać - wylicza dziennikarz.
Problemem jest też sama lokalizacja. W normalnych warunkach "19:30" byłaby nagrywana w budynku przy Placu Powstańców. Jednak jest on w dalszym ciągu okupowany przez byłych już pracowników TVP.
- To tam znajduje się główny ingest czyli miejsce, gdzie rejestrowane są wszystkie surówki, które spływają z całego kraju. Tam są też chociażby archiwa TVP i dział grafiki - opowiada Tabaka.
ZOBACZ TAKŻE: Pasja znaczy praca. Ile można zarobić, grając w gry?
"Budynek został odcięty"
- Działamy pod dużą presją z uwagi na problemy techniczne. Nie pracujemy w normalnych warunkach, nie mamy dużego newsroomu czy archiwum, ale dajemy radę - dodaje reporter Mateusz Lachowski.
Dziennikarze TVP przytaczają też niecodzienne sytuacje, z jakimi przyszło im się mierzyć. Np. wtedy, kiedy siedziba na Woronicza przez godzinę była odcięta.
- Okazało się, że do jednego z budynków TVP wszedł ktoś, nie widzieliśmy dokładnie kto. Przekazano nam, że sytuacja nie była może niebezpieczna, ale mogła zagrażać emisji programu i dlatego budynek został zamknięty. Trochę czujemy się przez to jak na placu boju - wspomina Tabaka.
Paweł Płuska nie krył wzruszenia
Dziennikarze są też świadomi, że początkom "19:30" towarzyszyły wpadki - błędy, braki na belkach, literówki. Przekonują jednak, że niedoróbki nie wynikały z niedbałości, a problemów technicznych. Witold Tabaka podkreśla, że sam fakt ukazania się pierwszego wydania nowego serwisu TVP można uznać za cud.
- Problemy techniczne tylko potęgują stres, zwłaszcza kiedy dostęp do potrzebnych materiałów uzyskuje się dopiero ok. 19:00. Po tym pierwszym programie nawet nasz kierownik redakcji Paweł Płuska nie krył wzruszenia. Był tak zestresowany, że musiał odreagować i wzruszył się na kolegium, jakie mieliśmy po wydaniu. Wszyscy czuliśmy to samo - wspomina Tabaka.
Mimo trudnych warunków dziennikarzy nie opuszcza determinacja.
- Atmosfera w redakcji jest bardzo rodzinna. Wszyscy sobie pomagamy. Mamy wspólny cel - stworzyć jak najlepszy program, w którym znajdą się nie tylko najświeższe informacje, ale również ciekawe tematy, które mogą zainteresować widzów - podkreśla Sandra Meunier.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wskazujemy Najlepsze filmy i seriale, Największe rozczarowania, afery i skandale oraz Największą bekę 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.