"Kuchenne rewolucje". Gessler wyjechała od nich lata temu. "Mieliśmy farta"
Nie zgłosili się do programu, to producenci sami zadzwonili do nich, bo potrzebowali odcinka z Mazur. Dziś właścicielka Zajazdu pod Zamkiem mówi nam, że "mieli farta". Przetrwali siedem lat po odcinku, przeszli pandemię, a dziś trudno o wolny stolik w sezonie!
14.07.2021 10:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magda Gessler odwiedziła z kamerami TVN Zajazd pod Zamkiem w Kętrzynie w 2014 roku. Bezkrwawe rewolucje na koniec dziewiątego odcinka dziewiątego sezonu oceniła na piątkę. Dziś właściciele restauracji prężnie działają na Facebooku, prowadzą estetyczną stronę internetową, gdzie piszą, że chcą być najlepszą restauracją w Kętrzynie. Postanowiliśmy sprawdzić, czy kilka lat po "Rewolucjach", w tym miejscu widać i czuć jeszcze rękę Magdy Gessler.
Poziomki Gessler
Do Zajazdu trafiamy poza weekendem, ale jest lato, więc liczni goście rozsiedli się pod ogródkowymi parasolami. Zaglądamy do środka, właściciele nie zmienili różowego koloru ścian. Zniknęły jednak ukochane przez Gessler bibeloty, lampy, świeże kwiaty. Na ścianach przy wejściu wiszą jednak pamiątki z jej wizyty, zdjęcie z autografem. Widać też, że miejsce odwiedzają celebryci, na ścianach wisi cała galeria pamiątkowych fotografii. Co ciekawe, okazuje się, że znana restauratorka odwiedziła zajazd kilka lat po programie.
Wtedy wydała swój "przewodnik po najlepszych w Polsce restauracjach i hotelach dla par, rodzin, singli, w podróż służbową, na wakacje, przystanek w drodze czy spotkanie z przyjaciółmi". Te miejsca nazwała Poziomkami. W jednym z wydań umieściła właśnie Zajazd.
Szukasz jelenia?
Chcemy spróbować autorskich dań, które gwiazda TV wprowadziła do menu. Są tylko trzy. W karcie na próżno szukać mięsa z jelenia, które Gessler przygotowywała na pokazową kolację. Jak dowiedzieliśmy się od kelnerki, nie sprzedawało się, bo goście jedząc marynowane w winie mięso, myśleli, że jest popsute. A cena na pewno nie zachęcała do eksperymentów. Ile? Przy cenie 200 złotych za comber jelenia takie danie musiałoby kosztować 80 złotych.
Wybieramy zatem nietypowego pączka - z pasztetem z wątróbek (sześć złotych). Do tego autorską zupę Gessler z sandacza (15 zł), sałatkę, ruskie pierogi i ostatnie z trzech dań po "Rewolucjach" - pulpety z dzika (34 zł). Restauracja chwali się także ostatnim hitem wśród kulinarnych trendów: własnymi kiszonkami. Zamawiamy zatem także talerz pysznych piklowanych warzyw i kwas z buraków.
Pączek z mięsem posypany jest koperkiem, parmezanem i... cukrem pudrem. Dość nietypowe połączenie, ale takie kulinarne zaskoczenia to specjalność Magdy Gessler. Ciasto jest wyrośnięte, nadzienia jest w sam raz. Warto sięgnąć po tę ciekawostkę. Zupa restauratorki jest absolutnie przepyszna. Wielka szkoda, że nie gości często w kartach kaszubskich czy nadmorskich restauracji.
Wszystkie dania były smaczne, przyrządzone ze świeżych składników i trafiały na nasz stół naprawdę szybko. Do wystawionych na widoku słojów z kiszonkami co rusz podchodzili klienci zaciekawieni autorską ofertą miejsca.
Stała ekipa
Co ciekawe, obsługiwała nas ta sama kelnerka, która pracowała podczas "Rewolucji" aż 7 lat temu. Widać, że właściciele (także obecni tego dnia w lokalu) starają się utrzymać personel na miejscu. Po pandemii gastronomia cierpi na brak pracowników, którzy boją się utraty pracy w razie kolejnego lockdownu, jednak w Zajeździe w lipcowy poniedziałek pracował kilkuosobowy zespół kelnerski.
- "Kuchenne rewolucje" to ogromna szansa dla restauratorów - mówi nam właścicielka Zajazdu, z którą rozmawiamy po wyjeździe z miejsca. Podkreśla, że działają już wiele lat po programie, ale to dzięki show dostali doping i niesamowitą promocję. Zdarzają się jeszcze goście, którzy przyjeżdżając pytają o program, robią sobie nawet z nimi zdjęcia. I nawet jeśli pomysł Gessler na jelenia okazał się niewypałem, to całość rewolucji tchnęła w Zajazd nowe życie.
Kłopoty to przeszłość
Podczas naszej wizyty zajęte były wszystkie miejsca na zewnątrz, kilka stolików wewnątrz, a w osobnej sali przygotowywano stoły dla mającej nadjechać wycieczki. To pewnie najlepszy dowód na to, że miejsce jest cenione. Mało prawdopodobne, by działo się tak ze względu na dawne nagranie programu. Ślady Gessler są tu zauważalne (zdjęcie na zewnątrz, pamiątkowa fotografia w środku), ale w samym menu wręcz marginalne.
A ceny? W odcinku "Kuchennych rewolucji" Gessler grzmiała nad kartą i cenami schabowego: 15 złotych kotlet, pięć złotych ziemniaki, sześć złotych kapusta. "Masakryczne!" - nazwała kwoty w 2014 roku. Za takie klasyczne danie polskiej kuchni 7 lat temu gość musiał zapłacić 26 złotych. Dziś cena za takie danie w Zajeździe to 31 złotych. "Jej" pulpety z dzika kosztują 34 złote.
Za nasze dania, przystawki i napoje dla dwóch osób zapłaciliśmy 159 złotych (cztery przystawki, dwa dania główne, deser, kawy i kompoty). Za tę kwotę w nadmorskiej smażalni można zjeść dwa kawałki ryby z frytkami, więc jest to naprawdę atrakcyjna stawka za tak obfity posiłek.
Podczas nagrania programu widzowie mogli zobaczyć, że z kuchni odeszła jedna z pracownic. Właścicielka Zajazdu zdradziła nam, że wróciła po trzech miesiącach, by odejść dopiero niedawno, gdy tempo pracy na kuchni było już zbyt duże.
- To nie my zgłosiliśmy się do programu, tylko oni do nas. Potrzebowali do sezonu odcinka z Mazur. Okazało się, że mieliśmy farta - mówi właścicielka.
Nawet jeśli to Gessler wyciągnęła ekipę lokalu z marazmu, tchnęła nowe życie w menu i dała ogromną promocję, to lata po emisji odcinka Zajazd sam pracuje na swoje oceny. My dajemy piątkę z plusem.