Kuba Wojewódzki sypał niewybrednymi żartami jak z rękawa. Goście sprowadzili go na ziemię
Kuba Wojewódzki tym razem miał twardy orzech do zgryzienia z zaproszonymi gośćmi. I to nie on był największą gwiazdą i największym dowcipnisiem. Bo ani Maria Dębska, ani Robert Motyka nie dali mu się sprowokować.
Maria Dębska, która opowiedziała o wcielaniu się w Kalinę Jędrusik, nie kryje, że przygotowania do roli były wymagające, zarówno psychicznie, wokalnie, jak i fizycznie. Przybranie dodatkowych kilogramów to jedno, ale aktorka przyznaje, że musiała być "klepsydrą", czyli mieć idealną figurę – idealnie pasującą do Kaliny. – Więc chodziłam na siłownię i podnosiłam ciężary (…) i miałam trenerkę od tyłka i pleców . Raz mi przez przypadek wrzuciła 120. I podniosłam! Ale tylko raz – z rozbrajającą szczerością wyjawiła Wojewódzkiemu, przy okazji pozostawiając spore pole do żartów.
- Dwa miesiące przed zdjęciami nie miałam jeszcze odpowiedniej wagi, więc wjechały fast foody (...) Chodziłam do pizzerii o 21.50, kupowałam pizzę i wino. Trenerka mi mówiła, że mam wypić przynajmniej pół butelki przed snem, tak żeby mnie nalało, żebym spuchła – dodała, zupełnie rozbrajając dziennikarza.
- To ja bym się przygotowywał dwa lata! – rzucił ku uciesze rozbawionej publiki. – Zawsze wiedziałem, że litr wina jest idealnym rozwiązaniem, nawet, jeśli k…wa nie wiesz, jaki masz problem – skwitował.
I chociaż w studiu zrobiło się wesoło, Wojewódzki wrócił do niewybrednych żartów. – Beata K. też wypiła litr wina i zobacz, jak nasza partia rządząca, od krawężnika, do krawężnika!
Dębska jednak szybko sprowadziła rozochoconego showmana na ziemię. – To jest przykre. Tu nie ma co się śmiać – skontrowała. Ten jednak podkreślił, że z tematem nie ma co też obchodzić się zbyt łagodnie.
Dębskiej jednak wciąż nie było do śmiechu. – Ja przed innym filmem chodziłam kilka miesięcy do AA – rzuciła, zbijając nieco z tropu prowadzącego. Nawiązywała oczywiście do filmu "Zabawa, zabawa", w którym grała alkoholiczkę. – Wiesz co, spotykałam tam piękne dziewczyny. Z dobrych domów, w pięknych samochodach. 30-parolatki, które mówiły "nie piję od 10 lat". Więc myślisz wtedy sobie "o kurczę, jak to się stało?". Więc tak trochę przestałam oceniać… - skwitowała, choć ten wciąż nie rezygnował z wesołkowatego tonu.
Niemniej nie dało się ukryć, że szukał aprobaty u młodej aktorki, komplementując ją m.in. w momencie, gdy opowiadała, że pracę nad wchodzeniem w rolę Kaliny zaczęła od śpiewania wszystkich piosenek. Dopytywał, czy jego opinia jest dla niej istotna i kiedy w końcu dostał potwierdzenie, rzucił jedynie krótki, acz treściwy komplement. – Marysia, to jest bardzo dobre!
Kolejnego gościa, Roberta Motykę, starał się także zbić z tropu śmiechem. Żartami wyższych lub niższych lotów, m.in. dowcipami o zazdrosnym ojcu dorastającej córki (którym właśnie jest Motyka), częściej jednak żartami z nazwiska i pochodzenia. Zaprawiony w boju kabareciarz przyjął konwencję Wojewódzkiego, choć to jemu udało się na chwilę zatrzymać rozmówcę. - Chyba najpiękniejszą puentą tego programu jest to, że myśmy się z ojcem na nowo odnaleźli – spuentował wątek o nadchodzącym programie "Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec", najwyraźniej go tym wzruszając.
Wojewódzki pomiędzy kolejnymi dowcipami uderzał i w poważniejsze tony. Jak ten, związany z rozstaniem z przyjacielem z kabaretu, Igorem Kwiatkowskim. Motyka nie dał się naciągnąć na szczególne zwierzenia, podkreślając jednak, że wciąż się przyjaźnią, a on najzwyczajniej uszanował artystyczną decyzję kolegi i odejściu.
Wtedy Wojewódzki zagaił inaczej – dlaczego Motyka pojawia się w TVP. – Nie przeszkadza ci to, że tam jest Jarek Jakimowicz? Przecież nawet jak wymienią małpę, to nie znaczy, że cyrk nie odjechał. (…) Nie przeszkadza ci to, że mnie wrzucono do paszkwila? – dopytywał. Ale i tu Motyka nie dał się wciągnąć w dyskusję. Podkreślił za to, że pojawia się nie tylko tam, ale i w TVN czy Polsacie, dodatkowo biorąc też inne angaże. – Nazywam to wolnością wyboru – skwitował.
Oglądaliście ten odcinek?