To było do przewidzenia. Kto odpadł z programu "Ameryka Express"?
Rafting, jedzenie mrówek, czarna flaga i upiornie męcząca konkurencja w strugach deszczu. Tak wyglądał 9. odcinek show TVN "Ameryka Express", w którego finale odpadła kolejna para. Kto pożegnał się z programem?
29.04.2020 | aktual.: 30.04.2020 00:02
W poprzednim odcinku programu "Ameryka Express" Karolina i Marta wygrały immunitet, co oznacza, że zostały wyłączone z konieczności rywalizacji. Ale w tym odcinku czekał na nie przykry obowiązek. Wręczenie czarnej flagi.
Reguły pozostają niezmienione od pierwszej edycji. Para, która na mecie odcinka pojawi się z czarną flagą, spada o jedno miejsce w rankingu. Na szczęście dziewczyny wyręczyli Paweł Deląg i Darek Lipa, który zgłosili się dobrowolnie.
Program rozpoczął się w mieście Socorro, gdzie zaczęła się rewolucja. Zawodnicy musieli dostać się do Casa della Cultura, znaleźć wylosowanego bohatera narodowego, a później odszukać mieszkańca o takim samym imieniu i zaprosić go do wyścigu.
Niektórym poszło to sprawnie, jak braciom Collins, inni trochę się męczyli (Deląg i Lipka),a jeszcze innym sprzyjało szczęście, choć zupełnie go nie szukali. Mowa o Bartoszu Fabiński i Marcinie Różalskim, którzy zostali rozpoznani przez mężczyznę na ulicy. Okazało się, że nosił imię, którego szukali.
W 9. odcinku wyścig prowadził od Socorro do Suerez, a uczestnicy musieli przebyć 28 km. Najpierw czekał na nich rafting, czyli spływ pontonem rwącą rzeką, który nie należy do najbezpieczniejszych sportów. Część zawodników nie kryła obaw.
Paweł i Darek mieli pecha. Mężczyzna poznany na mieście w ostatniej chwili się wycofał i musieli płynąć tylko we dwóch. Co równało się ze ślamazarnym tempem.
Gwarantowany nocleg wygrały pary Małgorzata Heretyk i Ernest Musiał oraz Patrycja Markowska i Żaneta Lubera. Trzeci byli bracia Collins, następnie Bartek i Marcin, a na samym końcu Deląg i Lipka.
W mieście dla niektórych dużym problemem okazał się nocleg. O ile Paweł i Darek szybko znaleźli dach nad głową, o tyle na widok Różala drzwi zamykały się z trzaskiem. W końcu z pomocą przyszli bracia Collins, którzy załatwili im spanie. Po uprzednim upewnieniu się, że "tatuaże w niczym nie przeszkadzają".
W hostelu część uczestników skosztowała lokalnego specjału: pierogów faszerowanych mrówkami. Nie był to najlepszy pomysł, bo następnego dnia jednego z Collinsów i Ernesta dopadły problemy gastryczne.
Rankiem czekała na nich kolejna konkurencja: przeniesienie konstrukcji i baloników z wodą przez tor przeszkód. Łatwo nie było, a ostatecznie zadanie i 10 tys. zł zł wygrały Patrycja i Żaneta.
Ostatnią konkurencją był 91-kilometrowy wyścig do parku w mieście Bucaramanga. Patrycja i Żaneta dostały telefon. Pary wystartowały w interwałach w kolejności przybycia na metę w pierwszej konkurencji.
Transport jako pierwsi znaleźli Collinsowie. Pojechali w niezbyt ładnie pachnącej chłodni bez okien. Za to Patrycja i Żaneta złapały na stopa ciężarówkę, gdzie mogły bez trudu rozprostować kości i podziwiać zapierające dech widoki.
Na miejscu czekała ich konkurencja, w której musieli wykazać się umiejętnością chodzenia na szczudłach i spostrzegawczością. Uczestnicy mieli znaleźć w parku części tradycyjnej garderoby regionu. Zadania nie ułatwiał siąpiący deszcz, śliski chodnik i kiepska widoczność.
Jako piersi z zadaniem poradzili sobie Heretyk i Musiał. Po nich na mecie zalogowały się Patrycja i Żaneta.
Paweł i Darek mieli do wyboru zaryzykować i wpisać się, nie wiedząc, którzy są na mecie, albo przekazać czarną flagę któreś z poprzedzających ich par. Zaryzykowali i zostali w programie. Tym samym zachowali się bardzo fair w stosunku do innych zawodników.
Na metą jako ostatni przybyli Marcin Różalski i Bartek Fabiński, którzy dodatkowo mieli karę za niewykonanie zadania. Tym samym pożegnali się z programem i wrócili do Polski. Zaskoczeni? Będzie wam ich brakować?