Karol Strasburger zdradził tajemnicę "Familiady" po 28 latach. "Przyznaję się do wszystkiego"

Karol Strasburger przez niespełna trzy dekady poprowadził prawie trzy tysiące odcinków "Familiady" i opowiedział niemal tyle samo dowcipów. "Suchary" Strasburgera są obowiązkowym punktem programu. W najnowszym wywiadzie zdradził, kto je wymyśla i skąd się wziął pomysł na takie humorystyczne przywitanie.

Karol Strasburger zdradził tajemnicę "sucharów"
Karol Strasburger zdradził tajemnicę "sucharów"
Źródło zdjęć: © AKPA

16.04.2022 | aktual.: 17.04.2022 08:28

Trudno w to uwierzyć, ale "Familiada" jest obecna na antenie TVP2 od prawie 28 lat. Kolejna rocznica wypadnie we wrześniu i nic nie wskazuje na to, by rodzinny teleturniej miał zniknąć z anteny w najbliższym czasie. Z pewnością nie chciałby tego Karol Strasburger, który prowadzi "Familiadę" od samego początku i, jak zdradził w najnowszym wywiadzie, ma kluczowy głos w wymyślaniu konwencji programu.

- Wszystko, co tam się dzieje, jest moją inicjatywą. Przyznaję się do wszystkiego, co jest dobre, i co jest złe – mówił Strasburger w programie "Pacześ Show".

Gospodarz "Familiady" wrócił pamięcią do 1994 r., kiedy program debiutował na antenie. I przyznał, że początki były pod pewnymi względami bardzo trudne.

- Ponieważ ja jestem takim gościem trochę nietypowym. Nie mam napisanego scenariusza, nie wiedziałem za bardzo, jak mam rozmawiać z ludźmi, jak się do nich zwracać – opowiadał Strasburger, który początkowo zwracał się do wszystkich gości per "pan", a kobiety całował w rękę. – Tak zostałem wychowany – tłumaczył 74-latek.

Zapytany przez Paczesia o słynne "suchary", czyli nieśmieszne żarty opowiadane na początku, Strasburger przyznał się, że to jego pomysł. Od pierwszego odcinka planowano, by gospodarz mówił coś zabawnego, witał się w śmieszny sposób, ale te humorystyczne kwestie pisane przez kogoś innego się nie przyjęły.

- Pomyślałem sobie, że zacznę takimi żartami. Tylko jak znaleźć trzy tysiące dowcipów, które nikogo nie obrażają, nie mają w sobie ani "k…y", ani niczego tam w środku, bo to też obrażają się wszyscy. Nie dotykają Kościoła, policjantów, rządu, polityki, blondynek – wyliczał Strasburger, próbując się wytłumaczyć ze swoich "sucharów", które bardziej niż zabawne są żenujące, ale przynajmniej nikogo nie urażają. Dziś trudno sobie wyobrazić "Familiadę" bez nich.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)