Kardashianki na "durnej telewizji" zbiły majątek. Szybko się ich nie pozbędziemy
Trudno sobie wyobrazić, czym byłby show-biznes bez 20 sezonów "Z kamerą u Kardashianów". Krytykowane przez media skandalistki właśnie schodzą z ramówki tradycyjnej telewizji. Ta, według niektórych komentatorów, zwyczajnie przestała być im potrzebna.
13.04.2021 14:08
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych programów w historii telewizji miał być pierwotnie jedynie reklamą dla sklepu odzieżowego. Tak przynajmniej twierdzi Kris Jenner. Był 2007 r., w Calabasas niedawno otworzył się prowadzony przez jej córki butik. Wiele scen miało być kręconych w jego wnętrzu. Dzięki temu o marce Dash miały dowiedzieć się miliony.
Kris marzyła o stworzeniu międzynarodowej sieci sklepów. Skończyło się jednak na trzech butikach, z których ostatni zamknął się trzy lata temu. Mimo to "Z kamerą u Kardashianów" okazało się świetnym interesem, a majątek głównej gwiazdy telewizyjnego show przekroczył ostatnio miliard dolarów.
Kim Kardashian i autostrada do sławy
Pierwsze sezony reality show wcale nie zwiastowały, że "Kardashianki" (jak często nazywa się program nad Wisłą) przejdą do historii jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych pozycji stacji E!. Każdy odcinek rozpoczynało intro, w trakcie którego rodziny Kardashianów i Jennerów ustawiały się do wspólnego zdjęcia. W tle słychać było gitarę akustyczną i melodyjne pogwizdywanie. W pierwszych sezonach brakowało wielkich skandali czy rodzinnych awantur. Miało być familijne.
Stacja określiła swoją nową pozycję jako "nowy, rodzinny sit-com bez scenariusza". Miała nadzieję na powtórzenie sukcesu "The Osbournes" - formatu reality, którego gwiazdami byli członkowie rozsławionego przez Ozzy’ego klanu Osbourne’ów. Każdy odcinek miał pokazywać codzienne życie małżeństwa Kris oraz Bruce’a Jennerów oraz córek tej pierwszej: Kourtney, Khloe i Kim. Na ekranie pojawia się również brat słynnej trójki, Rob.
Rodzina Kardashian-Jenner nie była już wtedy anonimowa, jednak z pewnością daleko jej było do obecnego statusu. Kris wcześniej związana była z Robertem Kardashianem - wziętym prawnikiem, który zasłynął jako obrońca O.J. Simpsona oskarżonego o morderstwo żony. Zaledwie miesiąc po rozwodzie z pierwszym mężem była stewardessa wyszła za Bruce’a, gwiazdę sportu, złotego medalistę olimpijskiego w dziesięcioboju. Na świecie była już wtedy czwórka dzieci małżeństwa Kardashianów. Do rodzeństwa doszła kolejna dwójka: Kendall i Kylie, których ojcem był już Bruce.
Możliwe, że to właśnie on pozostałby najsłynniejszym członkiem swojej rodziny, która żyłaby spokojnie na obrzeżach amerykańskiego show- biznesu – gdyby nie szalona kariera Kim. Na salonach zaczęła pojawiać się na początku XXI w. Pomogła w tym przyjaźń z Paris Hilton, jedną z najpopularniejszych amerykańskich celebrytek pierwszej dekady stulecia. Kim najpierw pracowała jako jej stylistka. Potem od czasu do czasu pojawiała się w poświęconym życiu Paris reality show "Simple life" i towarzyszyła jej na salonach.
Przełom w karierze Kim nadszedł jednak dopiero w 2007 r. Dokładnie 21 marca wytwórnia Vivid Entertrainment opublikowała 41-minutowy film z udziałem celebrytki i muzyka Raya J uprawiających seks. Nagranie zostało zakupione przez Vivid za milion dolarów od anonimowego sprzedającego. Wytwórnia wcześniej doszła do ugody z Kim, wypłacając jej odszkodowanie w wysokości 5 milionów dolarów. Tyle kosztowała zgoda rodziny Kardashianów na wprowadzenie DVD na rynek.
Według niektórych pojawienie się taśmy w obiegu wcale nie było przypadkiem. W końcu Kim była spragniona sukcesu, przestawała jej wystarczać rola stylistki większych od niej sław – insynuował bloger Perez Hilton. Według dziennikarza Iana Halperina cała operacja miała być starannie zaplanowana. Jego zdaniem nagranie wytwórni przekazała Kris – za wcześniejszą zgodą swojej córki, której kariera mogła przyspieszyć dzięki skandalowi.
Znane z tego, że są znane
Być może właśnie ta sprawa pomogła programowi w zdobyciu dużej widowni już na starcie. "Szum wokół naszego show jest ogromny, a widownia wyraźnie zakochała się w rodzinie Kardashianów" - mówiła Lisa Berger ze stacji E!, zadowolona z wyników oglądalności pierwszego sezonu. W kluczowej grupie wiekowej 18-34 wyniosła ona aż 1,3 mln widzów na odcinek.
Popularność nie przełożyła się jednak na pozytywne recenzje nowego reality show – choć niektórzy próbowali wytłumaczyć jego doskonałe wyniki. Tak jak Matt Delzell, biznesmen pośredniczący pomiędzy celebrytami a firmami w kontraktach reklamowych. Show według niego pokazywało gwiazdy, które "nie robią nic szczególnego, by być gwiazdami".
Według niego nieodznaczający się żadnymi specjalnymi talentami widzowie mogli odnieść wrażenie, że styl życia sióstr Kardashian jest również w ich zasięgu. Wielu dziennikarzy określało program mianem przyjemnego "odmóżdżacza", upatrując w nim mało wymagającą rozrywkę z gatunku guilty pleasure (w skrócie: lubię to oglądać, choć wiem, że to głupie).
Widzowie przecież nie szukają u Kardashianek wartości intelektualnej. Inni komentatorzy bywali bardziej dosadni. W bawełnę nie owijał między innymi "Washington Post". "Naprawdę durne" - pisał dziennik o pierwszych sezonach "Z kamerą u Kardashianów". "New York Times" zauważał, że wychowujące się w Beverly Hills siostry Kardashian miały ułatwiony dostęp do ludzi z show-biznesu. Do czasu podpisania kontraktu na program przeszkodą w ich drodze do sławy był jednak brak jakiegokolwiek talentu.
"Show Kardashianów opowiada o zdesperowanych kobietach próbujących wedrzeć się na marginesy wielkiej sławy" - pisała Ginia Bellafante.
Ocena dziennikarki była trafna, jednak jedynie w odniesieniu do pierwszych sezonów programu. Wtedy fabułę do przodu pchała przede wszystkim Kim. Kamera pokazywała, jak pozuje w kolejnych sesjach zdjęciowych, podpisuje kontrakty reklamowe i wchodzi w świat hollywoodzkiego blichtru. Nie zawsze podobało się to reszcie rodzeństwa. Khloe i Kourtney zarzucały bardziej popularnej siostrze, że niewystarczająco dba o interesy butiku Dash.
Po pewnym czasie również i one doczekały się sporej popularności. Przyczyniły się do tego między innymi burzliwe związki – jak małżeństwo Khloe z koszykarzem Lamarem Odomem i Kourtney ze Scottem Disickiem. Wątek tego ostatniego stał się zresztą ważną częścią show. W centrum uwagi kamer znalazł się w pewnym momencie jego alkoholowy nałóg i częste kłótnie z Kourtney.
Widzowie z zainteresowaniem śledzili też kolejne ciąże sióstr. Ekipa filmowa nie pomijała nawet momentu narodzin kolejnych dzieci z rodu Kardashianów. Coraz większą popularność zdobywały również córki Kris i Bruce’a – Kendall i Kylie Jenner. Kamery pokazywały, jak dorastają. Dziś pierwsza ma własną firmę kosmetyczną, druga zajmuje się modelingiem, a obie dorównują sławą starszemu rodzeństwu.
Widzów fascynowały też związki Kim – małżeństwa z koszykarzem Chrisem Humphriesem i znajdującym się u szczytu swojej popularności raperem Kanye Westem. W telewizji można było zobaczyć również proces korekty płci Caitlyn Jenner – bo takie imię po jego zakończeniu przyjął Bruce. W tym samym momencie rozpadło się małżeństwo Jennerów.
Skandal dobrze wyceniony
Wszystko to przyniosło rodzinie zawodowych celebrytów ogromną popularność. Dziś trudno już powiedzieć, że jej członkowie znajdują się "na marginesie wielkiej sławy". Siostry znakomicie odnalazły się w świecie social mediów. Wszystkie mogą liczyć na wielomilionowe zasięgi na Instagramie. Najwięcej obserwujących – aż 214 mln – zgromadziła Kim. Wielomilionową publiczność mają też konta prowadzone przez pozostałe siostry Kardashian. Po operacji korekty płci ogromnym zainteresowaniem cieszyły się również losy Caitlyn. Przekłada się to na wysokie zarobki Kardashianów i Jennerów.
Do grona miliarderów dołączyła ostatnio Kim. W 2020 r. z tej listy zniknęła Kylie, która jednak wciąż nie może narzekać – jej majątek ma wynosić aż 700 milionów dolarów. Według amerykańskich mediów nawet trzymający się na uboczu Rob Kardashian ma dysponować aż 10 milionami dolarów. Skąd te pieniądze? Dziś członkowie rodziny zarabiają nie tylko na swoim programie, ale również na kontraktach reklamowych. Jedna z ofert złożonych Kim przez markę odzieżową miała opiewać na milion dolarów za jeden sponsorowany post.
I to może właśnie przez rosnącą popularność mediów społecznościowych kończy się "Z kamerą u Kardashianów". Dziś to za ich pomocą można w łatwy sposób podglądać życie swoich ulubionych celebrytów. "Kardashianki nie potrzebują już telewizji, by sprzedawać swoje życie" - napisała dosadnie Constance Grady z portalu Vox.
Nie bez znaczenia może być też zwalniająca w ostatnich sezonach akcja reality show. Siostry zaczęły się statkować, wywołują nieco mniej wielkich skandali, rodzinne kłótnie czasem wyglądają na wymuszone. Pewnie dlatego oglądalność programu często spada do poziomu poniżej miliona widzów na odcinek. Dramaturgii finałowego sezonu paradoksalnie może dodać sprawa rozwodu Kim i Kanye. Według wypowiedzi Kris Jenner wątek ten "może być poruszony" w ostatnich odcinkach show.
Show się kończy, ale imperium rośnie
Kardashianki żegnają się z programem, który dał im sławę, nadal wywołując ogromne emocje – w tym te negatywne. Dostaje im się między innymi za przedstawianie wyjątkowo trudnego do osiągnięcia modelu urody. O obsesyjnym wręcz dbaniu o wizerunek celebrytek pisał internetowy magazyn telewizji CNN. Media w ostatnich latach skupiały się też na diametralnej zmianie wyglądu Khloe, którą zawdzięczać ma nie tylko ciężkiej pracy nad sylwetką, ale również skalpelowi.
Publicyści są zgodni co jednego: rodziny Kardashianów i Jennerów zmieniły tradycyjną telewizję, którą dziś porzucają. To dzięki nim w świecie show-biznesu pojawiła się nowa klasa celebrytów – tych, którzy "są znani z tego, że są znani". Zresztą model ten coraz częściej widać w internecie, gdzie niezwykłą popularność osiągają youtuberzy czy instagramerzy, nie odznaczający się żadnym talentem – a jedynie pokazujący na ekranie wycinki z własnego życia. To z nimi konkurują teraz Kardashianki, które zapewne mocniej skupią się na działalności on-line.
Wiele wskazuje jednak na to, że pożegnanie celebrytek z telewizyjnymi formatami będzie się ciągnąć. Według Kris Jenner rodzina wróci na ekrany dzięki kontraktowi z Hulu, jedną z najpopularniejszych platform streamingowych w USA. Szczegóły umowy na razie owiane są tajemnicą, ale ponoć wykluczone jest nagranie kolejnego sezonu programu reality. Co jest pewne? Chyba jedynie to, że Kardashianki nie powiedziały ostatniego słowa, a ich wpływ na popkulturę będziemy odczuwać jeszcze przez długie lata.