"Ślub od pierwszego wejrzenia". Jechała odwiedzić męża. Niebywałe, co jej się przydarzyło w pociągu
Marta długo wahała się, czy odwiedzić telewizyjnego męża w jego mieście. Pech chciał, że podczas podróży zgubiła torebkę. Wtedy pomoc Maćka okazała się nieoceniona.
Związek Marty i Maćka ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wzbudza sporo kontrowersji. Od początku mężczyzna przyznawał, że dobrana mu przez ekspertów żona nie odpowiada mu wyglądem i swoim zachowaniem. Wbrew oczekiwaniom widzów to nie samotne wychowywanie syna było problemem, ale nałóg nikotynowy Marty oraz jej styl bycia.
Po spędzeniu razem tygodnia mieli już siebie dość. Zwłaszcza Marta krytykowała Maćka przed swoją rodziną i podawała w wątpliwość sens wyjazdu do Szczecina, gdzie mieszka jej mąż. Ostatecznie zdecydowała się spełnić założenia programu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak w drodze do Szczecina spotkała ją przykra sytuacja. Zgubiła torebkę z dokumentami. Nie wiedziała, gdzie i jak zgłosić zaginięcie.
- Byłam w toalecie i zostawiłam swoją torebkę w umywalce i zapomniałam ją zabrać z powrotem. Tam był mój portfel, a w portfelu były moje karty i wszystkie dokumenty. Jestem trochę zła na siebie, że jestem taka pierdoła - wyznała.
Dopiero Maciek, który odebrał ją z dworca, wskazał jej rozwiązanie, a nawet zadzwonił w jej imieniu do obsługi PKP. Mężczyznę w trudnej sytuacji nie opuszczał humor. - Całą torebkę zgubiła w pociągu... No ale zdarza się najlepszym - skomentował ze śmiechem.
Marta była mu wdzięczna za okazaną pomoc, choć raczej nie udało im się zlokalizować ani odzyskać zguby. - To takie miłe z jego strony, że gdzieś mi w tym starał się pomóc, mimo że go o to nie prosiłam - zauważyła.
Mężczyzna zadbał też o to, aby pokazać żonie swoje miasto i aby niczego nie brakowało jej u niego w mieszkaniu. Trudno jednak uwierzyć, aby te małe gesty mogły uratować ich telewizyjne małżeństwo.