Ilona Łepkowska: "Cieszę się, że jest wielka wiedza historyczna w narodzie, ale "Korona królów" to nie ekranizacja podręcznika"
Na "Koronę królów" od samej premiery spada lawina skrajnych komentarzy: sporo pochwał, ale jeszcze więcej hejtu. Co sądzi o tym pracująca przy serialu Ilona Łepkowska? - Dziwne, że nikt z tych fachowców, ekspertów i medioznawców nie odnotował, że było to najlepsze "otwarcie" w telewizji od lat, a zamiast tego czepiają się czego się da - mówi w rozmowie z nami.
03.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 14:19
Nowy hit Telewizji Polskiej jeszcze kilka miesięcy przed premierą wzbudzał spore emocje. Kiedy w poniedziałek TVP wyemitowała pierwszy odcinek, sieć zalała lawina komentarzy. Pozytywne przeplatały się z kąśliwymi i wytykającymi błędy, a od opinii na temat serialu nie powstrzymali się dziennikarze, historycy, a nawet wiceminister kultury. Co więcej, zapowiada się na to, że dyskusja jeszcze się nie wyczerpała, każdego dnia przybywa kolejnych publikacji o produkcji Telewizji Polskiej. Postanowiliśmy zapytać Ilonę Łepkowską, która sprawuje opiekę literacką nad "Koroną królów", co sądzi o zaistniałej sytuacji.
Urszula Korąkiewicz: "Korona królów" już od momentu premiery jest na gorąco komentowana przez widzów i większość mediów. Nie da się jednak ukryć, że wywołuje skrajne emocje. Spodziewała się pani takiego odzewu?
Ilona Łepkowska: Zainteresowanie serialem jest tak ogromne, że to aż dziwne w przypadku rozrywkowej produkcji. Zaraz po skończeniu emisji pierwszych odcinków na większości portali były już recenzje. Pisali też zwykli widzowie - jedni, że działo się za dużo, że należało bardziej pochylić się nad wątkami i rozciągnąć w czasie, inni, że akcji było za mało. Więc ilu widzów, tyle interpretacji. Natomiast bardzo dziwne, że nikt z tych fachowców, ekspertów i medioznawców nie odnotował, że było to najlepsze "otwarcie" w telewizji od lat. (Jeszcze w dniu premiery Jacek Kurski poinformował, że produkcję oglądało ok. 4 mln widzów - przyp. red.) Żaden serial mający w ostatnim czasie premierę nie miał takiej oglądalności. Tego "twardego" faktu nikt nie zauważa, za to czepiają się czego się da. Myślę więc, że furia, z którą media rzuciły się na "Koronę", jest furią spowodowaną dość uzasadnionym podejrzeniem, że to może być jednak sukces frekwencyjny...
*Zdania wśród widzów są jednak bardzo podzielone. Część faktycznie docenia, że powstała taka produkcja, inni wytykają sporą liczbę wpadek. *
Bardzo się cieszę, że jest taka wiedza historyczna w polskim narodzie. Nie przypuszczałam, szczerze mówiąc, że tak jest. Oczywiście jest grupa ludzi, działających np. w grupach rekonstrukcyjnych, których pasją jest historia. Mają wielką wiedzę, szyją sobie miesiącami stroje precyzyjnie odpowiadające epoce, poświęcają na to cały swój wolny czas. To piękne, tylko tak nie da się robić kostiumów w serialu. Więc przywoływane przez nich informacje o tym, czy dany kolor materiału był w tych latach możliwy do uzyskania, lub ile kosztował wówczas jakiś gatunek tkaniny i czy w związku z tym mogła uszytą z niego suknię nosić zwykła dwórka - to są szczegóły, którymi nie możemy się przejmować. Po pierwsze, tak naprawdę do końca nie wiemy, jak było naprawdę, a po drugie to nie jest serial dla pracowników naukowych wydziału historii na uniwersytetach. To jest telenowela, popularny gatunek filmowy z całą swoją umownością, tworzony dla szerokiej publiczności. Każda telenowela współczesna zawiera w sobie uproszczenia i mało prawdopodobne sytuacje, podobnie jest z telenowelą historyczną. To nie jest ekranizacja podręcznika akademickiego.
*Czy więc powinno się aż tak bardzo dopatrywać niuansów i nieścisłości? *
Oczywiście można. Ale duża część z tych uwag nie jest słusznych. Zarzucano nam na przykład, że modlitwa otwierająca pierwszy odcinek została wprowadzona dopiero przez papieża w XVI wieku. Owszem, wtedy trafiła do powszechnego kanonu modlitw Kościoła katolickiego, ale na ziemiach polskich była znana wcześniej. Ale ktoś napisał, że zrobiliśmy błąd i wszyscy następni ochoczo to podchwycili. Mamy doskonałą konsultantkę, panią docent Bożenę Czwojdrak z Uniwersytetu Śląskiego, która zajmuje się tą epoką i każdy odcinek przechodzi przez jej ręce, wszystkie wątki są z nią konsultowane. Dlatego śmieję się, że tak wielka jest wielka wiedza historyczna w naszym narodzie... Ale zawsze miło jest się powyżywać, dla wielu ludzi po to właśnie stworzono Internet... Mnie wiele uwag najzwyczajniej rozbawiło, ale musimy rozpatrywać tę krytykę też w kontekście obecnej sytuacji politycznej i złej opinii o telewizji publicznej w wielu kręgach. To nie jest oczywiście miłe dla twórców, ale zdawałam sobie z tego sprawę, że wielu tylko czeka na nasze potknięcie. Ale powtórzę raz jeszcze – upadek telewizji publicznej nie jest w niczyim interesie, nawet w interesie opozycji. Jeśli oglądalności TVP drastycznie na trwałe spadnie, to nawet przy zmianie władzy nic już tej oglądalności nie podniesie. Jeśli ludzie tego nie rozumieją, to cóż, są bardzo krótkowzroczni.
Zobacz także