Freddie Highmore jako "The Good Doctor". Zagrał genialnego lekarza w spektrum autyzmu, teraz żegna się z rolą

Leśna Góra, Nowy Amsterdam, szpital imienia świętego Bonawentury i ten na czeskich peryferiach to medyczne azyle, gdzie ponura rzeczywistość, mimo tematyki, rzadko ma dostęp. Freddie Highmore, gwiazda hitowego serialu "The Good Doctor", mówi nam jednak, czemu optymizm nie szkodzi. Z aktorem rozmawiamy o ostatnim, siódmym sezonie, który można oglądać na Viaplay.

Freddie Highmore jako doktor Shaun Murphy w serialu "The Good Doctor". Siódmy sezon będzie ostatni
Freddie Highmore jako doktor Shaun Murphy w serialu "The Good Doctor". Siódmy sezon będzie ostatni
Źródło zdjęć: © Kadr z serialu
Bartosz Czartoryski

04.03.2024 | aktual.: 04.03.2024 11:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bartosz Czartoryski, dziennikarz Wirtualnej Polski: Shaun doczekał się potomka, ty sam jesteś dzieckiem show-biznesu, grałeś od małego, a teraz otrzymałeś rolę ojca. Lata lecą. Jakie to uczucie?

Freddie Highmore, Shaun w serialu "The Good Doctor": Oszałamiające. Z perspektywy mojej postaci to wydarzenie zmieniające całkowicie całe życie. Sam nie mam jeszcze dzieci, ale potrafię sobie wyobrazić, że odbija się to na wszystkich aspektach codzienności i relacjach z innymi ludźmi, co chcieliśmy oddać na ekranie.

Obecność małego dziecka na planie również zmienia dynamikę między nami, ton serialu, każdy nagle czuje się trochę bardziej wyjątkowo. W tak młodym wieku jak nasz noworodek jeszcze nie grałem i, oczywiście, nie pamiętam nic z tego okresu mojego życia, ale to i dla mnie, i dla Shauna magiczne chwile, kiedy mogę trzymać to dziecko na rękach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czyli możesz odbyć swoistą praktykę z ojcostwa. "The Good Doctor" zawsze był dla ciebie pewnym poligonem doświadczalnym, bo nie tylko grasz, ale również piszesz scenariusze, reżyserujesz i produkujesz.

Dużo się nauczyłem o reżyserii, zwłaszcza że mamy ostry reżim, bo każdy odcinek nie może trwać ani dłużej, ani krócej niż 42 minuty. Zmusiło mnie to do poważnej refleksji nad wszystkim, co robię, nad każdym ujęciem i poleceniami wydawanymi na planie, nad tym, co jest konieczne i co jest niekonieczne, żeby opowiedzieć daną historię, a nie tylko sobie dogodzić.

Co nie znaczy, że nie ma miejsca na piękne ujęcia i wyciszone momenty, bynajmniej, ale wszystko przyporządkowuje się opowieści. Bo inaczej będziesz siedział przy montażu i z bólem serca wyrzucał kolejne sceny. Jako reżyser i aktor mogę skupić się nie tylko na tym, jak przekazać daną emocję czy powiedzieć jakąś kwestię, ale także - jak najciekawiej ją nakręcić.

Twój serial zwrócił także uwagę na szereg istotnych kwestii społecznych. No i to chyba pierwsza produkcja telewizyjna z bohaterem autystycznym?

Był to dla mnie długotrwały proces nauki i nieustanna ewolucja, a zarazem jedna z tych rzeczy, z których jestem naprawdę dumny. Udało nam się bowiem pokazać, jak na przestrzeni lat Shaun zmienia się jako osoba.

Autyzm nie jest dla niego hamulcem rozwoju osobistego i zawodowego. Ale sporo też nauczyłem się na temat pracy całego personelu medycznego i czasem myślałem sobie, że może zmarnowałem te siedem lat na udawanie doktora, zamiast zostać nim samemu i ratować życie.

System opieki szpitalnej nie cieszy się w moim kraju zbyt dużą estymą z powodu niskiego nakładu środków, a ubogie posiłki stały się już niemalże legendarne. Co o tym sądzisz? Co ze służbą zdrowia w USA?

Wiesz co, ja dzięki temu serialowi nauczyłem się szacunku do wszystkich, którzy pracują w ochronie zdrowia. David Shore [twórca serialu — przyp.red.] i ja od samego początku chcieliśmy, aby "The Good Doctor" był czymś więcej niż kolejnym obyczajem o lekarzach, żeby opowiadał o czymś głębszym, znaczącym i istotnym.

Nie mi mówić, czy nam się udało, czy nie, ale taki mieliśmy cel. I jeśli udało nam się dorzucić choćby malutką cegiełkę do uświadomienia ludziom, że istnieje coś takiego jak autyzm i powojowaliśmy z pewnymi stereotypami, to jest to coś, z czego będę autentycznie dumny, kiedy padnie ostatni klaps na planie siódmego sezonu, którym kończymy tę przygodę.

Chcąc nie chcąc, stałeś się poniekąd ambasadorem neuroróżnorodności.

Wypada przy tym zaznaczyć, że Shaun nie jest reprezentantem całej grupy osób autystycznych, to spektrum. Dlatego istotne jest podkreślić, że opowiadamy historię tylko jednego faceta, która może stanowić dla ludzi pewnego rodzaju punkt startowy pomagający im zapoznać się z osobami neuroatypowymi.

Dużo wymagało od ciebie przygotowanie się to tak wymagającej roli?

Od samego początku, kiedy kręciliśmy pilota, towarzyszył nam konsultant, który zapoznawał się ze scenariuszem z każdej strony i z którym prowadziliśmy ożywione dyskusje na temat poszczególnych jego aspektów.

Co się tyczy mojego osobistego researchu, to, oczywiście, dużo na ten temat czytałem, rozmawiałem z autystycznymi osobami z mojego otoczenia, przy czym kluczowe było postrzeganie Shauna jako człowieka z krwi i kości. Swoje przygotowanie teoretyczne przeplotłem pragnieniem poznania tej postaci na płaszczyźnie emocjonalnej, aby móc się zaangażować i nabrać odwagi i swobody do próbowania nowych rzeczy. Ale chyba opisuję generalnie, na czym polega aktorstwo ogółem, lecz w tym przypadku to wszystko prawda.

Jak mówiłeś, to już pożegnanie z "The Good Doctor", ale przez te lata udało wam się stworzyć wierną bazę oddanych fanów, aktywnych w social media, do której należą nie tylko miłośnicy medycznych seriali obyczajowych.

Nadal wydaje mi się to niesamowite, że trafiamy z serialem do ludzi z drugiego końca świata, takich jak ty. Mam nadzieję, że to dzięki optymizmowi, który jest sercem "The Good Doctor".

Shaun wierzy, że ludzie są z natury dobrzy i że niekoniecznie czeka nas mroczna przyszłość. Ostatnie siedem lat to był trudny okres dla wszystkich, ze względu na różne tragiczne wydarzenia, jakie miały miejsce na świecie oraz pandemię i cieszę się, że ludzie mogli włączyć telewizor i odebrać trochę bardziej optymistyczny komunikat.

A ty jak się czujesz, zostawiając Shauna po tylu latach?

Faktycznie, nigdy nie grałem żadnej roli tak długo, nakręciliśmy ponad sto odcinków, czyli spędziłem z nim strasznie dużo czasu. Zapewne kiedy przyjdzie nieodwołalny koniec, to pojawią się pogłębione refleksje i nostalgiczne rozpamiętywania, także o ludziach, z którymi miałem szczęście pracować.

Dzisiaj świat jest inny, niż kiedy zaczynaliśmy, ten na ekranie i ten poza nim. Trudno jest się pogodzić z tym, że znika coś, co tak długo stanowiło element twojego życia, że znikają ludzie, z którymi się zżyłeś. Ale też pojawia się ekscytacja, że rozpocznie się kolejny rozdział, że wykonam krok naprzód.

Bartosz Czartoryski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Serial "The Good Doctor" w Polsce można oglądać na Viaplay (7 sezonów), Na Netfliksie (5 sezonów) i Amazon Prime Video (4 sezony).

W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (45)