Eksperci ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" do poprawki? Podjęli kilka fatalnych decyzji [OPINIA]

Ponoć w pewnych sytuacjach szczęściu trzeba dopomóc, dlatego nie brakuje śmiałków, którzy o wybranie męża lub żony proszą telewizyjnych ekspertów. Ich wybory często bywają tak nietrafione, że fani programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" zaczęli uznawać się za lepszych doradców.

Martyna z 3. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" od początku była rozczarowana swoim mężem
Martyna z 3. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" od początku była rozczarowana swoim mężem
Źródło zdjęć: © TVN

29.09.2021 13:10

Samotność jest zmorą milionów ludzi na całym świecie bez względu na ich wiek, pochodzenie czy status majątkowy. Nic więc dziwnego, że sposobów na znalezienie drugiej połówki wciąż przybywa. Jedni szukają miłości na portalach randkowych, inni wybierają szybkie randki lub proszą o pomoc znajomych lub rodzinę. Znajdują się i tacy, którzy decydują się na udział w eksperymencie, jakim jest program "Ślub od pierwszego wejrzenia". Oddając się w ręce telewizyjnych ekspertów, wierzą, że ci znajdą im właściwych partnerów zgodnie z ich wszelkimi oczekiwaniami. Ale jak już wiemy, tak się nie da.

Na przestrzeni sześciu edycji show widzowie TVN7 zobaczyli wiele źle dobranych par. Trudno więc uwierzyć w przekonanie psychologa Piotra Mosaka, że "jeżeli kogoś dobieramy, to my coś wiemy, coś sprawdziliśmy i czasami wiemy coś więcej niż uczestnicy sami o sobie". Jak więc wygląda etap selekcji? Antropolog prof. Bogusław Pawłowski przeprowadza badania antropometryczne, które polegają na ustaleniu proporcjonalności ciała i atrakcyjności czyjegoś wyglądu, głosu, zapachu. Psycholodzy i psychoterapeuci Magdalena Chorzewska i Piotr Mosak przeprowadzają pisemne ankiety oraz rozmawiają z kandydatami na temat ich dotychczasowych relacji oraz oczekiwań wobec przyszłego partnera.

Zastanawiać może sam etap kwalifikacji do udziału w ślubnym eksperymencie. Praktycznie w każdej edycji można było zobaczyć osoby, które deklarowały, że są gotowe do zawarcia małżeństwa, ale ich niedojrzałość emocjonalna była widoczna na pierwszy rzut oka bez konieczności posiadania dyplomu psychologa.

W "Ślubie od pierwszego wejrzenia" nagminne jest dopasowywanie do siebie osób, które zdaniem ekspertów będą się uzupełniać. Czyli na przykład mieszkający w akademiku Przemek z 3. edycji, opisywany jako "pozytywny, z szerokimi horyzontami", został sparowany z negatywnie nastawioną do życia Martyną. Wówczas z ust Mosaka padły skandaliczne słowa: "może on wyciągnie ją z depresji religią", a na wątpliwości swojej koleżanki po fachu, czy na pewno mężczyzna będzie zadowolony z partnerki, która może ciągnąć go w dół, odpowiedział: "on lubi naprawy, a ona jest do naprawy". 

Przykładów "partnerów do naprawy" jest w tym programie mnóstwo. Oczywiście związek dwójki dojrzałych ludzi powinien polegać na wzajemnym wspieraniu się i motywowaniu do działania, ale relacja, w której tylko jedna strona wciąż podnosi tą drugą, nosi znamiona toksycznej. Rzetelny ekspert powinien zdawać sobie z tego sprawę. 

Zaskakiwać może sytuacja z 5. edycji programu, w której nie sparowano ze sobą uczestników obecnie tworzących szczęśliwą parę. Chodzi o Laurę i Karola, którzy w programie zyskali innych małżonków. Laura przeszła terapię po tym, jak straciła mamę walczącą z ciężką chorobą. Kluczem ekspertów nadawała się więc do "naprawienia" Maćka, który miał nieprzepracowaną relację z matką alkoholiczką. Zaś spokojny Karol miał równoważyć wybuchową Igę, która na każdym kroku deprecjonowała jego starania. Widzowie "Ślubu od pierwszego wejrzenia" dość szybko uznali, że to Laura i Karol lepiej by do siebie pasowali. Dlaczego eksperci tego nie dostrzegli?

Przykro patrzy się na uczestników programu, którzy mają za sobą bolesne doświadczenia z poprzednich relacji i ewidentnie jeszcze się z nimi nie uporali. Joanna z 4. edycji po 10 latach związku została rzucona SMS-em przez partnera, który siedział wówczas w pokoju obok. 26-letnia Julia z 6. edycji spędzała wspólnie czas z kochanką byłego partnera. Jak sama mówi, "na dużo rzeczy przymykała oko". Może zatem powinna pod okiem specjalisty popracować nad tym, aby nie pozwalać żadnemu mężczyźnie się tak traktować, a nie zgłaszać się do programu, w którym bierze ślub z nieznajomym?

Owszem, kandydaci do udziału w programie są przekonani, że są już gotowi na poważny związek. Bo "wszyscy wokół są już zaręczeni, po ślubach", bo "mam już x lat", bo "ciągle słyszę od rodziców, babci, znajomych, kiedy w końcu kogoś sobie znajdę". Nie brzmi to na świadome, dojrzałe motywacje do założenia własnej rodziny.

Dodatkowo trzeba brać poprawkę na to, że w ankietach nie zawsze wszyscy są 100 proc. szczerzy lub mają długą listę życzeń i oczekiwań co do wyglądu, charakteru, stylu życia idealnego partnera. Zapewne trzeba by genialnego algorytmu, aby sprostać wszelkim oczekiwaniom kandydatów, dlatego eksperci zmuszają ich do pójścia na ustępstwa i niekiedy wychodzi im to na dobre.

Jak dotąd, trójka specjalistów z programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" przysłużyła się do stworzenia dwóch trwałych małżeństw - Anity i Adriana z 3. edycji oraz Agnieszki i Wojtka z 4. edycji. Co prawda więcej par było ze sobą nawet po zakończeniu programu, ale po jakimś czasie dochodzili do wniosku, że to nie jest to. Można uznać to za spory sukces, choć nie wiemy ilu osobom udział w programie zaszkodził i był kolejnym traumatycznym doświadczeniem, tym razem na oczach milionów Polaków.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w niektórych decyzjach ekspertów jest więcej przypadku niż rzeczowej analizy. Czy zawsze na pierwszym miejscu stawiają dobro kandydatów, a nie dobro telewizyjnego show? Jeśli tak, to najpierw powinni zadbać o to, aby każdy z uczestników czuł się wartościową osobą, bez względu na to, czy u jego boku jest partner czy też nie. Niekiedy wymaga to odesłania pewnych osób do domu i doradzenia im, aby najpierw pokochali siebie.

Zobacz także
Komentarze (110)