Żelazko pokrzyżowało im plany. Mocny komentarz ekspertki "Ślubu od pierwszego wejrzenia"
Perypetie nowożeńców z 7. sezonu "Ślubu od pierwszego wejrzenia" mogą wywołać uczucie senności. Choć miło patrzy się na to, jak zgodnym małżeństwem są Agnieszka i Kamil, ich "problemy" raczej przyprawiają widzów o uśmiech zażenowania, a nie żywe zainteresowanie. Dramat z żelazkiem tylko to potwierdza.
Po powrocie z podróży poślubnej do Krynicy Morskiej poza sezonem, gdzie jedyną atrakcją dla nowożeńców była wycieczka do obozu koncentracyjnego w Sztutowie, Agnieszka i Kamil nie pozwolili sobie odpocząć. Małżonkowie pojechali do Włocławka i cały dzień spędzili na odwiedzinach rodziny mężczyzny, relacjonując bliskim ciężki powrót znad morza.
- Plan był taki, żeby wrócić busem bezpośrednio, bez przesiadek. Mieliśmy jechać 4 godziny. Widziałam, jak się gotowało w mężu. Po prostu on już nie mógł wysiedzieć, już się kręcił w kółko, na każdym przystanku wychodził. On nie jest przyzwyczajony do takiej jazdy - mówiła Agnieszka.
W końcu w połowie drogi Kamil postanowił wysiąść. Dramat z podróży opowiadał potem wszystkim znajomym, a kamery TVN-u nie oszczędziły widzów, powielając ten wątek.
Zwariowany dzień nowożeńców to rajd między domami matki, ojca i siostry Kamila. A to musieli się z kimś przywitać, a to zawieźć gdzieś zupę, a to próbowali pożyczyć prostownicę. Na domiar złego podczas przygotowań do wieczornego wyjścia na urodziny siostry męża Agnieszka przybrudziła sobie białą bluzkę wodą z żelazka.
Kobieta chciała zrobić dobre wrażenie na rodzinie męża. Przyznała, że stresowała się tym spotkaniem, mimo że poznała ich na weselu, a wszyscy szybko okazali jej sympatię. Mąż okazał zainteresowanie zmartwieniom Agnieszki, ale nie potrafił jej przekonać, że strój nie będzie miał wpływu na ocenę przez jego bliskich.
- Wcale nie trzeba być jakimś Sherlockiem, żeby potrafić wczuć się w sytuację. Więc nawet jeśli ktoś nam nie mówi o tym, co czuje, wystarczy uruchomić serce, rozum i wzrok. Kamil niestety tego nie zrobił - oceniła psycholog programu Magdalena Chorzewska.
Problem zauważyli też widzowie. "Kamil chyba nie obejrzał poprzednich edycji ze zrozumieniem. Przecież takie obwożenie po rodzinie i znajomych i to jeszcze w takim tempie, to nie jest coś, co powinna robić para znająca się parę dni. Podczas tego tour de Włocławek nie zabiegał o Agnieszkę, pytał o jej zdanie tylko przez grzeczność. Mam wrażenie, że ona się stara o niego za bardzo, a on o nią za mało" - napisała internautka.
Agnieszka mimo że robiła dobrą minę do złej gry, z trudem ukrywała swoją irytację. Siostra Kamila wyczuła nastrój bratowej i zaproponowała, że pożyczy jej swoją sukienkę.
- Pamiętajmy, że Agnieszka była na jego terytorium. Zobaczyła już te salony, już usłyszała, jak ta rodzina jest ważna. Być może ta skromna dziewczyna z Białegostoku pomyślała sobie: "nie chcę być problemem, ten wygląd nie jest najważniejszy, nie możemy się spóźnić". Czasami wystarczy wyjść poza siebie i wczuć się w sytuację drugiej osoby - podsumowała Chorzewska.
Choć jak widać, zwykłe perypetie młodych małżonków pokazują, jak trudno budować prawdziwą relację, taki obraz jest niezbyt atrakcyjny dla widzów przyzwyczajonych w poprzednich sezonach do "dram". Pozostaje zagadką, dlaczego produkcja TVN postanowiła tak szczegółowo relacjonować cały dzień pary, nie dbając o właściwe proporcje i montaż materiału.