Burzy was "Ślub od pierwszego wejrzenia"? To jeszcze nie widzieliście brazylijskiej edycji "Miłość jest ślepa"
Jedni szukają partnera/partnerki na wsi. Inni, oddając się w ręce psychologów i antropologów, poznają małżonka dopiero przed ołtarzem. Są i tacy, którzy stają nago przed kamerami, by znaleźć sobie randkę. A Netflix zamyka kilkanaście osób w kabinach, organizuje randki, a potem szybkie zaręczyny przez ścianę. I pyta: czy miłość jest ślepa?
20.10.2021 13:02
Aferki, jakie pojawiają się po odcinkach "Rolnik szuka żony" czy innego polskiego flagowego programu o szukaniu sobie partnera do grobowej deski, czyli "Ślubu od pierwszego wejrzenia" – to nic w porównaniu z tym, co wymyślił Netflix. W ponad 30 mln domostw zdecydowano się kliknąć "play" i zobaczyć zupełnie nowy format, w którym obcy sobie ludzie, zamknięci w kabinach, poznają się przez ścianę, odbywają zaledwie kilka rozmów i w końcu muszą zdecydować się na jednego kandydata/kandydatkę, któremu się oświadczą.
Przez ścianę. Nigdy się nie widząc i bazując tylko i wyłącznie na tym, czego udało się dowiedzieć w kilku rozmowach. "Lubisz konie" – pyta jedna z uczestniczek. "Tak, kocham konie!" – odpowiada jej potencjalny kandydat na narzeczonego. "Jesteś idealny. Już chcę się oświadczyć!" – reaguje dziewczyna. Mniej więcej tak w dość dużym skrócie można ująć to, co dzieje się w tych kabinach.
Pisaliśmy o fenomenie pierwszej, amerykańskiej edycji. Świat poznał ten dziki pomysł Netfliksa w środku pandemii, gdy randkowanie w kapsułach, bez "kontaktu społecznego" brzmiał nawet realistycznie i obiecująco. I show było hitem. 30 mln domostw – widzów mogło być znacznie, znacznie więcej, bo przecież użytkownicy Netfliksa współdzielą konta.
Co więcej, powstały szybko odcinki specjalne, dzięki którym dowiedzieliśmy się, że w tym szaleństwie jest metoda i powstało bardzo szczęśliwe małżeństwo Lauren i Camerona Hamiltonów. Dziś to gwiazdy mediów społecznościowych, YouTube i telewizji. Ona ma 2,4 mln obserwatorów, pracę w agencji marketingowej i przy reality show. On nieco mniej, bo 1,9 mln fanów na Insta.
Ten program powinien zobaczyć każdy, kto interesuje się związkami zawiązywanymi w reality show. Netflix burzy, a przynajmniej próbuje z założenia, wszystkie tradycje, które przylgnęły do instytucji ślubu. Zakorzeniona w kulturze, ale przede wszystkim religii, ceremonia jest przecież dla wielu świętością.
I o ile w amerykańskiej edycji uczestnicy zachowywali się dość powściągliwie, nawet można powiedzieć, że momentami konserwatywnie, tak brazylijska edycja to już jazda bez trzymanki.
Oświadczyny do ściany na początek
6 października na Netfliksie pojawiły się pierwsze 4 odcinki brazylijskiego "Love is blind". W tych odcinkach uczestnicy mieli pierwsze randki w kabinach. Przypomnę – nie widzieli, z kim rozmawiają. Dobra praktyka uczestników show jest taka, że nie wypytują od razu o to, jak wygląda ta druga osoba. Skupiają się przede wszystkim na cechach charakteru itd.
Wszyscy oczywiście przed kamerami zgodnie przyznają, że nie wierzą, że można poznać miłość swojego życia przez ścianę, gdy nie mają kontaktu wzrokowego.
Ba, tym bardziej nie da się przecież zakochać się w kimś, oświadczyć i obiecywać złote góry, wsiadając na rumaka miłości i jadąc w stronę świetlistej przyszłości. No nie da się w teorii, a w praktyce przed kamerami Netfliksa to się udaje.
Miłość na Netfliksie może być oczywiście ślepa, bo do udziału w show zaprasza się przede wszystkim ultra atrakcyjnych uczestników. Już w pierwszych 4 odcinkach formuje się pięć związków, są oświadczyny i początek miesiąca miodowego, który w tym przypadku wyprzedza ślub.
Najbardziej fascynującą częścią programu jest to, co dzieje się w 4 kolejnych odcinkach, gdy pary spędzają ze sobą czas, przeżywają swój miesiąc przedślubny, a potem wracają do w miarę normalnego życia. Wtedy, po pierwsze, najmocniej wychodzą na jaw różnice kulturowe. Brazylijczycy - w przeciwieństwie do Amerykanów z pierwszej odsłony show, czy do Polaków z naszego "Ślubu od pierwszego wejrzenia" – nie czują się w ogóle skrępowani tą ogromną machiną pełną kamer. Produkcja może spokojnie ustawić kamerę w sypialni podczas pierwszej nocy każdej pary i mieć materiał, który zawstydziłby nawet ekipę twórców "Love Island. Wyspa miłości" czy i "Magii nagości". Rozbudzam waszą wyobraźnię, bo i wyobraźnia uczestników "Love is blind Brazil" jest wyjątkowo rozbudzona.
Wszyscy tworzą sobie obraz związków idealnych. Panowie szukają kochanek i dobrych żon w jednym. W kolejnych odcinkach wychodzi też na jaw przepaść, jaka dzieli kobiety i mężczyzn w tym programie. Uczestniczki mają liberalne poglądy, są niezależne i robią to, co chcą. A panowie w większości mają z tym problem. Prezentują konserwatywny światopogląd, który rozczarowuje stopniowo ich wybranki.
Ostatnie dwa odcinki (9 i 10; opublikowane 20 października) to prawdziwa kulminacja emocji. W którym show przed kamerami jedna osoba mówi drugiej, że jest brudną świnią? Że partner jest brutalem, potworem?
"Love is blind" udowadnia, jak aplikacje randkowe spaczyły poznawanie potencjalnej drugiej połówki. Ta toksyczność jest tu podana jak na dłoni. Przejmujemy się wyglądem i drobne szczegóły, które nam nie pasują, od razu z miejsca niszczą kiełkującą gdzieś tam relację. Usuwasz parę i tyle z miłości. Szybki "the end". Stereotypy, uprzedzenia trzymają się nas wręcz kurczowo. Przykład: jest w brazylijskiej edycji Shayann, który żadnej z kobiet nie chce wyjawić, kim naprawdę jest. Opowiada zdawkowo i ostrożnie o sobie. Kobiety orientują się, że nie jest rodowitym Brazylijczykiem, bo ma inny akcent. Większość od razu go skreśla. Shay przyznaje w końcu, że chciał wybrać "tę jedyną", której będzie chciał się oświadczyć i to tej powie prawdę o swoim pochodzeniu. A dlaczego? Bo jest Irańczykiem i boi się, że nasłucha się przed kamerami, że jest terrorystą. Smutne, ale prawdziwe.
"Love is blind" udaje się mimo wszystko pokazać, że dzięki drobnym szczegółom można stworzyć relację. Abstrahując od finału każdego z tych związków – okazuje się, że miłość rozpoczęta randką w ciemno faktycznie może być ślepa. Ale co to mówi o społeczeństwie, skoro potrzeba ściany, żeby się przed kimś otworzyć?