"Big Brother". Magda Wójcik panicznie boi się wyjścia z show. Wszystko przez zasady
Choć wydawać by się mogło, że o uczestnikach "Big Brothera" wiemy już naprawdę wszystko, z "pomocą" przychodzi Magda Wójcik. Właśnie opowiedziała o zasadach, jakie panują w jej domu. Późne powroty do domu, rozmowy z nieznajomymi i "zdjęcia z językiem" są surowo zakazane.
"Big Brother" za nieco ponad tydzień dobiega końca. Mimo że martwiliśmy się, że ta edycja nie wykreuje nowych gwiazd, wszystko wskazuje na to, że byliśmy w błędzie. Honor w tej kategorii ratuje Magda Wójcik, która jest niewątpliwie najbarwniejszą postacią w show. 31-latka, która na co dzień mieszka i pracuje w Londynie, w mig zaskarbiła sobie sympatię widzów. Jest naiwna, infantylna, zbyt szczera i wrażliwa, a przy tym niezwykle urocza. Uwielbia kolor różowy, spędza godziny przed lustrem i uchodzi za tę, która "wszystkich kocha".
Z czasem jednak na jaw zaczęły wychodzić coraz to ciekawsze informacje na jej temat. Okazało się bowiem, że Magda wystąpiła gościnnie w jednym z odcinków "Warsaw Shore" i gwarantujemy, że nie była tam najgrzeczniejszą uczestniczką.
Później widzowie dowiedzieli się, że Wójcik jest biseksualna. Była w związku z dwiema kobietami i czterema mężczyznami. Jak podkreślono, "zakochuje się w gejach, a w jej typie są kobiecy mężczyźni" i że "gdyby wróciła na Ziemię w drugim życiu, byłaby gejem".
Teraz sporo emocji wzbudza ostatnie wyznanie Madzi (tak pieszczotliwie nazywają ją mieszkańcy). Dziewczyna w rozmowie z Olehem i Łukaszem wyznała, że panicznie boi się wyjścia z programu. Obawia się reakcji otoczenia i tego, że powiedziała lub zrobiła coś, za co jej najbliżsi będą się wstydzić. I choć nie ma sobie niczego do zarzucenia, drży na myśl o końcu programu. Na tym jednak nie koniec.
Magda przyznała, że w jej rodzinnym domu panują specyficzne zasady i mimo że wyprowadziła się z niego ponad 10 lat temu, wciąż musi się do nich stosować. Jedną z reguł, której musi przestrzegać, jest ściśle określona godzina powrotu z imprez. 31-latka musi się zameldować w łóżku najpóźniej o północy. W przeciwnym razie jest bombardowana telefonami od zaniepokojonych rodziców.
Wójcik nie może też publikować zdjęć, które w odczuciu jej rodziny są wulgarne. Najwięcej zastrzeżeń mieli do fotki, która pojawiła się na jej profilu na Instagramie w marcu (poniżej). Powód? Dziewczynie z dobrego domu nie przystoi "zdjęcie z językiem".
Madzia przyznała również, że rodzice podsłuchują jej rozmowy telefoniczne. Chcą dokładnie wiedzieć, z czego się zaśmiała, co usłyszała, z kim rozmawiała, dlaczego rozmówca tyle razy wydzwaniał oraz "powód, dla którego dzwoniący przerwał jej chwile z rodziną".
- Bardzo kocham moją mamę. Wiem, że rodzice robią to z troski. Ale denerwuje mnie, gdy np. moja rodzina wie, że nie palę i tego nie toleruję. Ale wracam z imprezy i czuć ode mnie zapach dymu. Bo inni palili w moim towarzystwie. I od razu są podejrzenia: "No zapaliłaś papierosa!". Ta nieufność we wszystkim... W Londynie załatwiam różne sprawy za moich znajomych, bo oni się albo wstydzą, albo boją się, że się nie dogadają. A moja rodzina i tak się martwi o mnie, że coś się nie uda albo że coś mi się stanie.
Na pytanie Łukasza, czym zajmują się jej rodzice, Magda stwierdziła, że nie chce podawać zbyt wielu prywatnych szczegółów. Powiedziała jedynie, że mama "wykłada coś o biznesie, ale nie na uniwersytecie", a tata jest pediatrą. Dodała na koniec, że odkąd pamięta, w jej domu panowały żelazne zasady. Nie mogła pójść bawić się z innymi dziećmi, dopóki nie zjadła całego obiadu i porcji owoców.
Słysząc słowa Madzi, Łukasz pokręcił z politowaniem głową i stwierdził, że takie zachowanie najbliższych w stosunku do 31-latki to "gwałt emocjonalny". A wy jak do tego podchodzicie?