Wyrzucili ją z TVN. "Podziękowałam i wyszłam"

Dziennikarka nagrała live'a na Instagramie, podczas którego opowiedziała, jak wyglądało jej odejście z "Dzień dobry TVN". Zdradziła też, o co ma największy żal do stacji.

Anna Kalczyńska w czerwcu została zwolniona z "Dzień dobry TVN"
Anna Kalczyńska w czerwcu została zwolniona z "Dzień dobry TVN"
Źródło zdjęć: © KAPiF | (c) by KAPiF
oprac. KBS

Pod koniec czerwca jak grom z jasnego nieba spadła informacja o zwolnieniach w ekipie "Dzień dobry TVN". Z programem pożegnało się aż pięciu prowadzących, w tym Andrzej Sołtysik, Małgorzata Ohme, Agnieszka Woźniak-Starak, Małgorzata Rozenek-Majdan oraz Anna Kalczyńska. Ta ostatnia nie ukrywa, że była tą decyzją zaskoczona. Dziennikarka już kilkukrotnie odniosła się do sprawy na Instagramie. Widać, że mocno przeżywa utratę pracy.

Teraz zorganizowała live'a na Instagramie, by ponownie opowiedzieć o swoim odejściu z pracy. Zaczęła od tego, że potrzebowała długich wakacji. - Zmiany, które nastąpiły, nie wzięły się znikąd, te napięcia w redakcji istniały od lat, więc ten rok był trudny i naprawdę męczący. Wymagał większej dyscypliny, ale też wysiłku, takiego psychicznego napięcia, więc organizm potrzebował zrzucenia z siebie wszelkich stresów, wyobrażeń i rozczarowań, jak wiadomo […]. Ale tak naprawdę nie miałam też przed czym odpoczywać, bo każdy z nas, kto jest w jakimś rytmie pracy, teraz wraca do pracy. No a ja, jak wiecie, tę pracę straciłam, więc muszę sobie to wszystko poukładać na nowo.

Kalczyńska zapowiedziała, że jej nowy projekt, o którym na razie nie chce mówić zbyt wiele, będzie związany z internetem, gdyż jest to medium przyszłościowe. - Przez ostatnie lata mojej pracy w telewizji zauważyłam, że telewizja traci widzów. To medium, które zawsze jest atrakcyjne i przyciąga widzów stałych, ale niestety nie zyskuje widzów nowych, w szczególności spośród młodej publiczności.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dziś Kalczyńska jest już pogodzona z decyzją szefów "Dzień dobry TVN". - Każdy, kto odchodzi na takich warunkach jak ja, dobrze wie, że musi sobie to wszystko przetrawić w głowie sam i ustawić te sprawy na nowo. I dużo zrozumieć. Zrozumieć też, że to nie są decyzje, które uderzają bezpośrednio we mnie na przykład, tylko wiązały się z takim, a nie innym pomysłem redakcji na to, co dalej i że nie ma w tym pomyśle miejsca dla mnie. […] Trzeba sobie pozwolić na akceptację tej decyzji, chociaż ona nie przychodzi łatwo. Bo, jako ludzie ambitni, zawsze wierzymy, że jesteśmy nieodłączną częścią jakiejś infrastruktury, pomysłu na program. Szczególnie, jeśli byliśmy z tym programem związani przez tak długi czas.

Kalczyńska została zapytana, czy ogląda śniadaniówkę TVN. - Ja w ogóle nie oglądam "Dzień dobry TVN". Nie mogę i nie będę. Po pierwsze z uwagi na sentyment, jaki mam do tych ludzi, programu, do treści, którą współtworzyliśmy. Nie chcę psuć sobie swoich wspomnień nowym oglądem rzeczywistości, w której mnie już nie ma. A po drugie dlatego, że zwyczajnie nie jest to program dla mnie. […] Staram się też nie śledzić tych informacji. Mnie to już nie interesuje, to nie jest mój świat, odcięłam go grubą kreską. Był mój przez wiele, wiele lat. Poświęciłam mu mnóstwo energii, myśli troski, ale nie chcę już więcej.

Dziennikarka ponownie opowiedziała o swoim zwolnieniu, które było dla niej dużym zaskoczeniem. - Nie było ani żadnej winy po mojej stronie, ani żadnej historii, która mogłaby sprowokować do tego, by zakończyć kontrakt podpisany na wiele lat. Po prostu nie pasowałam do wizji. Ona jest odważna, na razie zredukowała zespół. Pytanie, jak to się potoczy. Dla mnie to było totalne zaskoczenie. Nie wyjaśniono mi, co się wydarzyło, dlaczego. […] A ja nie pytałam. Moja rozmowa z kierownictwem "Dzień dobry..." była bardzo krótka. Kiedy dowiedziałam się, że mają taki plan wobec mnie, to po prostu podziękowałam i wyszłam. Po co tutaj przedłużać. Dlaczego dopytywać o powody, które widocznie są, a których ja nie akceptuję, bo czułam się przecież nierozłącznym elementem tego programu, współtwórczynią, więc o co tu pytać?

Kalczyńska nawiązała też do historii Katarzyny Dowbor, z którą się utożsamia: - Zabawne, bo niedawno w ten sposób komentowałam odejście pani Katarzyny Dowbor z Polsatu i mówiłam, że z jednej strony bardzo mi jej żal i bardzo jej współczuję, ponieważ była przykładem na to, że można kolejny raz mieć wspaniałe otwarcie w karierze. […] To jest okropne, że w pewnym momencie przychodzi ktoś i decyduje, że będzie inaczej, a na pewno dla niej bardzo przykre. Teraz sama wiem, jak bardzo przykre. Wtedy, komentując tę historię, nie mogłam tego wiedzieć. Ale po drugie, każdy ma prawo, żeby taką decyzję podjąć, by zbudować coś, za co bierze odpowiedzialność. Powtórzyłam dokładnie historię pani Katarzyny Dowbor. Żal i kłucie w sercu jest na pewno. Ale zmiany też są potrzebne.

Kalczyńska wskazała też, co ją najbardziej zabolało w tej sytuacji. Wcale nie chodzi o "Dzień dobry TVN". - Po 20 latach w TVN […] właściwie ta stacja nie miała mi niczego do zaproponowania. Jak wiecie, kilka osób się odnalazło w tej stacji, Małgosia Rozenek gdzieś krąży i się pojawia, Agnieszka Woźniak-Starak także. Nie pojawiła się żadna propozycja dla mnie i szczerze mówiąc, to chyba zabolało mnie najbardziej. Rozumiem, że można mieć inny pomysł na program, ale jednak z moimi zdolnościami, doświadczeniem, znajomością języków, wydawać by się mogło, że jakieś miejsce dla mnie mogłoby się znaleźć. Ale bez żalu.

Na koniec dodała, że postanowiła odciąć się od przeszłości: - Co do emocji, żałowania - to trzeba odciąć. To jest życie, które się już skończyło, ja już tam nie wracam myślami, jestem gdzieś indziej. […] Życie jest krótkie, trzeba chwytać ten wiatr i iść w inną stronę, nie ma sensu tracić czasu na sprawy, które są dla nas smutne, czy należą do świata, który już nie jest nasz.

Źródło artykułu:WP Teleshow
anna kalczyńskadzień dobry tvntvn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (210)