Zwyciężczyni "Milionerów" zdemaskowała oszusta. Teraz przestrzega inne kobiety
O Katarzynie Kant-Wysockiej zrobiło się głośno, gdy w marcu wygrała "Milionerów". Jednak jeszcze na długo przed tym, jak wzięła udział w programie, zdemaskowała internetowego oszusta. Dziś przestrzega inne kobiety.
Tematem ostatniego odcinka były oszustwa, którym padają nierzadko samotne kobiety. Nowym sposobem na wyłudzenie pieniędzy jest metoda na m.in. amerykańskiego oficera czy lekarza czy którzy łowią swoje ofiary w sieci i często uwodzą je wyznaniami miłości.
Wśród gości programu była ostatnia zwyciężczyni "Milionerów", Katarzyna Kant-Wysocka, której udało się takiego oszusta zdemaskować. Sprawę opisała najpierw na swoim blogu dobrzewychowana.pl. Goszcząc w programie "Uwaga po uwadze" opowiedziała, jak udało się jej zdemaskować nieuczciwego amanta. Przyznała jednak, że nie dała się oczarować. - Zdecydowanie mu się oparłam – powiedziała.
Znajomość zaczęła się w 2017 r., kiedy mężczyzna zaczął pisać do pani Katarzyny na jednym z serwisów społecznościowych. Pani Katarzyna wykazała się jednak sprytem i umiejętnością trzeźwej oceny sytuacji. Sprawdziła swojego amanta, a przede wszystkim jego zdjęcia w sieci. Jak się okazało, widniejący na nich mężczyzna nie był żołnierzem, a popularnym w latach 80. w Niemczech muzykiem.
Katarzyna Kant-Wysocka postanowiła go zdemaskować. - Stwierdziłam, że się pobawię, żeby zobaczyć jak wygląda ten proceder – mówiła w programie. Zaznaczyła, że ich internetowa znajomość rozwijała się przez kilka miesięcy. - Zaczęłam odpisywać po dwa zdania, on pisał elaboraty o miłości – dodała.
Kwestia pieniędzy nie wypłynęła od razu. Mężczyzna już zaczął snuć plany o wspólnej przyszłości. Były na tyle daleko posunięte, że rzekomy oficer poprosił nawet panią Katarzynę o rękę. – Mąż o tym wiedział, że piszę z nim, bo chcę go zdemaskować – zaznaczyłana antenie TTV.
Adorator zapewniał, że w Afganistanie zarobił imponującą ilość pieniędzy (miało to być nawet 600 tys. dol), ale w związku z "wojną i terroryzmem" nie może ich przelać. W grę wchodziła przesyłka, którą sfinansować już miała pani Katarzyna.
Początkowo udało się jej go przechytrzyć – wysłała fikcyjny dowód przelewu. Kiedy ten jednak się zorientował, wielka miłość się skończyła. "Żołnierz" miał napisać swojej wybrance, że zachowała się niegodziwie i nigdy go nie kochała.
Przykład panie Katarzyny był jednak jedynym z pozytywnym zakończeniem. Zaproszone do programu kobiety straciły przez oszustów pieniądze: czy to przez wyłudzaczy udających w sieci oficerów, lekarzy, biznesmanów, czy w innych przypadkach – przez oszustów matrymonialnych, wiążących się z nimi tylko dla pieniędzy. Kwoty, jakie straciły kobiety były różne. Jedna z zaproszonych pań straciła 1500 euro. Jeden z detektywów zaznaczył, że najwyższa kwota stracona przez oszustwo wynosiła nawet 350 tys. zł.
W dyskusji w programie, w której brał udział także Krzysztof Rutkowski podkreślono jednak, że wiele pań często było zaślepionych uczuciem do wybranka. - W momencie gdy pytałem o to czy złożyły zawiadomienie, oburzały się, dlaczego obrażam przyszłego męża – podkreślił Krzysztof Rutkowski.
W dyskusji podkreślono też, że wiele kobiet nie chce się przyznać do tego, że padły ofiarą oszusta i zgłosić tego na policję, bo nie są traktowane przez funkcjonariuszy poważnie. - Jeżeli doszło do popełnienia przestępstwa, żaden policjant nie robi łaski, musi przyjąć zawiadomienie – zaznaczył insp. Mariusz Ciarka. Kobiety, które nie będą czuły, że są w takiej sprawie traktowane odpowiednio, mają prawo do złożenia skargi. Zaznaczył jednak, że należy przede wszystkim uczulać je na taki prodecer, by zachowały większą czujność.