Żona Krzysztofa Daukszewicza odpowiada Piotrowi Jaconiowi. "Płakałam z radości, a teraz płaczę ze smutku"
Miało dojść do porozumienia, skończyło się na przepychance w mediach społecznościowych. A afera wokół nieudanego żartu Krzysztofa Daukszewicza w "Szkle kontaktowym" przybiera na sile. Zarówno dziennikarz, jak i satyryk i jego żona przerzucają się oświadczeniami w sprawie.
19.06.2023 | aktual.: 19.06.2023 13:03
Jeden z gospodarzy "Szkła kontaktowego" najpierw piętnował wypowiedzi prawicowych polityków o "zmianie płci", a chwilę później rzucił w stronę Piotra Jaconia: "A on jaką ma dzisiaj płeć?".
Jacoń, ojciec transpłciowej córki, który aktywnie działa na rzecz takich osób, skrytykował wypowiedź satyryka. Do niezręcznej sytuacji doszło miesiąc temu. Wydawało się, że panowie szybko doszli do porozumienia – Piotr Jacoń przyjął nawet przeprosiny od kolegi ze stacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem afera rozgorzała na nowo i jak się okazuje, w zamieszanie zaangażowanych jest coraz więcej osób. Krzysztof Daukszewicz od tego momentu nie występuje w "Szkle kontaktowym", a teraz w geście solidarności z programu zrezygnowali Robert Górski i Artur Andrus.
Głos w sprawie zabrał i sam Piotr Jacoń. Najpierw opisał rozmowę, którą odbył miesiąc temu z satyrykiem. Podkreślił, że wówczas uznał sprawę za zakończoną satysfakcjonującym porozumieniem. Teraz sytuacja znów wróciła do punktu wyjścia.
"Żona Pana Krzysztofa popłakała się ze wzruszenia, gdy usłyszała o telefonie ode mnie. Z radości i ulgi. Napisała o tym w komentarzu na moim profilu na IG. W odpowiedzi wysłałem Jej pozdrowienia. To było miesiąc temu. Potem nie było mnie w kraju. Do sprawy nigdzie publicznie nie wracałem. Ale sprawa wróciła kilka dni temu wraz z tym esemesem" - wyznał Jacoń, który przytoczył wiadomość od Daukszewicza:
"Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność, kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz".
Piłeczkę w stronę dziennikarza odbiła znów żona satyryka. Zamieściła na Facebooku obszerny wpis, w którym odniosła się do jego najnowszego wpisu w mediach społecznościowych. Podkreśliła, że to jej ostatnia odpowiedź w sprawie. Publikujemy ją w całości:
"Boże myślałam - że to już koniec - a tymczasem pan Jacoń znów atakuje.
Pan Jacoń - pisze na Instagramie, że przez miesiąc urlopu nie zauważył hejtu, który się na nas wylał. Nie zauważył , bo nie było go w kraju. Nie rozumie co się stało, bo wrócił i okazało się, że 'zniszczył rodzinę' Daukszewicza. Ograniczył komentarze na Instagramie - bo ludzie piszą mu prawdę.
Niech pan jeszcze raz przeczyta ze zrozumieniem, co się stało w ciągu tego miesiąca - w oświadczeniu mojego męża. Ja płakałam z radości, że pan zrozumiał swój błąd, gdy zadzwonił do męża.
A teraz płaczę ze smutku. Mógłby pan - jako wrażliwy człowiek, za którego pan się podaje - powiedzieć zwyczajnie - przykro mi.
Przykro mi, że oskarżałem Daukszewicza o transfobię, a wiedziałem, że niefortunny żart dotyczył obrzydliwych żartów Kaczyńskiego, przykro mi, że starałem się zepsuć reputację człowieka, który całe swoje życie na nią pracował, przykro mi, że brakuje mi empatii, żeby zadzwonić i zapytać - co przeżyliście - a byśmy opowiedzieli, że baliśmy się w tym czasie wchodzić do centrum handlowego na przykład, wreszcie przykro mi, że przez moje bezmyślne zachowanie mój kolega Krzysztof Daukszewicz stracił pracę, a dwóch następnych Kolegów, którzy widzieli co się dzieje przez ten miesiąc, bo byli w kraju, odeszli ze Szkła w geście solidarności.
To ostatnia odpowiedź - naprawdę panie Jaconiu - niech się pan zajmie atakowaniem prawdziwych wrogów. Silniejszych od siebie, a nie tych, których łatwo uderzyć".