Zbłaźnili się na oczach całej Polski, czyli największe wpadki w teleturniejach
W programach rozrywkowych zdarzyć się może wszystko, szczególnie gdy trzeba popisać się wiedzą i refleksem. Właśnie dlatego teleturnieje pełne są śmiesznych, a czasem nawet żenujących wpadek. Przejęzyczenia, nerwowe śmiechy i próby ratowania wizerunku to "chleb powszedni" uczestników takich programów. Czasem scenariusz tak bardzo wymyka się spod kontroli, że sami prowadzący nie są w stanie powstrzymać śmiechu i zapanować nad publicznością.
24.03.2017 | aktual.: 04.04.2018 12:50
W "Familiadzie" emocje jak na grzybach? Nic z tego! Uczestnicy za każdym razem zaskakują prowadzącego swoimi błyskotliwymi odpowiedziami, na które często nikt z nas by nigdy nie wpadł. Bo czy ktokolwiek domyśliłby się, że to czosnek na przestrzeni wieków służył ludziom do rozpraszania mroków nocy, a krajem, do którego jedna z zawodniczek najchętniej wybrałby się na zimowy urlop jest Wiedeń? Z "Familiady" można się również dowiedzieć, że najmniej przydatnym przedmiotem w szkole jest kanapka, a tym, co robi się z mleka, są płatki śniadaniowe. Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność, jednak prawdziwym klasykiem jest następująca sytuacja:
- Więcej niż jedno zwierzę to? - zapytał powoli Strasburger.
- Owca - powiedziała z dumą zawodniczka.
Rywalka uśmiechnęła się kpiąco i kiedy to ona miała podać przykład zwierzaka, po chwili zadumy rzuciła:
- Lama!
Prowadzący z kamienną twarzą sprawdził, czy możne któraś z podanych propozycji nie pojawiła się na ekranie. Niestety, nic z tego. Choć takie wpadki zdarzają się dość często, Strasburger uparcie broni pomysłowości i lotności uczestników.
- Jasne, że czasem uczestnicy zaskakują mnie na minus. Ale to zaskoczenie wynika z faktu, że mają stres, są pierwszy raz przed kamerą i czasem walną taką pierdołę. Zawsze za chwilę się wycofują i już wiedzą o co chodzi. Ta lama była wyrazem braku zrozumienia. Dość często uczestnicy zaskakują mnie też pozytywnie. Powiem tak: wyglądają gorzej niż myślą i mówią. Tylko ci siedzący przed telewizorami zawsze są tacy mądrzy - powiedział w jednym z wywiadów.
Musimy rozczarować tych, którzy uważają, że tylko "Familiada" obfituje w liczne wpadki uczestników. Kopalnią bystrzaków jest również program "1 z 10". Choć stres i nerwy udzielają się każdemu zawodnikowi, to nie każdy potrafi nad nimi zapanować. Przykładem na potwierdzenie tej tezy z pewnością jest reakcja pana Andrzeja, który, na wydawać by się mogło banalne, pytanie "z plasterka, którego warzywa robi się chipsy", bez zastanowienia odpowiedział: "frytki". Na szczęście pan Andrzej nie był jedyną osobą, która na swoim koncie ma telewizyjną wpadkę. Wystarczy przypomnieć, z jakimi odpowiedziami uczestników musiał zmierzyć się Tadeusz Sznuk, czytając kolejne pytania. Imię żaby z "Muppet Show"? Termit. Samica jelenia? Łosica. Ile palców ma człowiek? Dziesięć. Rodzajem, jakiej mącznej potrawy są wstążki, świderki, muszelki i łazanki? Klusek śląskich.
Wspominając o programie "1 z 10", trudno również pominąć pana Jacka Ulińskiego z Warszawy, który swego czasu dorównywał popularnością w sieci największym gwiazdom show-biznesu. Nie bez powodu zawodnik ten zyskał wśród internautów tytuł mistrza roztargnienia. Trzeba jednak przyznać, że jego zachowanie było na tyle chaotyczne, że momentami aż urocze. Był przecież pierwszym uczestnikiem w historii teleturnieju, który zgłaszał prowadzącemu... reklamację na pytanie. Zresztą, zobaczcie sami!
W latach 2003-2006 na antenie TV4 emitowany był teleturniej "Daję słowo". Zasady były proste: na ekranie pojawiał się krótki opis (tak jak w krzyżówce), a zadaniem uczestników było odgadnięcie, o jakie słowo chodzi, znając jedynie liczbę liter w haśle. Oczywiście, gra nie mogła trwać w nieskończoność, więc zawodnicy byli ograniczeni czasem. I to właśnie ta presja i wizja uciekających sekund sprawiały, że niejednego gracza ponosiła fantazja. Idealnym przykładem jest pewien uczestnik, który był święcie przekonany, że zajęciem wymagającym krzepy jest... ? Nie, nie obciążanie. Jego dwuznaczna odpowiedź zbiła z tropu prowadzącego Pawła Orleańskiego, który początkowo wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Po chwili nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, a wraz z nim cała zgromadzona w studiu publiczność.
Głośnym echem odbiła się również wpadka uczestniczki w programie TVP - "Gilotyna". W jednym z odcinków otrzymała, jak sama zresztą przyznała, banalne pytanie. Ile zatem trwa obieg Ziemi wokół Słońca? Zawodniczka bez chwili zastanowienia i nieskrywaną ulgą stwierdziła, że 24 godziny. Zaczęła wyjaśniać, że to wszystko związane jest z dniem i nocą. Gdy jednak spoglądała na coraz bardziej rozbawionego prowadzącego, zaczęła wątpić w swoją teorię. Nie potrafiła jednak ukryć zdziwienia, gdy okazało się, że poprawna odpowiedź to rok...
Choć niewątpliwie najbardziej naszpikowanym wpadkami teleturniejem jest "Familiada", na horyzoncie pojawia się już konkurencja. Mowa oczywiście o "Milionerach". Po kilku latach kultowa produkcja powróciła na antenę TVN i znów stała się areną dla bystrzaków. Choć zdarzają się uczestnicy, którzy onieśmielają swoją encyklopedyczną wiedzą, to znacznie dłużej w pamięci zostają ci, którzy się nie popisali. Wystarczy wspomnieć o zawodniczce, która odpadła... już na pierwszym zagadnieniu. Gdy padło pytanie, "co można robić na akord?", rozchichotana kobieta bez wahania stwierdziła, że śpiewać. Swoją odpowiedź uzasadniła tym, że słowo "akord" kojarzy jej się wyłącznie z muzyką. Jakież rozczarowanie malowało się na jej twarzy, gdy prowadzący poinformował ją, że to błędna odpowiedź, co z kolei oznacza koniec gry. A wy jaką wpadkę pamiętacie do dziś?
Zobacz także
Zobacz także
Tu pobierzesz za darmo aplikację Program TV:
src="https://d.wpimg.pl/1031600158-1003293454/aplikacja.png"/> src="https://d.wpimg.pl/457701298--1013396447/aplikacja.png"/>