"Zakazane imperium": przeczytaj wywiad z aktorkami kultowego serialu
16.09.2014 11:42
Wasze bohaterki są najciekawszym elementem męskiego świata, który przedstawia „Zakazane imperium”. Co myślicie o kobietach, w które wcielałyście się przez ostatnie pięć lat?
Gretchen Mol: Ja do Gillian mam bardzo osobisty stosunek. Wydaje mi się, że nikt nie dałby mi szansy zagrania tak niejednoznacznej, ważnej kobiecej postaci w filmie fabularnym. Mam na myśli dużą produkcję kinową. A jednak udało się. Dzięki serialowi miałam okazję odkryć w sobie niezwykłą siłę, a nawet moc, o istnienie, której nawet siebie nie podejrzewałam. Gillian to jedna z najsilniejszych bohaterek jakie obecnie możemy oglądać na małym ekranie. Szczerzę mówiąc, jak do tej pory, była to rola mojego życia. Mam do tej postaci wiele empatii.
Kelly MacDonald: Dla mnie Margaret od początku była wyjątkowa. Szczególnie jeżeli chodzi o kobiety z okresu prohibicji. To nie jest typowa kobieta tamtych czasów, jaką moglibyśmy sobie wyobrażać. Zdecydowanie się wyróżnia. Margaret dba o zdrowie, stosuje antykoncepcję (przynajmniej tak jej się wydaje w swoim rozumieniu) i chętnie angażuje się w sprawy politycznie. Zdecydowanie można powiedzieć, że jest kobietą aktywną, a takie stanowisko nie było zbyt powszechne w latach 20. XX wieku.
Otrzymałyście angaż do występu gościnnego w serialu. Czy kiedykolwiek podejrzewałyście, że wasze bohaterki staną się tak istotne dla rozwoju akcji „Zakazanego imperium”?
Kelly MacDonald: W żadnym wypadku. Poznawałam Margaret z odcinka na odcinek. Nigdy nie wiedziałam, co będzie dalej. Nie znałam zarysu następnych sezonów. Scenarzyści wciąż pracowali na planie i poza nim. Skoro oni nie wiedzieli, to nibym skąd ja miałabym przypuszczać, że tak to się wszystko rozwinie. Kiedy otrzymałam telefon w sprawie castingu do pilotowego odcinka, wiedziałam tylko tyle, że Margaret będzie miała romans z Nuckym. Nic więcej. Kolejne informacje pojawiały się z dnia na dzień, z odcinka na odcinek.
Gretchen Mol: Dla mnie również było to wielkie zaskoczenie. Ale bardzo mnie to cieszy. „Zakazane imperium” nieoczekiwanie stało się najważniejszym projektem i najważniejszą pracą jaką otrzymałam w swojej karierze. Przez pięć lat żyłam z tą niezwykłą postacią, która była na bieżąco kreowana przeze mnie i naszych wybitnych scenarzystów. Wiem, że nie mogło to trwać wiecznie. Czuję się jednak niezwykle wyróżniona, że serial rozwinął się właśnie w takim kierunku i to również za moim udziałem.
Czy jesteście usatysfakcjonowane finałem waszych bohaterek, który widzowie dopiero poznają w nadchodzących odcinkach? Gretchen Mol: Nie jestem pewna. Raczej nie. Miałam tyle innych pomysłów na to, jak może skończyć się historia Gillian. Oczywiście wtedy nikomu ich nie zdradziłam. Mój żal chyba wynika z tego, że jeszcze nie jestem gotowa się z nią pożegnać. Niemniej muszę przyznać, że w finałowych odcinkach tak dużo będzie się działo i tyle będzie zaskoczeń, że raczej nikt nie poczuje się zawiedziony. Zarówno widzowie, jak i aktorzy.
Kelly MacDonald: Muszę przyznać, że cześć mnie chciałaby, żeby Margaret źle skończyła. Mam nadzieję, że jej koniec będzie okrutny i bezlitosny. Nie mówię tego ze względów moralnych czy etycznych, ale dlatego, że wspaniale byłoby to zagrać (śmiech). Wcześniej sobie żartowałam, że marzę o tym, aby Margaret została alkoholiczką i wprawiała Nucky’ego w zażenowanie różnymi publicznymi awanturami, ale niestety nie ma na to czasu (śmiech). Jeżeli zaś chodzi o jej koniec, to jeszcze nie wiem jak będzie wyglądał. Do tej pory nie otrzymałam scenariusza finałowego odcinka.
Co czułyście, kiedy dowiedziałyście się, że będzie to ostatni sezon?
Gretchen Mol: Szczerze? Byłam bardzo rozczarowana. Jest jeszcze tyle historii do opowiedzenia w tym temacie. Niemniej nie możemy też ciągnąć „Zakazanego imperium” w nieskończoność. Czasy prohibicji miały swój kres. Chyba nadszedł najlepszy moment dla serialu, żeby zmierzyć do konkluzji.
Kelly MacDonald: Muszę przyznać, że ja akurat poczułam ulgę. Nie mogę się doczekać, kiedy będę miała więcej wolnego czasu, jeszcze zanim zacznie się szkoła dla moich dzieci. Jednak z drugiej strony pracowałam z tymi ludźmi przez pięć lat. Z tą samą ekipą. Pięć lat to ogromny kawał życia. W tym czasie urodziłam moich synów. Granie Margaret było niezwykłym doświadczeniem. Moja bohaterka zmieniała się i ewoluowała w każdym sezonie. Wydaje mi się, że to jedyna postać w serialu, która przeszła największą zmianę od pierwszego odcinka po finałowy sezon. Ale to też miłe, że przede mną taka zawodowa niewiadoma. Co będzie dalej? Nie mam pojęcia. To będzie ekscytujące zagrać teraz kogoś nowego.
Serial „Zakazane imperium” stał się fenomenem i zdobył rzeszę fanów na całym świecie. Jak myślicie, co stoi za sukcesem tej produkcji?
Kelly MacDonald: Moi koledzy z planu - aktorzy. To są wybitni artyści, przede wszystkim Steve Buscemi i Bobby Cannavale. No i oczywiście scenarzyści. Mieliśmy najlepszych fachowców w dziedzinie sztuki filmowej, jakich można sobie wyobrazić.
Gretchen Mol: Moim zdaniem, to ten czas w historii Ameryki tak bardzo zainteresował widzów. To niezwykle wdzięczny i interesujący temat do zobrazowania i przedstawienia na ekranie. Ale przede wszystkim bohaterowie, którzy są znakomicie napisani przez scenarzystów. Tacy nieprzewidywalni… Dzięki nim i stronie wizualnej nasz serial wyznaczył nowe standardy gatunku kina gangsterskiego.
Rozmawiała Katarzyna Kasperska.