Jennifer Coolidge zagrała Polkę w amerykańskim hicie. "Mam nadzieję, że Polacy mi kiedyś wybaczą"

Legendarna "mama Stiflera" z "American Pie" oraz komiczna Sophie Kuczynski z serialu "Dwie spłukane dziewczyny" aktorka Jennifer Coolidge w rozmowie z WP przyznała, że "ma ogromną nadzieję, że nikogo nie obraziła, grając Sophie".

Kiedy rozmawiamy z Coolidge na Zoomie, powraca pamięcią do roli Kuczynski: "Mam nadzieję, że Polacy mi kiedyś tę rolę wybaczą".
Kiedy rozmawiamy z Coolidge na Zoomie, powraca pamięcią do roli Kuczynski: "Mam nadzieję, że Polacy mi kiedyś tę rolę wybaczą".
Źródło zdjęć: © Getty Images | Kevin Winter
Artur Zaborski

Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Jennifer Coolidge najbardziej znana jest z ról komediowych. Serie "American Pie""Legalna blondynka" uczyniły z niej gwiazdę po obu stronach Atlantyku. W Polsce było o niej szczególnie głośno za sprawą roli w popularnym serialu "Dwie spłukane dziewczyny", w którym wcieliła się w Sophie Kuczynski, Polkę, która nienawidzi Warszawy, bo to "stolica szczurów i alfonsów", jak mówi z ekranu.

Odważny serial obśmiewał nasz kraj i bawił się stereotypami, choćby na temat homogeniczności polskiego społeczeństwa. Teraz Jennifer Coolidge powraca w świetnym serialu HBO "Biały Lotos", który opowiada o grupie bajecznie bogatych Amerykanów na wakacjach w luksusowym hotelu na Hawajach.

Artur Zaborski, Wirtualna Polska: Mamy prawdziwy boom na seriale o bogaczach. Szalenie popularne "Sukcesja" czy "Billions" zapraszają nas do świata białych, uprzywilejowanych ludzi. Dlaczego twoim zdaniem tak bardzo za nimi przepadamy?

Jennifer Coolidge: Myślę, że lubimy oglądać bogatych dupków. Robią, co chcą i nikt nie może nic z tym zrobić. A w serialach jest inaczej, dochodzi w nich do konfrontacji, co kochamy, bo w rzeczywistości krezusi uciekają od kar. Nie mówię, że każda bogata osoba jest dupkiem, ale tym, którzy są, zazwyczaj udaje się uniknąć konsekwencji.

Kadr z filmu "American Pie"
Kadr z filmu "American Pie"© Getty Images

Sama grasz postać, która jednocześnie drażni i wzrusza. Tanya jest przedstawicielką zamożnej elity, ale mierzy się z problemami, które dotyczą nas wszystkich.

Z wieloma lękami, które Tanya odczuwa, jestem w stanie się utożsamić. Jej alkoholizm jest dobrym przykładem. Teraz to mi się już nie zdarza, ale jak byłam młodsza, lubiłam imprezować. Z wiekiem mi to przeszło. Nie mogłabym już pić dzień przed pracą. Sporo się słyszy o sławnych aktorkach, które piły i ćpały podczas swoich produkcji. Jestem pełna podziwu, że były w stanie tak żyć i pracować, bo praca na kacu jest bardzo ciężka.

Utożsamiasz się ze swoją bohaterką?

Zdecydowanie utożsamiam się z niepewnością Tanyi, która jest również bardzo wrażliwa. Trudno mi się do tego przyznać, ale to, w czym naprawdę się z nią identyfikuję, to jej nieświadomość.

Jak to?

Czasem jestem zbyt nieświadoma rzeczy, które są rażąco oczywiste. Często przegapiam okazje, co przypomina Tanyę co do joty. Czytam scenariusz, mam przesłuchanie do roli, a reżyser mówi "Jennifer, zdajesz sobie sprawę, że bohaterka jest niewidoma?". Wtedy mówię: "och tak, rzeczywiście", ale w myślach staram się przypomnieć sobie, w którym akapicie to było. Musiałam ominąć tę kwestię.

Potrafię być kompletnie nieświadoma swojego otoczenia. Pewnego razu w Nowym Jorku szłam pomiędzy dwoma mężczyznami, którzy nagle zaczęli na mnie krzyczeć. Stanęłam na światłach i zdałam sobie sprawę, że to byli konwojenci, którzy pilnowali rozładunku pieniędzy. Mieli ze sobą broń. Myślę, że to zachowanie typowe dla Tanyi. Reżyser "Białego Lotosu" Mike White obserwuje ludzi. Bardzo dobrze mnie zna. Powiedział, że stworzył tę rolę z myślą o mnie.

Twoja bohaterka musi uporać się ze stratą bliskiej osoby…

Cieszę się, że Mike zdecydował się pokazać utratę matki w historii mojej postaci, bo ja sama straciłam moją mamę zbyt szybko. Miałam 31 lat, gdy zmarła na raka. Umarła miesiąc po zdiagnozowaniu. Byłam na jej śmierć kompletnie nieprzygotowana. Rok czy dwa po jej śmierci spędziłam dosłownie w piżamie. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Upłynęło sporo czasu, zanim doszłam do siebie.

Jestem jedną z tych osób, które nawet 15 lat później nadal nie czują się lepiej, nie pogodziłam się z tym, co się stało. Z tego powodu łatwo było mi odegrać rolę Tanyi, przynajmniej na tym poziomie. W czasie COVID-u i lockdownu dostaliśmy sporo czasu, żeby stawić czoła swoim demonom. Świat jest bardzo cichy, gdy nie operuje. Przez wiele nocy myślałam o mojej mamie. Gdy przyszłam na plan "Białego Lotosu", łatwo było mi wykonywać moją robotę.

Bardzo przykro mi to słyszeć.

Dziękuję. Gdyby byłaby to utrata łódki czy czegoś innego, to stworzyłabym tragiczną kreację. Nie potrafiłabym się utożsamić z bohaterką i jej historią. Tak samo byłoby, gdyby była to utrata fajnego chłopaka - po prostu nie potrafiłabym tego zagrać.

Jak stworzyłaś tę postać?

Pewnego dnia dostałam telefon do reżysera Mike’a White’a: "Hej, chciałbym zabrać cię do Afryki". I pojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się w Serengeti. To było przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Dopiero po zakończeniu podróży zrozumiałam, że znam metodę pracy Mike’a. On obserwuje ludzi w sposób, w jaki nikt inny tego nie robi.

Byłam zmartwiona, wracając z Afryki. Mike niczego nie przeocza. Świetnie wychwytuje dialog, ale przede wszystkim potrafi dotrzeć do sedna tego, co naprawdę dana osoba chce powiedzieć, do tego, kim jest. Nawet, gdy różni się to od rzeczy, które mówi na głos. Mike ma dar rozumienia ludzkiej natury i naszych odruchów. Kto chciałby pojechać na wakacje z kimś tak spostrzegawczym? Ale nie miałam wyboru. Pozwoliłam mu wyciągnąć ze mnie to, co chce.

Co robiliście w Afryce?

Obserwowaliśmy bardzo bogatych ludzi. Parę lat wcześniej spotkaliśmy się w Paryżu, gdzie pisał scenariusz. Kocha siedzieć w prestiżowych hotelach i obserwować krezusów w każdym wydaniu. Każda postać w "Białym Lotosie" bazuje na kimś, kogo Mike zaobserwował. Cieszę się, że HBO dało zielone światło na ten projekt. Bo my wszyscy znamy tych ludzi z rzeczywistości.

Jak bohater Jake’a Lacy’ego - wszyscy znamy takiego kolesia, który próbuje podnieść standard pokoju hotelowego, który zajmuje, co staje się jego obsesją. Spotykałam się z kimś takim milion razy. Zresztą, co tu ukrywać - sama byłam taką kretynką. Przybyłam do hotelu i zauważyłam, że drzwi obok pomalowane są na inny kolor; przedstawiają jakiś obraz. Zastanawiałam się, jak ten pokój wygląda zamiast zaakceptować to, co miałam. Myślę, że to wynika z nudy. Uwielbiam, gdy Mike opisuje to, czego ludzie kompletnie nie widzą w sobie.

Często w swoich rolach bawisz się stereotypami. Jestem Polakiem, więc mam naturalny sentyment do twojej Sophie Kuczynski, Polki, którą zagrałaś w "Dwóch spłukanych dziewczynach".

Będę z tobą szczera: mam ogromną nadzieję, że nikogo nie obraziłam, grając Sophie Kuczynski. Liczę na to, że polscy widzowie rozumieją, że to tylko dziwna postać, którą wymyśliłam. Mam nadzieję, że Polacy mi ją kiedyś wybaczą!

Zupełnie nie masz się o co martwić. Umieraliśmy ze śmiechu, gdy cię oglądaliśmy. Dokładnie tak samo jak przy projekcji "Białego Lotosu", w którym też obśmiewasz stereotypy, bawisz się nimi.

Dziękuję. "Biały Lotos" różni się od innych produkcji. Przez to, że było mi gorąco i nie radziłam sobie z upałami w Maui, gdzie kręciliśmy, myślałam, że się ugotuję. Musiałam stawiać się na plan bardzo wcześnie, bo trzeba było przeprowadzić test na COVID-19. Wstawałam o 3:30 w nocy. Zanim zaczęliśmy pracę o 9:00, już umierałam z gorąca.

Zadziwiająco dobrze sprawdziło się to dla komediowego wydźwięku serialu. Nie miało to nic wspólnego z żadnym zabiegiem, który wprowadziłam do swojej gry - po prostu, aktorce było na planie za gorąco, co przeniosła na swoją postać. Paradoksalnie ta niekomfortowa sytuacja pomogła mi, bo czułam się przytłoczona… Innymi słowy, nie byłam intencjonalnie śmieszna, po prostu chciałam przetrwać żar. Przyrzekam, że nie próbowałam być zabawna. Po prostu czułam się jakbym umierała.

Żar, pandemia, restrykcje covidowe. To chyba nie był łatwy plan?

To inna kwestia - przez cały czas pracy przy tych wszystkich pandemicznych produkcjach myślałam, że zaraziłam się koronawirusem. "Nie jestem w stanie oddychać, czy to COVID?". Całe szczęście to nie był koronawirus, tylko żar tropików. A i tak cały czas myślałam, że to może być moja ostatnia scena, że mogę nie dożyć końca planu zdjęciowego. Ale się udało. Nie zaraziłam się. Opierałam się na tyle długo, że w końcu zostałam zaszczepiona. Teraz jestem dużo spokojniejsza.

Serial "Biały Lotos" można oglądać w HBO i HBO GO

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (136)