Wzruszająca historia Wojciecha z "Sanatorium miłości". Poszedł do programu, by odnaleźć córkę
Wojciech Stankiewicz wziął udział w programie "Sanatorium miłości" nie tylko po to, by znaleźć swoją drugą połówkę. Angaż w show TVP miał być próbą odnalezienia córki, z którą kontakt urwał mu się lata temu. Sytuacja do dziś doprowadza go do łez.
Wojciech Stankiewicz nie znalazł szczęścia w "Sanatorium miłości", choć nie to było dla niego najważniejsze w czasie pobytu w Ustroniu. Głównym powodem, dlaczego zgłosił się do programu TVP, była chęć odnalezienia córki Katarzyny, która odwróciła się od niego, gdy ten rozwiódł się z jej z matką. Po jego drugim ślubie całkowicie urwała kontakt. Wojciech miał okazję na specjalne wystąpienie, w którym apelował do córki, by się do niego odezwała, jeśli będzie to oglądać.
- Przyszedłem do programu, żeby pokazać się mojej córce. Niech zobaczy swojego ojca! Kasiu, ja cię kocham! Odezwij się do mnie! - płakał przed kamerami w ostatnim odcinku.
Po nagraniu przez kilka dni targały nim różne emocje. Z jednej strony chciał już zobaczyć gotowy odcinek, z drugiej rozważał wycofanie tej wypowiedzi. - Dziś żałuję, że nie poradziłem sobie z emocjami. Zdradziłem przed milionami telewidzów powód, dla którego przyszedłem do tego programu - mówił tygodnikowi "Rewia" 72-latek.
Po emisji finałowego odcinka nie wychodził przez kilka dni z domu. W rozmowach telefonicznych ze znajomymi tłumaczył się, że przerosły go konsekwencje popularności i czuł się przygnębiony.
15 lat temu Wojciech Stankiewicz rozwiódł się z pierwszą żoną, z którą ma córkę Katarzynę. Dziewczyna nie mogła pogodzić się z rozstaniem rodziców. Przez lata próbował się odzywać, ale ona coraz bardziej się od niego odcinała i urywała kontakt. O tym, że skończyła studia, dowiedział się od znajomych.
- Początkowo miałem żal do niej. Potem, z każdym kolejnym rokiem, obwiniałem już tylko siebie - powiedział. Gdy kilka lat temu przeszedł na emeryturę, postanowił ją odnaleźć za wszelką cenę. Jednak nie zdradza, czy mu się to udało.