Wróciła niezręczna sytuacja sprzed lat. Ekipa "Familiady" znów się tłumaczy
"Familiada" rządzi się prawami humorystycznego teleturnieju – nikogo nie dziwi, że zabawne fragmenty programu stają się hitami sieci. Niektóre wpadki jednak odbijają się prowadzącemu czkawką. Ekipa programu kolejny raz musiała się tłumaczyć z niezręcznej sytuacji sprzed lat.
Trudno wyobrazić sobie, by "Familiadę" mógł prowadzić kto inny. Karol Strasburger bawi widzów przez lata, choć ostatecznie dorobił się łatki "króla sucharów". Początkowo wydawała się go uwierać, w końcu przekuł ją na swoją korzyść - doskonale wie, że jego dowcipy żyją swoim życiem w sieci, więc do zabawy zaprosił internautów. W programie pojawiają się nie tylko ich żarty, ale i proponowane przez nich pytania. W końcu Strasbuger stał się jednym z najbardziej lubianych przez internautów bohaterów.
Mimo to Strasbuger nie ustrzegł się wpadek. Niektóre z nich wzbudzają niemałą konsternację wśród widzów. Czasami wywołują tak duże emocje, że mimo wyjaśnienia sytuacji raz po raz powraca i rozpoczynając dyskusję na nowo. Tak jest w przypadku niezręcznej odzywki do uczestniczki, która padła z ust Strasburgera w jednym z odcinków.
Kiedy prowadzący wręczał drużynie kuferki ze słodkościami, ni z tego, ni z owego "wypalił", że "wszystko weźmie Jagoda". Widzowie błyskawicznie zwrócili uwagę na minę zawodniczki, wskazując, że zachowanie prezentera było co najmniej nieeleganckie i nietaktowne. Urywek odcinka jest na tyle szeroko komentowany w sieci, że ekipa programu postanowiła znów zabrać głos w sprawie.
"Nie sądziliśmy, że przyjdzie nam po raz kolejny wracać do sytuacji z 2018 roku, która - nie wiedzieć czemu - po raz kolejny jest rozdmuchiwana w Internecie. Nie trzeba nikogo szczególnie przekonywać o profesjonalizmie, wysokiej kulturze osobistej oraz wszechobecnej empatii naszego prowadzącego. Nie wiemy, co kieruje osobami, które notorycznie próbują zaburzyć ten wizerunek..." - napisano w oświadczeniu, do którego dołączono archiwalne wideo z panią Jagodą w roli głównej - na dowód, że wcale nie czuła się w studio niekomfortowo.