Wpadka w reality show. Proste słowo okazało się problemem
Niepozornie błahe zadanie oceniania siebie nawzajem przyniosło w "Hotelu Paradise" nieoczekiwany zwrot akcji. Przemek nie rozumiał określenia, jakie padło pod jego adresem. Ale nie było mu do śmiechu z tego powodu. Właściwie nikt nie umiał mu pomóc i tego wytłumaczyć.
Uczestnicy "Hotelu Paradise" zostali ostatnio postawieni przed wyzwaniem. Mieli krótko ocenić swoich współuczestników, ale warunek był jeden – muszą być w swoich opiniach szczerzy. Później mogli przekonać się, co sądzą o nich inni, bo każdy odczytywał oceny na głos.
Doświadczenie to okazało się szczególną lekcją dla Przemka, bo jedno z określeń, z którym się spotkał, było dla niego zupełnie niezrozumiałe. Chodziło o przymiotnik "apodyktyczny".
Uczestnik miał problem z rozszyfrowaniem, co ktoś miał pod tym słowem na myśli. I można by tu wytknąć, a nawet obśmiać niewiedzę, ale problem okazał się większy. Właściwie nikt nie był w stanie przyjść mu z pomocą i wyjaśnić, co znaczy owo określenie.
Dopytywał kolegów, aż w końcu Miłosz wydedukował, o co może chodzić. - Apodyktyczny - "dyktyczny" - od dyktatury jakiejś. Coś takiego jesteś – mówił, sugerując, że zapewne ktoś miał na myśli, że Przemek jest osobą władczą.
Cóż, jako jedyny był całkiem blisko rozwikłania zagadki – wszak apodyktyczny charakter to taki, który nie znosi sprzeciwu, a osoba go posiadająca często narzuca swoje zdanie innym.
I chociaż tajemnica ostatecznie została rozwiana, to nie da się ukryć, że uczestnikom "Hotelu Paradise" przydałoby się np. zadanie z… powtórką z języka polskiego.