Władysław opowiedział o swoim dramacie. Nie mógł powstrzymać łez
Senior z "Sanatorium miłości" wyznał, że nadal brakuje mu żony, która zmarła lata temu na nowotwór. Musiał zmagać się z samotnym wychowaniem nastolatki. Napisał poruszający list do ukochanej.
25.01.2021 10:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Uczestnicy 3. edycji "Sanatorium miłości" nie kryją się ze swoimi bagażami doświadczeń. Los odebrał wielu z nich ukochane osoby. Z bolesną utratą zmierzył się też 72-letni Władysław, którego druga żona miała raka.
W 4. odcinku programu seniorzy mieli za zadanie napisać list do osoby, z którą nie zdążyli się pożegnać lub mają niezałatwione sprawy. Władysław uznał, że zda meldunek zmarłej żonie. Chciał zapewnić ją, że poradził sobie z wychowaniem ich 14-letniej wówczas córki. Stateczny mężczyzna zaskoczył kolegów, jak i widzów, gdy rozpłakał się podczas czytania listu.
- To dla mnie wszystko było za szybko. Spotkaliśmy się akurat pod gimnazjum Milenki i powiedziała mi, że ma dla mnie złą wiadomość. Powiedziała z uśmiechem, że wyhodowała cegłę. Lekarze leczyli ją na bóle kręgosłupa, a tam się coś hodowało - wspomina.
Senior wyznał, że od poznania diagnozy do śmierci żony minęły zaledwie 3 miesiące. Obserwował, jak szybko gaśnie w oczach. - Zmarła mi na rękach - dodał.
Władysław samotnie wychowywał potem córkę, która odnosiła międzynarodowe sukcesy sportowe. Ukończyła studia na politechnice. Senior jest dumny ze swojej pociechy, choć żal mu, że żona nie mogła uczestniczyć w dorastaniu córki.
Być może i traumatyczne przeżycia w walce z chorobą zbliżyły seniora do Jadwigi. Ona również zajmowała się umierającą matką, a później sama usłyszała śmiertelną diagnozę. Dziś zarówno Władysław, jak i Jadwiga z optymizmem patrzą w przyszłość.