"Wikingowie: Walhalla". Chcemy więcej Dorocińskiego. Jarosław Mądry błyszczy w drugim sezonie
Nie napiszę, że Marcin Dorociński jako wielki książę Jarosław Mądry ratuje nowych "Wikingów" przed upadkiem. Drugi sezon to poprawne widowisko przygodowe, traktujące fakty historyczne z dużym przymrużeniem oka. Dobrze się to ogląda, choć czasem kusi, by robić to na przyspieszeniu.
12.01.2023 | aktual.: 12.01.2023 15:41
Zazwyczaj nie korzystam z funkcji przyspieszenia odtwarzania filmu/serialu na Netfliksie. Przy drugim sezonie "Wikingów: Walhalli" aż się o to prosi przez tempo narracji, a raczej niepotrzebne rozwlekanie. Nowe odcinki nie są przesadnie długie (40-50 minut plus napisy), a i tak niektóre sceny ciągną się niemiłosiernie. Z jednej strony ma to budować nastrój lub pozwala wejść głębiej w charakter danej postaci, ale w praktyce potrafi zwyczajnie znużyć. Nie brzmi to zbyt zachęcająco, co nie zmienia faktu, że drugi sezon "Walhalli" ma sporo dobrych akcentów.
Przypomnijmy, że akcja tego serialu rozgrywa się 100 lat po wydarzeniach z "Wikingów" (2013-2020) z Travisem Fimmelem w niezapomnianej roli Ragnara Lodbroka. W "Walhalli" pierwsze skrzypce gra Leif Erikson, historycznie uważany za założyciela wikińskiej osady na terenach Ameryki Północnej (prawie 500 lat przed wyprawą Kolumba). A także jego siostra Freydís Eiríksdóttir. Dzieci Eryka Rudego nie zostały tu jednak przedstawione w kontekście odkrywania i zasiedlania Winlandii (tak wikingowie nazwali odkrytą część Ameryki Północnej), lecz przemian społecznych w społeczności wikingów i walki o władzę na Starym Kontynencie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W drugim sezonie bardzo duży nacisk położono na pokazanie konfliktu między wikingami nawróconymi na chrześcijaństwo a wyznawcami Odyna, Thora i reszty mieszkańców Asgardu. W tle odbywają się czystki dokonywane przez neofitów na swoich pobratymcach-poganach. Wielokrotnie mówi się o uchodźcach, pokazywane są ucieczki drogą morską do "nowej Uppsali" (azyl dla wyznawców dawnej wiary), pojawia się nawet wątek "pogańskiego obozu pracy dla uchodźców".
Już w tym aspekcie widać, że prawda historyczna "Walhalli" jest ukazana przez pryzmat współczesnych nastrojów i oczekiwań. Buduje to konkretną narrację, która co prawda nie przedstawia świata wikingów z początku XI w. w czerni i bieli (szarości również wybrzmiewają). Ale kibicowanie scenarzystów wyznawcom Odyna, którzy miejscami sprawiają wrażenie biednych i niesprawiedliwie uciśnionych przez krwiożerczych chrześcijan, jest nad wyraz jaskrawe.
To, że skandynawscy osadnicy zostali wymordowani przez chrześcijan w dniu św. Brykcjusza (wątek z pierwszego sezonu "Walhalli"), jest tak samo prawdziwe jak gwałty i mordy wikińskich najeźdźców pokazywane w "Wikingach" z Ragnarem. W "Walhalli" wyznawcy Odyna również nie są potulnymi barankami, ale wątek "nowej Uppsali" i odrodzenia dawnej wiary sprzyja narracji, że to biedni uchodźcy walczący jedynie o przetrwanie w złym świecie w cieniu krzyża.
Do seansu "Wikingów: Walhalli" warto jednak podejść bez oglądania się na religijno-historyczne interpretacje twórców. Dlaczego? Gdyż na pierwszym miejscu jest to całkiem atrakcyjne i wciągające widowisko przygodowe. Momentami zbyt rozwlekłe, ale posiadające walory czysto rozrywkowe. Największa w tym zasługa wątku wyprawy, w którym pojawia się Marcin Dorociński. Polak, który zrobił za granicą furorę w "Gambicie królowej" Netfliksa, a którego wkrótce zobaczymy u boku Toma Cruise’a w "MI: Dead Reckoning", w nowych "Wikingach" wcielił się w potężnego władcę Rusi Kijowskiej.
Sportretowany przez niego książę Jarosław Mądry to postać historyczna, ale znowu – nie warto sprawdzać zbieżności jego czynów i wypowiedzi w serialu z tym, co piszą historycy. Dla widza najważniejsze jest to, że Dorociński wypadł fenomenalnie jako charyzmatyczny, stąpający twardo po ziemi, a zarazem skory do żartobliwych komentarzy władca. Jarosław Mądry pojawia się w drugim odcinku i powraca w kilku kolejnych. I choć jego postać jest mocno wpisana w całą fabułę "Walhalli" (nie tylko w jeden z wątków), to chciałoby się go zobaczyć w większej liczbie scen. I nie piszę tego wyłącznie z "patriotycznego obowiązku", ale książę Rusi Kijowskiej to naprawdę ciekawa postać, której potencjał być może zostanie w przyszłości wykorzystany w jeszcze większym stopniu.
"Wikingowie: Walhalla" w drugim sezonie są opowieścią wielowątkową, mocno rozbudowaną, jeśli chodzi o miejsca akcji i znaczących bohaterów. Dzieje się dużo, chociaż powoli, co wyraźnie widać w historii wyprawy do Konstantynopola. Tutaj miłośnicy historii z pewnością złapią się za głowę, bo scenarzyści mocno skręcili w kierunku czystej przygody kosztem sensu i logiki. Najlepiej podsumowuje to wypowiedź księcia Jarosława: "Książę, handlarz niewolników, ślepy Pieczyng, uczona, dwóch oszustów i arystokrata, wszyscy w łodzi na saniach. Co może pójść nie tak?".
Scenarzyści być może zainspirowani wyprawą Drużyny Pierścienia czy raczej ekipy z serialu "Willow", chcieli pokazać niesamowitą wyprawę, w której udział wzięło dwóch wikingów, czarnoskóry gladiator, ślepy przewodnik znaleziony w lochu, kilka niewolnic, uczona kobieta z odległej krainy itp. Nie da się ukryć, że ten wątek wpisany w szerszy kontekst historyczny ma walory czysto rozrywkowe. W znaczeniu: jest do bólu niewiarygodny, ale przyjemny do śledzenia, bo zaprowadza bohaterów w nowe rejony i rzuca im pod nogi masę kłód. Pytanie: czy tego oczekują widzowie serialu quasi-historycznego?
Serial "Wikingowie: Walhalla" stoi okrakiem między czystą fantastyką rodem z "Gry o tron" czy "Władcy Pierścieni" a prawdą historyczną. Z jednej strony nie można oczekiwać, że scenarzyści pójdą w dokumentalizm, bo chcieli nakręcić rozrywkowe widowisko, gdzie dramaty przecinają się z romansem, a sceny łóżkowe - z krwawą jatką. Z drugiej zaś bardzo ciekawie ogląda się wymyślone wątki wpisane w kontekst historyczny. Wolno się rozkręca, potrafi znużyć, ale wielbiciele opowieści o męskich mężczyznach, silnych kobietach i niesamowitych przygodach w wikińskiej estetyce powinni znaleźć tu coś dla siebie.
Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" podsumowujemy 2022 rok, wybierając najlepsze filmy i seriale, największe afery i rozczarowania oraz największą bekę ostatnich 365 dni (nie mylić z filmem!). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.