Widzowie "Idola" HBO łapią się za głowy. "Czy ktoś postradał rozum?"
Dawno nie było serialu, który wywołał tak negatywne emocje, jak "Idol" HBO Max. Przepełniony seksem przy znacznych brakach scenariuszowych każdego tygodnia zostawiał widzów z poczuciem niesmaku. Teraz ku ich zaskoczeniu nagle się... kończy.
Czwarty odcinek "Idola" zaczyna się od sceny, w której Tedros, grany przez muzyka o pseudonimie The Weeknd, wychodzi na przestronny taras w samym szlafroku i kapciach. Obserwująca go kamera cofa się w głąb pokoju, aż widzimy leżącą na łóżku nagą Jocelyn (Lilly Rose-Depp) z odsłoniętymi pośladkami. Tak kończy się ta sekwencja. Każdy, kto przebrnął przez dotychczas wyemitowane cztery odcinki, pewnie nawet nie jest zaskoczony, że główną bohaterkę oglądamy bez ubrań, a często także bez... głowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sam Levinson (ten od głośnej "Euphorii") i Abel Tesfaye (czyli The Weeknd), którzy stoją za kreatywnymi decyzjami tworzącymi "Idola", początkowo bronili swojej serii. Obiecywali, że trzeba zobaczyć całość, by zrozumieć ten geniusz. Teraz nawet nikt nie stara się wyciągnąć głębszego sensu z tego festiwalu pornograficznych ujęć ze zdawkowymi dialogami. Co więcej, widzowie z zaskoczeniem odkryli, że mają niewiele czasu, by ten sens odkryć. Serial kończy się na piątym, a nie szóstym odcinku, jak wcześniej zapowiadano!
Oburzeni są zwłaszcza ci, którzy widzieli już czwarty epizod. Z godzinnej akcji połowa to sceny dla widzów pełnoletnich. Większość dialogów odbywa się w ciemności i przykryta jest głośnym mlaskaniem pocałunków. A gdy Jocelyn próbuje nagrać piosenkę, robi to obejmowana i obmacywana od tyłu przez Tedrosa. Trudno się zatem dziwić reakcjom na Twitterze.
"Powinni mniej skupiać się na scenach seksu, a bardziej na fabule, bo jakim cudem to ma się skończyć w przyszłym tygodniu, jeśli akcja dopiero się rozkręca?", "Koniec w przyszłym tygodniu?? Historia ledwo się rozpoczęła... przepraszam, że ktoś tu postradał rozum?".
Przypomnijmy, że serial "Idol" miał wyglądać inaczej. Jednak The Weeknd stwierdził, że "przedstawia zbyt kobiecą perspektywę", zwolnił reżyserkę, przemontował i wyciął większość scen. Jednym sowem - zatopił ten projekt w żenujących, obleśnych scenach, które nie prowadzą do niczego. Czy finałowy odcinek w przyszłym tygodniu uratuje "Idola"?
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy "Warszawiankę" z Szycem, chwalimy "Sortownię" z Chyrą, głowimy się nad "Flashem" z Michaelem Keatonem i filmami Wesa Andersona, z "Asteroid City" na czele. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.