"Westworld" Evan Rachel Wood: "Przełom wydarzy się niedługo"

Już w najbliższą niedzielę na kanale HBO wyemitowany zostanie pierwszy odcinek serialu „Westworld”. Produkcja Jonathana Nolana i Lisy Joy jest jedną z najbardziej wyczekiwanych premier telewizyjnych tego roku. W obsadzie nie brakuje wielu głośnych nazwisk. Widzowie zobaczą w nim m.in. Anthony’ego Hopkinsa, Eda Harrisa czy Evan Rachel Wood, która wcieliła się w rolę Dolores. Co zdradziła na krótko przed premierą serii?

"Westworld" Evan Rachel Wood: "Przełom wydarzy się niedługo"
Źródło zdjęć: © materiał prasowy/Megafon.pl

30.09.2016 | aktual.: 01.10.2016 10:55

Co najbardziej ujęło cię w serialu i postaci Dolores?

Dosłownie wszystko. Na samym początku spotkałam się z Jonathanem [Nolanem] i Lisą [Joy], ale nie miałam pojęcia, o czym będzie ten serial.

Powiedzieli mi tylko, że jest on oparty na filmie Michaela Crichtona z lat 70., ale bardzo luźno, bo będzie to zupełnie nowa adaptacja. Zamiast skupiać się na ludziach terroryzowanych przez roboty, które wymknęły się spod kontroli, twórcy serialu przyjmują zupełnie inną perspektywę. Stawiają na pierwszym miejscu hostów, bo tak nazywamy roboty w świecie parku Westworld, by zastanowić się jakie to uczucie być uwięzionym w wykreowanej rzeczywistości, którą długo uważamy za prawdziwą. Co mogłoby się wydarzyć, gdyby hości, czyli roboty pamiętały wszystko, co zrobili im ludzie?

Co stałoby się, gdyby nie było żadnych reguł, nie obowiązywało nas żadne prawo, a za złe uczynki nie czekała nas kara? Czy gdyby ludzie dostali do takiego miasta klucze oraz władzę, czy nie zaczęłaby nimi kierować wyłącznie ciekawość i żądza krwi? Czy nie wyszłyby na jaw wewnętrzne demony?

To, czego dotyka serial jest błogosławieństwem i przekleństwem "Westworld", bo takie okoliczności pokazują naszą prawdziwą naturę - zarówno tę dobrą, jak i złą.

Czyli serial w większym stopniu skupia się na robotach niż jego filmowy pierwowzór?

Tak. Zastanawiamy się także co może być miarą odczuwania i cierpienia - gdyby roboty nie były do tego zdolne, nie mogłyby odczuwać bólu - poza tym, czym jest świadomość? Tego nie wiemy.

Nie wiemy, co odróżnia roboty od ludzi ani co jest miarą bólu i cierpienia.

To tylko jeden z problemów, jakie dotykamy w naszym serialu, który poruszy każdego widza. Gdyby roboty zyskały świadomość, świat stałby się niebezpieczny.

Jak postanowiłaś podejść do tych kwestii kiedy pracowałaś nad postacią Dolores?

Kiedy rozpoczęły się zdjęcia na planie, zaczęłam kwestionować otaczającą mnie rzeczywistość. Bardzo dobrze pamiętam jeden z dni na planie filmowym, kiedy zaczęłam się bać, bo stwierdziłam, że niczego już nie jestem pewna. Rzeczywistość, którą biorę za pewnik może być przecież ułudą. Będąc robotem, mogę wierzyć, że jestem człowiekiem, bo zostałam tak zaprogramowana, bo tak mówią mi wszyscy wokół. W ten sposób weszłam na poziom abstrakcji.

Z drugiej strony, im więcej czytałam na ten temat i im więcej wiedziałam o nowych technologiach, tym bardziej okazywało się, że różnice między naszym kodem genetycznym i kodem komputerowym są niewielkie. Od chwili, w której w ludzkim mózgu pojawią się komputerowe mikroukłady dzieli nas dosłownie chwila. To może wydarzyć się już niedługo.

Bardzo ciekawe były rozmowy z ludźmi, którzy pracują nad rozwojem tego rodzaju technologii. Przełom wydarzy się niedługo. Jestem pewna, że stanie się to za naszych czasów, ale nikt z nas nie wie jakie znaczenie będzie to miało dla całej ludzkości.

Żyjemy w czasach, w których większość z nas nieustannie trzyma w dłoni mały ekran. Za jakiś czas komputer może stać się częścią ludzkiej ręki. Być może zaczniemy stopniowo łączyć się z maszynami.

Obraz
© Materiały prasowe | HBO

Jaki wpływ będzie to miało Twoim zdaniem na ludzkie zachowania, na nasze relacje z innymi ludźmi i stosunek do nas samych?

Główny problem polega na tym, że punktem odniesienia prac nad sztuczną inteligencją jest ludzki mózg. Jeśli nie będziemy sami dawać dobrego przykładu, to ludzkie zachowania staną się jedynym wzorem do naśladowania. To nie jest dobre rozwiązanie, bo jako ludzie nie bardzo mamy się czym pochwalić.

To jest kolejna kwestia, jaką poruszamy w serialu. Jeśli roboty zostały stworzone na kształt człowieka i jeśli pewnego dnia obudzi się w nich świadomość, to czy będą nadal nas naśladować? A może wybiorą inną ścieżkę ewolucji, a gatunek ludzki zniknie z powierzchni Ziemi?

Chcę przez to powiedzieć, że gdybym sama była robotem o nieograniczonej inteligencji, to patrząc na ludzi, na pewno nie chciałabym być człowiekiem. Gdyby ktoś spytał się robota, co należy zrobić, aby na Ziemi zapanował pokój, usłyszałby w odpowiedzi, że należy wyeliminować ludzi. Ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to najlepsze rozwiązanie.

To właśnie sprawia, że serial "Westworld" jest niesamowity - to zarówno science fiction, jak i powieść o naszej rzeczywistości widzianej z perspektywy nauki. Po obejrzeniu "Westworld" widzowie zaczną kwestionować wiele ugruntowanych poglądów.

Gotycki horror ery wiktoriańskiej narodził się ze strachu, że rewolucja przemysłowa doprowadzi do rozpadu społeczeństwa, że maszyny, które zastępują ludzi zniszczą naszą cywilizację. Czy nie kierują teraz nami podobne obawy?

Tak, ale różnica polega na tym, że jesteśmy obecnie świadkami wykładniczego wzrostu - kolejne zdobycze technologii nakładają się na siebie i docieramy do punktu, w którym rozwój będzie toczył się w zawrotnym tempie. Postęp w nauce przekroczy wszystkie znane nam granice. Kiedyś zastanawiałam się, co stanie się wtedy ze sztuką? I co stanie się z emocjami?

Zanim pojawił się język, człowiek jaskiniowy nie był w stanie pojąć, jak bardzo może zmienić się świat. My natomiast nie umiemy wyobrazić sobie, jak będzie wyglądać przyszłość, bo przyniesie ona wielki postęp, który wymyka się naszej wyobraźni. Sztuka stanie się jeszcze wspanialsza, a empatia będzie miała głębszy wymiar. Być może wokół nas będzie mniej przemocy, łatwiej nam będzie rozwiązywać problemy, a świat stanie się lepszy. Możemy się spierać czy będzie to proces naturalny, czy też będzie to naturalna progresja albo ewolucja. Etap, na którym obecnie się znajdujemy jest najbardziej problematyczny, ale to ciekawy czas. Ten okres już niedługo dobiegnie końca, a więc cieszmy się nim póki możemy.

Czy jesteś za pan brat z technologią? A może nie możesz bez niej żyć?

Łączą nas trudne relacje. Urodziłam się na przełomie lat 80. i 90. i pamiętam czasy, w których telefony komórkowe były rzadkością. Nie działał jeszcze AOL ani Internet - ale to był schyłek tej epoki. Potem byłam świadkiem ogromnej zmiany. Ja sama zatrzymałam się na etapie Nintendo 64 i dalej już nie zaszłam. Mój mózg nie jest w stanie ogarnąć współczesnych konsol do gry - jest na nich zbyt wiele przycisków.

Korzystam z portali i aplikacji muzycznych, ale nie jestem od komputera uzależniona. Mam natomiast 3-letniego syna, który lepiej radzi sobie z nowymi technologiami niż ja, pewnie dlatego, że otaczają go od urodzenia. Mój mózg nie jest przystosowany do życia w interaktywnym świecie.

Trochę boję się technologii, ale z drugiej strony ją doceniam, bo dzięki różnym aplikacjom mam lepszy i łatwiejszy kontakt ze znajomymi. Takich możliwości kiedyś nie było. Słyszę ciągle, że ludzie przestali ze sobą rozmawiać, bo wpatrują się w ekrany swoich telefonów, ale ja cały czas prowadzę z kimś rozmowę. Dzięki mediom społecznościowym mogę niemal od razu skontaktować się z członkami mojej rodziny, znajomymi z drugiej klasy dawnej szkoły. Będąc na drugim końcu świata mogę rozmawiać przez Facetime’a z moim dzieckiem, aby powiedzieć mu dobranoc.

Ale wiem też, że ten kij ma dwa końce - i to dotyczy każdej nowej technologii.

Obraz
© materiał prasowy/Megafon.pl

Jak układała się twoja współpraca z Jonathanem i Lisą? Oboje mają w sobie niezwykłe pokłady entuzjazmu....

Lisa jest moją ulubienicą. Jest niesamowita. Jest dla mnie wzorem do naśladowania. Jest bardzo mądra. Jonathan i Lisa to najmądrzejsi ludzie, jakich poznałam. Są genialni, a jednocześnie są niesamowicie mili i twardo stąpają po ziemi. Udało im się nakręcić coś niesamowitego, coś czego nigdy wcześniej nie widziałam. Zachwycam się tym każdego dnia.

Jesteś zupełnie inną kobietą niż Dolores. Jak czułaś się na planie, w sznurowanym gorsecie, długiej sukni i z burzą włosów?

To było zabawne, bo jestem chłopczycą. To, co w Dolores podoba mi się najbardziej, to jej nieoczywistość. Jest piękna do bólu, jest niewinną dziewczyną z prerii, ale też dziewczyną wychowaną na farmie i kowbojką.

Jest twarda. Jeśli uznamy, że park rozrywki to gra, to są w niej różne poziomy. Gdyby moja bohaterka pracowała w burdelu, to poszłaby na łatwiznę. Dolores jest bardziej złożoną postacią - to kobieta, w której można się zakochać.

Miłość jest kolejnym doświadczeniem, jakie możemy zdobyć w świecie Westworld. I to nie musi być wyłącznie seks z zapachem prochu w tle. Gość parku może odegrać rolę rycerza na białym koniu, który uratuje białogłowę przed niebezpieczeństwem i zakocha się w niej.

Dolores nieźle sobie radzi, bo wiele w życiu przeżyła, co stanie się oczywiste w kolejnych odcinkach serialu.

To już zauważyłam. Jest bardzo pewna siebie, co odzwierciedlają jej relacje z Teddy’m.

Tak, Dolores to twarda sztuka. Jest bystra i dowcipna, w tym tkwi jej siła. W parku każdy może znaleźć coś dla siebie, a ona tego się trzyma.

Znam Shannon Woodward, która także występuje w serialu, od 15. roku życia. Kiedy pierwszy raz otworzyłam drzwi do swojej przyczepy i zobaczyłam ją na zewnątrz, Shannon roześmiała się na mój widok. Stwierdziła, że wyglądam jak księżniczka z bajki Disneya. Na początku nie byłam tym zachwycona, ale to się zmieniło. Pod koniec zdjęć bardzo przywiązałam się do swojej niebieskiej sukni. Czułam się w niej bardzo dobrze. A ponieważ zależało mi na tym, żeby wszystko wyglądało autentycznie, w większości scen mam na sobie prawdziwy gorset. Pod koniec zdjęć strasznie bolał mnie kręgosłup, ale dopięłam swego.

To niesamowite, bo gram bohaterkę, która jest zupełnie inna niż ja, ale kiedy zakładam kostium, zmieniam fryzurę i makijaż i patrzę w lustro, nie jestem już sobą, ale nią.

Obraz
© HBO

Czy przed rozpoczęciem zdjęć pewnie czułaś się w siodle?

Jeżdżę konno od dziecka. Zaczęłam od stylu klasycznego, a potem przyszła pora na western i jazdę na oklep. Kiedy miałam 15 lat trenowałam styl western przez trzy miesiące w Santa Fe. Siedziałam w siodle każdego dnia. Dopiero wtedy poczułam się pewnie.

Kiedy otrzymałam propozycję zagrania w serialu Westworld, nie stanowiło to dla mnie problemu. Chyba najbardziej ucieszyłam się, że będę jeździć konno na planie. To najbardziej fizycznie wyczerpująca rola w całej mojej dotychczasowej karierze.

Serial porusza bardzo aktualne kwestie - jak wpłynęło na ciebie to doświadczenie?

Wróciłam z planu całkowicie odmieniona. Kiedy skończyły się zdjęcia, zaczęłam płakać, bo to rola, która naprawdę zmieniła moje życie. To prawda. Znalazłam w sobie siłę i mogę z całą pewnością powiedzieć, nie zdradzając przy tym niczego, że wątek mojej bohaterki jest wprost niesamowity.

To kobieta, która znajduje w sobie wewnętrzną siłę. Jej przemiana zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że po zakończeniu zdjęć stałam się zupełnie inną osobą. Jestem przekonana, że moja bohaterka wywrze podobny wpływ na wiele osób. I właśnie dlatego cieszę się, że mogłam zagrać tę rolę, która będzie punktem zwrotnym w życiu wielu kobiet.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Zobacz także
Komentarze (1)