"Watchmen". Pierwsza scena? Tak, to wydarzyło się naprawdę
Zaczyna się od masakry. Widzimy, jak biali Amerykanie mordują czarnoskórych mieszkańców Tulsy. O tych wydarzeniach mało kto wiedział. Scena z "Watchmenów" wydawała się widzom wymysłem reżysera, który w mocny sposób postanowił wypunktować amerykański rasizm jak nikt inny do tej pory.
22.10.2019 | aktual.: 22.10.2019 18:36
Na HBO zadebiutowała nowa produkcja – "Watchmen". Pierwszy odcinek wywołał gorącą dyskusję w internecie. Widzowie są podzieleni. Fani komiksów pewnie wzdychają z zachwytu. Są też i tacy, którym pierwsza sekwencja zniszczyła nerwy. W sieci mnożą się komentarze, że początkowa masakra na mieszkańcach miasta jest zmyślona. Jakie było zdziwienie widzów (i nasze też), że to naprawdę miało miejsce w USA. Ba, dziwili się nawet twórcy serialu HBO, którzy jeszcze do niedawna nie mieli pojęcia, że niecałe 100 lat temu biali Amerykanie zrzucili bomby na swoich czarnoskórych sąsiadów.
Geneza okrucieństwa
O wydarzeniach z Tulsy – jak się okazuje – mało kto w USA pamiętał. Miały miejsce na przełomie maja i czerwca 1921 r. Mówi się, że to jeden z najbrutalniejszych aktów przemocy na tle rasowym, jaki miał miejsce w amerykańskiej historii.
Tulsa była miejscem, gdzie mieszkało wielu majętnych czarnoskórych Amerykanów. Porównywało się to miejsce nawet do nowojorskiej Wall Street. Nie mogli się z tym pogodzić biali Amerykanie, których niechęć do czarnoskórych wzmagała się z biegiem lat, aż skończyła się tragicznie. To było tak, jakby mieszkańcy żyli na beczce pełnej prochu.
Punktem zapalnym było oskarżenie czarnoskórego 19-letniego pucybuta – Dicka Rowlanda – o zaatakowanie 17-letniej Sary Page. Dziewczyna była biała. Chłopaka wsadzono do aresztu. Gdy o sprawie dowiedzieli się biali mieszkańcy, przed sądem zebrała się grupa rozwścieczonych osób. Poszła plotka, że Rowlanda zlinczowano. To z kolei rozzłościło czarnoskórą część społeczeństwa – grupa uzbrojonych osób przyszła pod budynek sądu.
Wybuchła awantura. Zginęło 12 osób: 10 białych i 2 czarnoskórych. Wieści o ofiarach rozeszły się migiem po całym mieście. Wybuchły regularne zamieszki. Biali Amerykanie zabijali czarnoskórych na ulicach. Strzelali do ludzi, palili domy i sklepy. Ataki przeprowadzono też z powietrza.
10 tys. czarnoskórych straciło dach nad głową. Straty finansowe: 32 mln dolarów (przeliczając to w 2019 r.). Mnóstwo ludzi opuściło Tulsę. Ci, którzy zostali, przez dekady milczeli o tym, co się wydarzyło.
Miejscy urzędnicy, politycy i "lokalsi" praktycznie nie podejmowali tematu – dlatego Amerykanie przez wiele lat nie mieli w ogóle pojęcia, że gdzieś w jakimś mieście w Oklahomie ktoś bombardował czarnoskórą społeczność. O prawie 300 zabitych nie było śladu w podręcznikach do historii.
Wiele osób chciało powiedzieć światu, co wydarzyło się w Tulsie, ale nie mieli siły przebicia. Powstawały różne prace naukowe, ale nie ujrzały światła dziennego – no może poza światłem Uniwersytetu w Tulsie. Tak naprawdę milczenie przerwano dopiero… po 50 latach! W 1971 r. grupa ocalałych z masakry zorganizowała wydarzenia upamiętniające ofiary zamieszek.
Uczestniczyli w nich i biali i czarnoskórzy mieszkańcy miasta. W 1996 r. zaczęto przygotowywać raport o tym, co stało się w 1921 r. Ukończono go i opublikowano dopiero w 2001 r. Wtedy też urzędnicy przyznali reparacje dla ocalałych i ich krewnych. Co ciekawe, dopiero w 2019 r. (przygotowując się powoli na setną rocznicę) archeolodzy zaczęli szukać masowych grobów.
- Myślałem, że znam amerykańską historię. Pomyślałem: "jak mogło mi to umknąć?". Czułem niesamowity wstyd. Mogłem tak z tym wstydem żyć. Ale zamiast tego zdecydowałem się włączyć tę historię do "Watchmenów" – mówi reżyser serii, Damon Lindelof.
Boli? Ma boleć
Masakra w Tulsie jest dla serialu wyjątkowo ważna. Pokazuje, co się dzieje, gdy nienawiść do drugiego człowieka (tylko dlatego, że ma inny kolor skóry) przekracza wszelkie granice.
W "Watchmenach" twórcy drążą ten temat jak mało kto.
Przez pogrom czarnej społeczności w Tulsie w latach 30. przechodzimy do współczesności i ataku na czarnoskórego policjanta w czasach, w których rozgrywa się akcja serialu. Prezydentem jest Robert Redford (tak, ten aktor), rozpalają się kolejne ogniska białej supremacji (ekstremiści ukrywają się pod maskami Rorschacha), a policjanci wykonują swoje obowiązki, ukrywając prawdziwą tożsamość.
Twórcy doskonale zdawali sobie sprawę, że podejmują wyjątkowo drażliwy temat. Rasizm? Mordowanie czarnoskórych? Lindelof w rozmowie z "LA Times" przyznał, że bardzo bał się tego, jak widzowie odbiorą tę historię. By nie być oskarżonym o rasizm, zatrudnił do pracy nad scenariuszem 12-osobowy zespół (tylko 4 osoby to biali mężczyźni).
Choć wydarzenia w serialu rozgrywają się w alternatywnej rzeczywistości, trudno nie odnosić ich do USA rządów Trumpa. I tu i tu społeczeństwo radykalizuje się.
Za nami dopiero pierwszy odcinek, a już tyle mówi się o tej produkcji. Opinie są mieszane. Tak mocne wybicie tematu rasizmu wielu się nie podoba. 7. Kawaleria, której członkowie są wyznawcami teorii wyższości białych nad czarnoskórymi, jak nic przypomina przecież Ku Klux Klan.
HBO ma już doświadczenie z takimi kontrowersjami. W 2017 r. ogłoszono, że twórcy "Gry o tron" – David Benioff i D.B Weiss – zaczną pracę nad nowym serialem. "Confederate" miało rozgrywać się w alternatywnej rzeczywistości, w której wojnę secesyjną wygrali Konfederaci. To wywołało wielkie oburzenie. Pisano, że w dobie walki z przejawami rasizmu to niestosowne pokazywać świat, w którym wygrali ci, których historia zapamiętała jako największych przeciwników czarnoskórych Amerykanów.
Plany… wyparowały. Latem dowiedzieliśmy się, że duet reżyserów przeszedł do Netfliksa.
HBO znów wkłada kij w mrowisko... Tylko tym razem wszyscy będziemy oglądać tego efekty. Pierwszy odcinek "Watchmenów" obejrzało ponad 1,5 mln widzów. Stacja już zapisała sobie sukces na koncie. Można się spodziewać, że po tylu publikacjach w sieci (też o tej prawdziwej historii), widownia kolejnych odcinków będzie znacznie większa.
Amerykanie mają kolejną produkcję, która pokazuje im, że w ich kraju (nawet jeśli jest to teoretycznie alternatywna rzeczywistość) mają jeszcze sporo problemów do przerobienia. Ktoś wytyka im na oczach świata rasizm - może to właśnie dlatego dyskusja o serialu jest tak gorąca?