Walton Goggins "Deep State: Tajny układ": "Empatia jest niemożliwa, gdy jakiś kraj jest tylko punktem na mapie"
Jak często mówimy o tym największym paradoksie: że mieszkańcy najbogatszego w złoża regionu cierpią ogromną biedę? Zamiast mówić "ludzie Sahary" twórcy serialu "Deep State: Tajny układ" dali im twarze i imiona.
Rozmawiamy z Waltonem Gogginsem (m.in. "Synowie Anarchii" i "Nienawistna ósemka"), który w "Deep State" gra byłego agenta CIA, Nathana Millera. Zadaniem Millera jego ułatwienie amerykańskiemu rządowi prowadzenie interesów w Afryce. Gdy zaczynał pracę, był przekonany, że chroni swój kraj. Im dalej zagłębia się w sieć układów, poznaje kulisy obecności USA w tym regionie świata, tym mniej rozumie, jaki ma cel.
Basia Żelazko, Wirtualna Polska: Czy "Tajny układ" zmienił sposób, w jaki teraz oglądasz i czytasz informacje ze świata?
Walton Goggins: Nie zmienił, bo od zawsze jestem bardzo zainteresowany polityką. Teraz bardziej rozumiem nagłówki i to, co naprawdę oznaczają. Czy jesteś liberałem czy konserwatystą, w każdym medium znajdziesz nagłówki skrojone pod ciebie. Ale to, co mi ten serial dał pod tym względem, to wiedza na temat tego, co dzieje się teraz w regionie Sahary. Przed zdjęciami zobaczyłem dokument "Orphans of Sahara” dotyczący Al Jazeery. Zobaczyłem przejmująco biednych ludzi, którzy żyją w najbogatszej części całego świata. To bardzo mnie poruszyło. Do dziś myślę o tym, jak strasznie ludzie mogą traktować innych ludzi. Do dzisiaj jestem w szoku.
Uważasz, że serial, np. ten może coś zmienić, jeśli chodzi o Afrykę i politykę mocarstw wobec jej zasobów?
Walka o źródła energii jest stara jak dzieje ludzkości, dotyczy to każdej cywilizacji. A Afryka jest kontynentem bardzo bogatym w złoża. Czy serial coś może zmienić? Nie sądzę, by Matthew (Perkhill, twórca, scenarzysta, reżyser "Tajnego układu) – przyp. B. Ż.) miał to na celu. On tworzy przede wszystkim rozrywkę, ale taką, której ludzie będą pożądać, będą myśleć: "chcę wiedzieć, co się wydarzy. Chcę poznać tych ludzi”. Nie wiem, czy tu są jakieś manifesty polityczne, ale dał twarz ludziom, o których na co dzień się nie mówi. Zamiast użyć "ludzi Sahary” tworzy młodą kobietę z imieniem, z twarzą, która walczy i jest pionkiem w tej grze. Gdy to widzisz, nareszcie odczuwasz empatię, która jest niemożliwa, gdy jakiś kraj jest jedynie punktem na mapie. On zaczął rozmowę o tym rejonie i jego mieszkańcach. Bycie częścią tego jest dla mnie bardzo ważne.
Zobacz zwiastun:
Pojawienie się na planie wśród tylu Brytyjczyków było dla ciebie szokiem kulturowym?
Tak, to naprawdę onieśmielające! Wiesz, oni mają Szekspira! ( śmiech). Gdy tylko ktoś się odezwał, myślałem sobie: "to najbardziej inteligentna osoba, jaką poznałem, najlepszy aktor na świecie!” Jestem osobą, która bardzo dużo podróżuje, nie ze względu na pracę, po prostu jestem ciekawy tego, co ludzie mają do powiedzenia, jak żyją, jak wygląda ich świat. I lubię to bardziej nawet od pracy aktora. Pomijając to, co mi przeszkadza w Stanach, jest coś, co uwielbiam w moim kraju: jesteśmy naprawdę otwarci, szczerzy, entuzjastycznie nastawieni. I lubię ten cholerny błysk w oku, lubię tę naszą zuchwałość! Więc gdy byłem już na planie wśród Brytyjczyków, miałem nadzieję, że w niczym ich nie urażę i zjednam ich sobie. I na szczęście dla mnie ta obsada była niesamowita... zrobiłbym to jeszcze raz!
Lubisz swojego bohatera?
Jest wiele rzeczy, za które mogę go nie lubić, ale cenię w nim to, że wierzy w to, co robi. Wierzy w słuszność swoich czynów. Bardzo trzeźwo patrzy na to, jak decyzje rządów wpływają na "zwykłych ludzi”. I jedna z najważniejszych rozmów, jaką miałem z Matthew dotyczyła tego, po co właściwie to robimy? "Kim jest ten facet? Jedyny powód, dla którego tu jestem, to to, że chcę coś ważnego powiedzieć i wiem, że ty też. Dlaczego ludzie mieliby nas wysłuchać?” I znaleźliśmy to, nie mogę ci oczywiście powiedzieć, co to konkretnie jest, ale zadzwoniłem któregoś razu o 4 nad ranem mojego czasu do Matthew i powiedziałem "tak, to właśnie to, pokażemy ludziom, co zrobiła Ameryka”. Postać Nathana jest po to, by dać innym lekcję.
Często grasz postaci z taką mroczną stroną. Wybierasz takie role?
Gdybym miał twarz odpowiednią do komedii romantycznych, to na pewno bym w nich grał. (śmiech) Ale cóż, czerpiesz z tego, co masz. To piękne wyzwanie – grać normalnego faceta, którym zdecydowanie nie jestem! Patrzę na świat w złożony sposób, moja żona także i wychowujemy takie samo dziecko. I serio, nawet chciałbym wrócić do domu i nie myśleć o świecie i o tym wszystkim! To by było tak cholernie prostsze: pracować od 9 do 17, a potem pójść na drinka. Ale taki nie jestem. I to jest właśnie to, co z siebie daję. Troskę i ból bez względu na to, czy akurat gram w dramacie czy komedii. To mnie motywuje, na to zawsze czekam.
Ale to też musiało być fajne doświadczenie. Miałeś tyle scen akcji!
Żartujesz? To było niesamowite! Jestem z Georgii, kiedyś myślałem, że szczytem moich marzeń będzie wybranie się do Nashville! I nagle, trzydzieści lat później, jestem tu, gdzie jestem. I czytając scenariusz miałem tę gonitwę myśli: "o wow.. naprawdę będziemy na Saharze". Wkrótce to stało się moją codziennością. cudownym doświadczeniem było spotykać się z ludźmi po zakończonych zdjęciach, wymieniać wrażeniami, pić wino.
Chciałbyś wrócić na Saharę?
Właściwie to byłem tam 14 lat temu. Po tym, co wydarzyło się 11 września, chciałem dowiedzieć się, o co naprawdę chodzi w tym konflikcie, spędzić trochę czasu w muzułmańskim kraju. Pojechałem tam sam, wynająłem samochód i po prostu ruszyłem w drogę. Zgubiłem się na pustyni i spędziłem tam sześć dni z facetem o imieniu Asan, który nie mówił ani słowa po angielsku, ja z kolei nie mówię po arabsku. Przez sześć dni po prostu szliśmy razem nie rozmawiając ze sobą. I nagle kilkanaście lat później siedzę z ludźmi pijąc wino na tej samej pustyni! Jakby życie zatoczyło koło, to było niesamowite. Wszystko było niesamowite, to był cudowny czas!
Dziekuję za rozmowę.
"Deep State: Tajny układ" w niedziele o 20:10 w telewizji FOX.