TVP czeka rewolucja. Pierwsze przecieki na temat nazwisk prowadzących
- Jest już ustalone, kto będzie prowadził programy informacyjne w nowej TVP. Na rynku mediów odbywa się prawdziwe trzęsienie ziemi - mówi WP osoba, która dostała propozycję pracy u publicznego nadawcy.
07.12.2023 | aktual.: 07.12.2023 19:16
Politycy przygotowującej się do przejęcia władzy koalicji głośno mówią o koniecznych zmianach w TVP. Prawdziwe działania już dokonują się od kilku tygodni na rynku dziennikarskim.
Trwają ruchy w obie strony, prowadzone są kolejne rozmowy, coraz więcej osób już wie, że zmieni pracę i przejdzie do innej stacji. Nowa władza buduje drużynę, próbując jednocześnie zabezpieczyć sobie tyły i uniknąć sabotażu.
Rozmowy, zamieszanie, podwyżki
- W TVP potrzeba co najmniej 200 osób - opowiada anonimowo Wirtualnej Polsce osoba pracująca w mediach, która dostała propozycje pracy w "nowej" TVP. Twierdzi, że od kilku tygodni prawie się tam gotuje: następują niemal masowe ruchy w obie strony - jedni uciekają z TVP, inni dostają propozycje pracy w odświeżonej stacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media piszą o powrocie Tomasza Syguta, dawnego menedżera z TVP, który obecnie pracuje w zarządzie warszawskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego MZA, ale "to nie on negocjuje z przyszłymi pracownikami", jak twierdzi nasz informator.
Według tej samej osoby, skala ruchów personalnych jest tak duża, że "nie wiadomo, czy Polsatowi uda się jeszcze w ogóle skleić grafik newsroomu". Dochodzące nas słuchy z korytarzy TVN mówią natomiast o planowanych sporych podwyżkach płac, dzięki którym stacja chce zatrzymać osoby rekrutowane do TVP. Atmosfera w redakcjach też ma wskazywać na oznaki napięcia i oczekiwania.
Giełda nazwisk
- Jest już nawet podział na to, kto poprowadzi poszczególne programy: "Panoramę", "Wiadomości", jakkolwiek będą się nazywały po zmianach - mówi anonimowo osoba, która postanowiła uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej tego, co się dziś dzieje w mediach.
Czy znane są już jakieś nazwiska? Nikt nie chce mówić o tym otwarcie, ale Wirtualnej Polsce udało się zbudować listę kilku osób, które są typowane do pojawienia się na antenie odświeżonej TVP. To Marta Budzyńska-Giersz, Michał Cholewiński i jego żona Agata Biały-Cholewińska, Paweł Gadomski oraz Anna Hałas.
Oprócz osób związanych ostatnio z Polsatem mówi się też o pracownikach innych redakcji, a na liście "do zatrudnienia" mają być m.in. Kamil Dziubka z Onetu czy Paweł Płuska, reporter "Faktów" TVN24. Mówi się także o wielu osobach wydających materiały, takich, które nie pojawiają się na ekranie, a więc ich twarze i nazwiska nie są powszechnie znane.
Wirtualna Polska zapytała wymienione w tekście osoby, czy w ostatnim czasie otrzymywały jakieś propozycje ew. wejścia na antenę Telewizji Polskiej. Marta Budzyńska-Giersz, Michał Cholewiński i Kamil Dziubka w odpowiedzi na wysłane zapytania zaprzeczyli, by kontaktowano się z nimi w sprawie nawiązania współpracy z TVP, dodając, że "nie potwierdzają plotek".
Anna Hałas przekazała nam, że "jest dziennikarką Polsatu i to wszystko, co ma do powiedzenia w tej sprawie". - Kto niby miał ze mną rozmawiać? Ja nic o tym nie wiem - dodała.
Sabotaż jest możliwy
Zmiany muszą być głębokie, a wymiana osób, które do tej pory prowadziły programy informacyjne w TVP - szeroko zakrojona. Powodów jest wiele: oprócz ideowych w rozmowach z ludźmi z mediów pojawia się jednak jeszcze coś: realna obawa, że dawna ekipa może sabotować działania nowej.
Nie są to lęki przesadzone, przynajmniej z technologicznego punktu widzenia. Wirtualnej Polsce udało się dotrzeć do osoby, która ma duże doświadczenie w wydawaniu programów informacyjnych na żywo w największych stacjach i zapewnia, że "nabroić" można naprawdę mocno. Podaje kilka przykładów dość prostych działań, za pomocą których można dość skutecznie popsuć wydawany na żywo program informacyjny.
- Jeśli po "startówce", czyli tym, co czyta osoba prowadząca, pojawia się wcześniej nagrany materiał, można go podmienić i wyemitować zupełnie coś innego od tego, co było zaplanowane przez osobę wydającą - wyjaśnia.
To oczywiście wymaga przygotowania wcześniej alternatywnego materiału, co bez zaplecza technicznego może być trudne, ale możliwe.
- No ale jest też prostszy sposób - dodaje nasze źródło. - Wystarczy nie wyemitować przygotowanego materiału. W ogóle go nie puścić. To najszybszy sabotaż. Można też pójść krok dalej i w zamian za to połączyć się na żywo z kimś w terenie.
Taka osoba mogłaby, teoretycznie, mówić na żywo o czymś, co byłoby niezgodne z zamierzeniami osoby wydającej program. Zagrożenie jest więc realne, nic więc dziwnego, że zapowiadana miotła czyszcząca sytuację w TVP musi być naprawdę dokładna. Tektoniczne ruchy w mediach trwają.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.