TV Republika ruszyła z programem śniadaniowym. "Wstajemy" to dziwny eksperyment
W poniedziałek 8 kwietnia kilka minut po szóstej rano Anna Popek i Rafał Patyra przywitali widzów Telewizji Republika w zupełnie nowym formacie. Program "Wstajemy" z pozoru przypomina klasyczną "śniadaniówkę", ale nie tylko technicznie pozostawia sporo do życzenia.
"Historyczny moment", "Jesteśmy najwcześniejszą polską śniadaniówką" - mówili Popek i Patyra na wstępie nowego formatu, o którym mówiło się już kilka tygodni temu. "Wstajemy" z założenia jest programem śniadaniowym na wzór "Pytania na śniadanie" czy "Dzień Dobry TVN". W praktyce nie stanowi jednak żadnej konkurencji - szczególnie, jeśli będzie nadal realizowany w obecnym kształcie.
Pierwszym zaskoczeniem był czas emisji. Jeszcze niedawno zapowiadano, że program będzie nadawany w dni powszednie od 6:30. Później Anna Popek mówiła o 6:05 i prowadzeniu "Wstajemy" przez 45 minut. Ostatecznie pierwszy odcinek rozpoczął się o 6:09 i trwał do 7:18, zabierając trochę czasu antenowego Michałowi Rachoniowi. Drugie zdziwienie wiązało się z "wirtualnym" studiem, w którym poza meblami i prowadzącymi wszystko było wykreowane z pomocą grafiki komputerowej i zielonego tła. Cyfrowa scenografia jest częstym widokiem w programach Telewizji Republika, ale w śniadaniówce, w której gospodarze przemieszczają się po studiu i zapraszają gości, była ona bardzo rażąca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzecia sprawa, to same meble. Patyra i Popek siedzieli na wąskiej, dwuosobowej sofie. Naprzeciwko ustawiono podobny mebel dla trzech osób, który mógł być wygodny dla jednego zaproszonego gościa. Ale kiedy posadzono na sofie trzy panie, opowiadające o zmianach w szkole i pracach domowych, wyglądało to niezbyt korzystnie.
"Wstajemy" zaliczyło też kilka technicznych wpadek. Już na samym początku, gdy miał polecieć pierwszy reportaż nagrany w warszawskim ZOO, dźwięk wyprzedził wyświetlany obraz. Później wpadkę zaliczył dziennikarz omawiający wynik wyborów samorządowych. Przez dłuższą chwilę mówił do niewłaściwej kamery, prezentując widzom swój profil. I dopiero po słyszalnej uwadze kogoś z ekipy odwrócił się do odpowiedniego obiektywu.
Jeśli chodzi o dobór tematów, twórcy "Wstajemy" postawili na charakterystyczną dla śniadaniówek różnorodność. Była więc rozmowa z lekarzem o depresji, pojawił się artysta tworzący witraże, historyk z IPN opowiadał o Halinie Konopackiej, był kącik pogodowy i kulinarny. Ten ostatni kręcono w Puszczy Noteckiej przed domem Karola Kusa. Muzyk z zespołu Taraka i autor kulinarnego fanpage’a "Masz to w lesie" pokazywał tradycyjną metodę pieczenia chleba i wypadł naprawdę dobrze podczas dwóch krótkich wejść na antenę.
Poza tym wyświetlano wcześniej przygotowane reportaże z ZOO i kawiarni/sklepu charytatywnego, w którym Anna Popek raczyła się afrykańską kawą. Była też interakcja z widzami poprzez media społecznościowe, którzy wysyłali do studia zdjęcia swoich zwierząt domowych. Wszystko to przez raptem godzinę, którą poświęcono na cały program "Wstajemy" (z jedną krótką przerwą reklamową). Przypomnijmy, że śniadaniówki TVP2 i TVN są ponad trzy razy dłuższe, mając przy tym znacznie więcej reklam.
"Wstajemy", a później "Jedziemy"
Po obejrzeniu pierwszego odcinka "Wstajemy" nasuwa się pytanie: dla kogo powstał ten program? Emisja o tak wczesnej porze (6-7 rano) i tylko przez godzinę wydaje się być dziwnym eksperymentem. Nie wiadomo, czy produkcja zamierza w przyszłości wydłużyć czas nadawania śniadaniówki. Ale jeśli tak, to "Wstajemy" będzie musiało wypchnąć z ramówki "Jedziemy" Michała Rachonia, które startuje tradycyjnie kilka minut po siódmej. I dotychczas było jednym z flagowych programów Republiki.
Rafał Patyra i Anna Popek sprawdzili się znakomicie, co nie powinno dziwić - Popek jest prawdziwą weteranką śniadaniówek, która debiutowała w "Kawa czy herbata?" dosłownie ćwierć wieku temu. A później przez wiele lat prowadziła "Pytanie na śniadanie". Patyra również udzielał się w śniadaniówce TVP2, gdzie prowadził przegląd prasy.
Doświadczeni prezenterzy są silnym ogniwem "Wstajemy", nie czuć było u nich tremy, świetnie się dogadywali i uzupełniali. Jeżeli jednak ich program ma trwać tylko godzinę, to będzie tylko namiastką popularnych śniadaniówek. Ze sztucznym tłem i wąskimi sofami.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: