Top of the Top Sopot Festival 2023. Publiczność zakrzyczała Prokopa. Nawet nie ukrywał, że się poddaje
W Sopocie musiał okiełznać zestresowanego kolegę i dającą się ponieść charyzmie koleżankę. Marcin Prokop to człowiek do zadań specjalnych. Jego żarty bawiły publiczność do łez. Tylko raz dał się "zakrzyczeć" rozentuzjazmowanemu tłumowi.
22.08.2023 | aktual.: 23.08.2023 07:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To właśnie we wtorek 22 sierpnia, drugiego dnia Top of the Top Sopot Festival 2023, artyści walczyli o jedną z najważniejszych nagród muzycznych w Polsce, czyli Bursztynowego Słowika. Wśród nominowanych, których utwory ujrzały światło dzienne w ostatnich 12 miesiącach, znaleźli się: Effy, Daria ze Śląska, Aden Foyer, Bovska, Kwiat Jabłoni, Paula Roma i Rubens.
Zanim jednak poznaliśmy laureata tej prestiżowej nagrody, na scenie zaprezentowali się artyści z obu koncertów: #SummerVibes i Bursztynowego Słowika, wstępując naprzemiennie. Swoje największe hity, niekiedy w nowych aranżacjach, wyśpiewali m.in. Lady Pank, Wilki, Kayah, Agnieszka Chylińska, Ewa Farna, Cleo, Blue Café, Margaret i Joanna Liszowska, czyli Lisha & The Men.
We wtorkowy wieczór na scenie pojawił się nieco skromniejszy zestaw prowadzących, niż w poniedziałek. Zamiast sześciu, tylko troje. I znów doświadczonego konferansjera Marcina Prokopa zestawiono z mniej doświadczonymi Wojciechem Łozowskim i Mery Spolsky. Znów strzał w kolano?
22.08.2023 Top Of The Top Sopot Festival 2023 - DZIEŃ 2 #SUMMERVIBES
Znów ta sama śpiewka...
Nieodzownym elementem wszystkich koncertów, które organizują wielkie telewizje, są występy dobrze znanych artystów, których hity publiczność chętnie śpiewa. Co może pójść nie tak? Wielki wykonawca może np. nie być w formie. Taka było w przypadku Janusza Panasewicza.
Jego wokal zdecydowanie odbiegał od jakości muzycznej, jaką reprezentowali instrumentaliści Lady Pank. Zachwycić mogły zwłaszcza partie solowe Jana Borysewicza czy klawiszowca, Wojciecha Olszaka. I choć publiczność mocno pomagała wokaliście Lady Pank, to jednak piosenki "Mniej niż zero", "Kryzysowa narzeczona" czy "Tacy sami" nie brzmiały najlepiej.
Nieco lepiej wyszły kawałki, które zespół zaprezentował na drugim wejściu, po przerwie reklamowej. "Zostawcie Titanica" zostało zaśpiewane z nową energią, a przy nieco zmienionej odsłonie "Zawsze tam gdzie ty" tłum wzruszał się i szalał.
Kolejna na scenie zjawiła się Ewa Farna. Po numerach "Na skróty" i "Ulubiona rzecz" 30-latka zaśpiewała wakacyjną, nieco latynoską wersję przeboju "Znak". Tu nie było mowy o fałszywych nutach. Ewa Farna wyglądała pięknie, a i wokalnie zdała egzamin na piątkę.
Z artystów rywalizujących o Bursztynowego Słowika pierwszy zaprezentował się pochodzący z Norwegii Aden Foyer, w właściwie Jonas Engelschion Mjaset. Ten młody producent muzyczny, wokalista i autor tekstów publiczności w Operze Leśnej zaprezentował utwór "The Ballet Girl".
W Sopocie królowa była jedna?
Zanim na scenie pojawiła się Agnieszka Chylińska i rozpoczęła swój recital, publiczność oszalała. Artystkę próbował zapowiedzieć Marcin Prokop, jednak jego słowa zagłuszał wiwatujący tłum, który dostrzegł, że wokalistka za chwilę zjawi się na scenie. Prowadzący z pobłażliwym uśmiechem wyglądał jakby się poddał i po prostu oddał głos Chylińskiej.
A ta nie zawiodła swoich fanów. Występ rozpoczęła wakacyjną aranżacją piosenki "Kiedy powiem sobie dość". Później zaśpiewała "Kiedyś do ciebie wrócę" i "Winną", co jakiś czas nawiązując kontakt z publicznością, która dosłownie jadła jej z ręki.
Później przyszedł czas na Kayah, która jak przyszło na wielką diwą, porwała sopocką widownię z krzeseł. Artystka rozpoczęła od nowej aranżacji "Testosteronu". Kolejny utwór Kayah wykonała już w duecie, ponieważ na scenie dołączyła do niej Margaret. Panie zaśpiewały "Vino" w korespondujących ze sobą kreacjach, przypominających prześwitujące kolczugi.
Słowiki w cieniu gwiazd
Kolejna na scenie pojawiła się walcząca o Bursztynowego Słowika Effy, czyli Kasia Sawczuk z piosenką "Nie broń mi". Aktorka miała chyba pecha, że wystąpiła po takich petardach jak Chylińska, Kayah i Margaret, bo wyszło dość blado.
Po krótkim koncercie Mesajah, czyli reprezentancie polskiego reggae, na scenie pojawiła się kolejna artystka walcząca o Bursztynowego Słowika. Paula Roma, którą można kojarzyć chociażby z programu "The Voice of Poland", zaśpiewała utwór "Śmiało".
Nie da się nie zauważyć, że to właśnie wykonawcy z koncertu #SummerVibe porywali sopocką publiczność. Widownia ponownie ożywiła się, gdy rozbrzmiało "Urke" i "Love Story" Wików. I choć występ, rywalizującej o statuetkę Bovskiej z utworem "Ziemia mi się pali", był charyzmatyczny i dopracowany, nie mogła ona liczyć na takie zaangażowanie tłumu, jak Gawliński.
Zobacz także
Przed potężną przerwą reklamową na scenie ponownie pojawiła się Margaret i tym razem zupełnie solo. Wokalistka rozpoczęła od swojego dobrze bujającego hitu "Serce bajla", a później zaśpiewała letnią aranżację piosenki "Reksiu".
Po "krótkiej" reklamowej przerwie i ponownym wejściu Lady Pank zaprezentował się kolejny "konkursowy" artysta, czyli Rubens z piosenką "Pantera Disco". Po tym nonszalanckim luzie tego wokalisty i jego muzyków na scenie pojawiła się aktorka Joanna Liszowska i jej Lisha & The Men z debiutanckim kawałkiem "Zatańcz".
Kolejne dwa występy to ostatnich artystów rywalizujących o Bursztynowego Słowika, Najpierw na przed sopocką publicznością pojawił się Kwiat Jabłoni, czyli Jacek i Katarzyna Sienkiewiczowie, którzy wykonali numer "Od nowa". Konkurs zamykała z kolei Daria ze Śląska i jej "Gambino". Koncert zamykał recital Blue Cafe i Łukasza Zagrobelnego.
Marcin, Mery i Łozo
Tym zestawem prowadzących TVN sporo ryzykował. I o ile Marcin Prokop to wybór pewny - dziennikarz ma ogromne doświadczenie na tego typu imprezach, to już jego towarzysze niekoniecznie. Mary Spolsky to ekstrawertyczna postać polskiej sceny muzycznej. Swój indywidualizm podkreśliła już nietypowym, jak na sopocki festiwal, strojem, który zresztą był dość negatywnie komentowany przez internautów.
Trzeba jednak przyznać, że o ile pokrzykiwania artystki mogły być irytujące, to ma ona doskonałą dykcję, na scenie czuje się pewnie, a z Marcinem Prokopem łapała fajny kontakt.
O Wojtku Łozowskim można z pewnością powiedzieć jedno - zjadła go trema. Nie był tak wyrazistą postacią, jak jego towarzysze.
Na końcu skupmy się na mistrzu ceremonii, czyli Marcinie Prokopie, który doskonale ogarniał zestresowanego kolegę i galopującą na rumaku własnej charyzmy Mery Spolsky. Co więcej, jego dowcipy doskonale "siadały" widowni, która zwłaszcza przy żarciku o Janku Borysewiczu, dosłownie "wyła". Podsumowując: wtorkowi prowadzący w znacznie lepszej formie niż ci z poniedziałku.
A do kogo powędrował Bursztynowy Słowik? Głosami telewidzów statuetkę zgarnęło rodzeństwo Sienkiewiczów czyli Kwiat Jabłoni.