"To, z czego wynikała duchowość kiedyś, zostało zastąpione przez instytucję nazywaną Kościołem". Rozmowa z Kasią Adamik i Olgą Chajdas o "Krakowskich potworach"
"Krakowskie potwory" to ośmioodcinkowy serial oparty na mitologii słowiańskiej i legendach dawnego Krakowa, to zarazem pierwsza polska produkcja Netfliksa z gatunku supernatural. Intryga krąży wokół pradawnych potworów i żądnych krwi bóstw, które budzą się po wielowiekowym uśpieniu i trafiają do stolicy Małopolski. Z Kasią Adamik i Olgą Chajdas, twórczyniami serialu, rozmawiał Mateusz Demski.
Mateusz Demski: Skąd w ogóle pomysł na tytułowe potwory?
Olga Chajdas: Tytuł "Krakowskie potwory" jest dwuznaczny. Z jednej strony, ma wymiar całkiem dosłowny, bo opowiadamy oczywiście o bestiach, które mają źródła w mitologii słowiańskiej. Z drugiej – można potraktować całość serialu jako uniwersalną opowieść o tym, że każdy z nas takiego potwora ma w sobie. Wszyscy jesteśmy rozdarci między dobrem a złem. Te tytułowe potwory mogą więc być namacalne, stanowić element naszej codzienności.
Kasia Adamik: Bardzo ważna była dla nas ta codzienność, o której wspomina Olga. Elementami nadnaturalnymi posługujemy się z umiarem – nie chciałyśmy wprowadzać do opowieści żadnych wróżek czy gwiezdnego pyłu. Świat serialu miał być od początku namacalny, wręcz analogowy. Dlatego bogowie i demony, którzy pojawiają się na ekranie, są przyziemne i podobne ludziom. To jest zresztą charakterystyczne dla plemion słowiańskich, od których wyszłyśmy, pracując nad historią. W tamtych odległych czasach ludzie wyobrażali sobie, że bóstwa współistnieją z nimi – bogowie mogli mieć dzieci ze śmiertelnikami. Taki motyw znaleźć można też w mitologii greckiej czy skandynawskiej, znanym nam trochę lepiej, dzięki popkulturze, która po te wierzenia chętnie sięga.
Za to nie często sięga do kultury słowiańskiej.
K.A.: Znany jest oczywiście przykład "Wiedźmina", który czerpie z mitologii słowiańskiej, ale równie silnie czerpie z innych źródeł, na przykład z baśni pokroju "Pięknej i Bestii". Jest to zatem miszmasz wielu referencji. Nam natomiast zależało na dotarciu do źródeł pradawnych wierzeń, ale okazało się, że praktycznie nic o nich nie wiadomo. Naukowo zaczęto zajmować się tą tematyką dopiero w XIX wieku, co oznacza, że te publikacje nie są wcale wiarygodnym potwierdzeniem tego, w co ludzie wierzyli dwa tysiące lat temu. Ten relatywnie niewielki zasób źródeł dawał nam dużo wolności, mogłyśmy potraktować temat w sposób autorski.
O.Ch.: To, co jednak udało nam się odkryć w zapisach, które znamy współcześnie, to fakt, że dane wierzenia miały zawsze konkretny obraz i strukturę, ponieważ z czymś się ludziom kojarzyły. Razem z główną scenarzystką Magdą Lankosz szukałyśmy sposobu do odczytania tych tropów i stąd też wziął się wizerunek naszych potworów.
K.A.: W ten sposób opracowywałyśmy, jak wyglądać ma na przykład Aitwar, czyli bóstwo ochronne i wierny anioł stróż naszej głównej bohaterki. W mitologii słowiańskiej Aitwar – w przeciwieństwie do aniołów znanych z chrześcijaństwa – miała cechy węża. Nasza Aitwar ma więc w sobie elementy zwierzęco-florystyczne: jej skóra ma runiczne tatuaże, a jej twarz i ciało mają cechy gadzie. Bliskość z naturą była zresztą w tamtych czasach niezwykle istotna. Kiedyś, w przeciwieństwie do naszych czasów, plemiona nie bały się kontaktu z przyrodą.
Różnica między chrześcijaństwem a wierzeniami słowiańskimi polega chyba również na pozycji, jaką zajmują kobiety. Z waszego serialu można wnioskować, że dawniej kobiety miały wyższy status. Były traktowane jak bóstwa, były symbolem pomyślności.
K.A.: Nie chcę spoilerować i zdradzać szczegółów, ale w serialu bawimy się znaną legendą. Wymyśliłyśmy sobie jej wariant feministyczny, w którym to kobieta przejmuje główną rolę. Wydało nam się to fajną grą z tym, co wiemy i czego w zasadzie nie wiemy ze względu na mały zasób tekstów źródłowych.
O.Ch.: Jednocześnie kiedyś to było naturalne. W czasach pogańskich działały prawie tylko matriarchalne społeczeństwa. Kobieta dawała życie, dlatego czczono ją i szanowano. Dopiero jak do Europy zaczęły wkraczać patriarchalne grupy, wyparto to, co biologiczne, cielesne i pierwotne. Powoli zaczęło zanikać to, w co kobiety wierzyły – spójność z Matką Ziemią.
Wspomniałyście cielesność, a motyw ten bezpośrednio łączy się z serialem. Bohaterowie często odprawiają w nim prasłowiańskie rytuały, a co za tym idzie – aktorzy głównie grają ciałem, co wygląda jak żywcem wyjęte z teatru.
O.Ch.: To dlatego, że próbowałyśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak te rytuały mogły wyglądać i z czego mogły wynikać. Na ten temat rozmawiałyśmy ze specjalistą od języków prasłowiańskich, Teodorem Koschem. Wytłumaczył nam, że fonetyka różnych słów wynikała przede wszystkim z ciała. Rytuały rozpisałyśmy w scenariuszu jako dialogi, nasz konsultant tłumaczył je na skrótowe i symboliczne dźwięki, a następnie choreografka ubierała to w konkretne ruchy.
K.A.: Dodam jeszcze, że chodziło o seksualność, która byłaby ukazana poza obszarem tabu. Nagość dzisiaj gorszy, jest definiowana kulturowo, kiedyś natomiast była częścią natury człowieka. Seksualność nie stanowiła problemu, nie była piętnowana. Wprost przeciwnie: cechowała ją wolność. Dlatego też bóstwa w serialu są wyzwolone seksualnie – nie poddają się żadnym kategoriom i ograniczeniom.
Jednocześnie zwróciłem uwagę, że oprócz mowy ciała, tytułowe potwory posługują się bardzo dziwnym, niezrozumiałym dialektem.
O.Ch.: Demony i bóstwa w serialu budzą się po wielowiekowym uśpieniu, a przecież język, jakim posługiwali się nasi słowiańscy przodkowie, różni się od współczesnej polszczyzny. Na potrzeby serialu nasz konsultant stworzył sztuczny język "prasłowiański", mieszając m.in. język staro-cerkiewno-słowiański i bułgarski, który jest prawdopodobnie najbliższy temu, którym mogli się posługiwać nasi przodkowie.
A dlaczego wybrałyście akurat Kraków?
O.Ch.: Jest kilka powodów. Po pierwsze, Kraków jest miejscem nieogranym filmowo, albo ogranym w kolorowy sposób przez komedie romantyczne. Druga, ważniejsza sprawa – zależało nam na miejscu, które pasowałoby do świata słowiańskich wierzeń. Jeżeli plemię Słowian mogło mieć gdzieś swoje źródła, to właśnie na bagnach, które znajdowały się na terenie dzisiejszego Krakowa. W trakcie naszego researchu okazało się, że większość krakowskich kościołów powstała właśnie na miejscach pogańskich kultów. To oznacza, że rozwój religijności w Polsce opierał się na przekształceniu pewnych tradycji, które były już ludziom bliskie.
K.A.: Znana jest także historia o miejscach mocy, tak zwanych czakrach, które mają znajdować się w Krakowie. To miasto zbudowane na warstwach różnorakich historii, mitów i legend. Wiadomo poza tym, że Kraków to również wymarzone miejsce do zdjęć ze względu na lokacje: gotycka architektura jest piękna i mroczna zarazem, co doskonale wpisuje się w naszą historię. Nie wyobrażam sobie, że ten serial mógłby powstać w Warszawie.
Na samym początku powiedziałyście, że "Krakowskie potwory" można traktować również metaforycznie – jako opowieść o tym, że każdy z nas nosi w sobie monstrum. Nabiera to dodatkowego znaczenia, kiedy patrzy się na to, co dzieje się tuż za naszą granicą.
O.Ch.: Nie porównujemy oczywiście tych sytuacji, ale Kijów – podobnie jak Kraków – był przez słowiańskie ludy uznawany za ważne miejsce mocy. Teraz dzieje się to, co można znaleźć w mitach naszych przodków, którzy wierzyli, że najbardziej święte miejsca są zawsze atakowane przez zło. Oczywiście to zło w ludzkości istniało i będzie istnieć. Nie chodzi więc o to, aby je zlikwidować, ale by umieć znaleźć balans i umieć mu się przeciwstawiać.
K.A.: Słowianie wierzyli w siłę harmonii, współistnienia dobra i zła na świecie. Według nich te dwie walczące ze sobą siły mogły występować w świecie, ale potrzebna była między nimi równowaga. W przeciwnym razie, co zresztą widzimy dziś w Ukrainie, świat się rozpadnie.
Premiera "Krakowskich potworów" 18 marca na Netfliksie.
Kasia Adamik – reżyserka, storybordzistka, plastyczka, członkini PAF. Absolwentka Wydziału Grafiki na ASP w Brukseli. Znana z reżyserii takich filmów jak: "Erotica 2022", "Amok", "Janosik. Prawdziwa historia", "Boisko bezdomnych" czy "Szczekając na świat" (nominowany do Głównej Nagrody Jury na Festiwalu Filmowym Sundance 2002 oraz zdobywca Nagrody Specjalnej za najlepszy film na Warszawskim Festiwalu Filmowym).
Olga Chajdas – reżyserka i scenarzystka. Współpracowała z warszawskimi teatrami, m.in. Teatrem Na Woli, Teatrem Studio czy Och-Teatrem. Jej debiut, pełnometrażowy film "Nina", otrzymał m.in. Główną Nagrodę w Konkursie Filmów Polskich na festiwalu Camerimage.