"Układanka" na Netfliksie. Tę akcję zapamiętacie na długo [RECENZJA]

"Układanka" to nowa produkcja Netfliksa, która jest obecnie najchętniej oglądanym serialem przez polskich użytkowników. To w miarę wciągający thriller, który warto zobaczyć już dla szokującej sekwencji w restauracji. Takiego napięcia nie wygenerował ostatnio żaden serial streamingowego giganta.

Jedna sekwencja w "Układance" robi ogromne wrażenie
Jedna sekwencja w "Układance" robi ogromne wrażenie
Źródło zdjęć: © fot. Netlix
Kamil Dachnij

"Układanka" zaczyna się dość sennie. Oglądamy migawki z nieciekawego życia 30-letniej Andy Oliver. Bohaterka postanawia po pracy spotkać się w restauracji ze swoją matką Laurą, lekarką pracującą w ośrodku dla weteranów. Kobiety odbywają rozmowę, jakich zapewne miały w życiu wiele. Wszystko zmienia się w ósmej minucie pierwszego odcinka.

Pewien młody mężczyzna wyciąga broń i zabija kobiety, które dziękowały Laurze za jej pracę. Psychopata po chwili skupia swoją uwagę na Andy. Jej matka próbuje go jakoś przekonać, by nie robił krzywdy córce. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli i finał tego zdarzenia jest szokujący. Tak świetnie nakręconej, pełnej napięcia sekwencji dawno nie było w żadnym serialu Netfliksa. Jest to idealne wprowadzenie w historię.

Zobacz też: zwiastun serialu "Układanka"

Postawa Laury staje się szybko medialną sensacją, co sprowadza na nią kłopoty. Po brutalnej napaści w domu jej córka musi uciekać, nie wiedząc, co tak naprawdę się dzieje.

Wyjściowy motyw fabularny "Układanki" bardzo przypomina wybitny film Davida Cronenberga "Historia przemocy". Tam też postać grana przez Viggo Mortensena po swoim bohaterskim czynie zyskała rozgłos, który przyciągnął uwagę niechcianych ludzi. Na tym jednak podobieństwa się kończą. "Układanka" nie jest tak aż tak zwodniczym seansem jak dzieło Cronenberga.

Serial Netfliksa, który oparto na powieści Karin Slaughter, to dużo prostsza i zdecydowanie mniej psychologiczna opowieść w porównaniu z "Historią przemocy". To przede wszystkim solidnie zrobiony thriller, który utrzymuje nas w napięciu przez osiem odcinków głównie za sprawą tajemnicy, jaka spowija przeszłość Laury.

Ma się jednak wrażenie, że fabułę, niepozbawioną przecież mocnych zwrotów akcji, można było spokojnie skrócić o przynajmniej dwie godziny. Tym bardziej, że z czasem staje się dość niespójna i zbyt powolna. Za dużo czasu poświęca też Andy (Bella Heathcote), która, co tu dużo mówić, nie należy do najmądrzejszych bohaterek. I jestem pewny, że nie wszyscy będą zachwyceni finałem.

Jednak warto sprawdzić ten serial dla samej Toni Collette, która wcieliła się w Laurę. Ta wspaniała aktorka utrzymuje "Układankę" w całości. Jej kreacja to prawdziwy wachlarz emocji – nie da się przejść obojętnie wobec jej nagłych zmian nastroju czy niezwykle nawiedzonego spojrzenia, które pojawia się u niej w chwilach zagrożenia. To rodzaj roli, który od razu zapada w pamięć.

Zdaję sobie sprawę, że Netflix produkuje tak wiele filmów i seriali, że naprawdę ciężko znaleźć na nie czas. "Układanka" nie zmieni niczyjego życia, ale pomimo swoich mankamentów potrafi wciągnąć. Na pewno jest lepszym serialem niż niejedna rzecz, jaką oferował nam ostatnimi czasy streamingowy gigant.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)