"The Crown" 3: Umarła królowa, niech żyje królowa! Netflix daje nam nową Elżbietę [RECENZJA]
Jęk zawodu po tym, jak twórcy netfliksowego hitu wyjawili, że wymieniają całą obsadę po dwóch sezonach "The Crown", był uzasadniony. W końcu Claire Foy (Elżbieta II), Matt Smith (książę Filip) i Vanessa Kirby (księżniczka Małgorzata) stworzyli tak niezapomniane kreacje aktorskie, że fani mieli prawo czuć żal. Tylko szaleniec mógłby z lekkim sercem wejść w takie buty.
By zastąpić Foy (która za rolę Elżbiety dostała Złotego Globa i Emmy) trzeba by być chyba samą królową! Jakie szczęście, że Netflix… właśnie ją znalazł. Olivia Colman, która stała się nową monarchinią w trzeciej części, otrzymała na początku tego roku Oscara za rolę królowej Anny w "Faworycie". Czy ktokolwiek mógłby nie wierzyć, że to się uda? W dodatku partnerują jej charyzmatyczna Helena Bonham Carter i Tobias Menzies, dla których role siostry i męża królowej chyba były stworzone! Więc tak: udało się i to bardzo!
Trzeci sezon jednej z najdroższych produkcji giganta wciąż zachwyca poziomem realizacji, rozmachem, uwagą dla detalu. To cały czas jest świetnie napisana historia, porywająca fabuła i sprawna, wciągająca narracja. Kolejną wartością "The Crown" jest to, że każdy odcinek można oglądać w oderwaniu od reszty, jak krótki film. Bo gra aktorska, dialogi, scenografia i charakteryzacja to wręcz oscarowy poziom. Mamy rok 2019, więc komplementowanie serialu słowami "dobry jak film", już nieco straciło na świeżości. Ale tak, musicie uwierzyć, że to produkcja nawet dla wymagających widzów.
Colman jako królowa jest powściągliwa i wycofana. Jedną miną i spojrzeniem dużych oczu potrafi oddać cały kosmos emocji, które może skrywać jedna z najważniejszych głów na świecie. Przy niej Bonham Carter to fajerwerk nastrojów.
Grająca piękną Małgorzatę aktorka uwodzi nie tyle urodą, co wdziękiem i humorem - wręcz elektryzuje osobowością. Ta różnica między siostrami jest zresztą źródłem napięć i cierpień, o których "The Crown" opowiada.
Tobias Menzies stworzył Filipa, który wyrósł już z chłopięcych romansów i zbliża się do czasu kryzysu wieku średniego. Jego Filip to arystokrata z krwi i kości: wyniosły i bez najmniejszego ruchu na kamiennej twarzy mówiący "nie rodzimy się równi".
Poznajemy po raz pierwszy dorosłego księcia Karola. Książę Walii w prawdziwym życiu nie cieszy się szczególnym uwielbieniem poddanych i mediów, ale dzięki swojej serialowej postaci może zostać polubiony. Josh O'Connor stworzył postać zagubioną, odrzuconą i zahukaną przez monarchinię. Każdy, kto pokochał serialową Elżbietę, z bólem serca będzie patrzeć, jak jest okrutna i nieczuła dla swojego syna. Nieśmiały i samotny Karol już w przyszłym sezonie poślubi księżną Dianę. Kto wie, jak twórcy przedstawią historię ich tragicznego małżeństwa? To, jak budują tę postać dzisiaj, zapowiada naprawdę interesujący rozwój wypadków.
Fabuła trzeciego sezonu obejmuje lata 1964-1977. Przypomina tragedię w górniczej wiosce Aberfen, inwestyturę Karola na księcia Walii czy wizytę Małgorzaty w USA. Pierwszy odcinek rozpoczyna scena, w której królowa Elżbieta gorzko stwierdza, że czas nie jest dla nikogo łaskawy, a ona sama się postarzała. Nie wierzcie w te słowa do końca, "The Crown" z każdym kolejnym rokiem jest tylko lepsze!