Telewizyjna kamera kocha Mariusza Szczygła. "Nina Terentiew uważa mnie za swoją największą porażkę zawodową"

Mariusz Szczygieł był przez sześć lat gwiazdą telewizji. Przecierał szlak królowej polskiego talk-show Ewie Drzyzdze. Potem zniknął z wizji i skupił się na pisaniu. W najnowszym wywiadzie rozwinął wątek swojego powrotu na mały ekran. Pojawiło się odwołanie do pana zła i ciemności.

Mariusz Szczygieł zaczynał karierę w tygodniku "Na Przełaj"
Mariusz Szczygieł zaczynał karierę w tygodniku "Na Przełaj"
Źródło zdjęć: © AKPA

W latach 1995-2001 Mariusz Szczygieł prowadził "Na każdy temat", który uchodzi za pierwszy polski talk-show, pomijając słynne "Tele-Echo", w którym prowadząca Irena Dziedzic pisała nie tylko pytania dla siebie, ale również odpowiedzi dla gości. Program Polsatu cieszył się ogromną popularnością ze względu na śmiałe obyczajowo tematy oraz ujmujący styl prowadzenia rozmów przez Szczygła, który wszystkiemu się dziwił i wiecznie był wszystkiego ciekaw.

Po tej przygodzie dziennikarz wrócił do tego, w czym czuł się najlepiej, czyli do pisania reportaży i tworzenia literatury. Pośród licznych nagród, jakie otrzymał, znalazły się m.in. Europejska Nagroda Książkowa za "Gottland" i "Nike" za "Nie ma". Od 22 lat Mariusz Szczygieł jest regularnie kuszony przez różnych decydentów, aby wrócił do telewizji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Nina Terentiew uważa mnie za swoją największą porażkę zawodową. Nie udało jej się mnie zwabić niczym, zwłaszcza honorarium. Nie jestem uzależniony od pieniędzy - powiedział w rozmowie z Plejadą.

Pisarz zapiera się przed telewizją rękami i nogami, dostrzegając w niej wręcz szatańską moc oddziałującą na jego umysł.

- Telewizja i kamera wywołują we mnie najgorsze rzeczy. [...] Telewizja to dla mnie diabeł. Mój mózg zmienia się, gdy widzę kamerę. Od razu zaczynam się wtedy popisywać i mówię nie to, co bym chciał. A gdy piszę, to piszę to, co chcę - tłumaczył autor.

Mariusz Szczygieł jest zadowolony z życia bez "ścianek", ale też nie zarzeka się, że nigdy nie wróci na antenę.

- Na razie nie mam takiej potrzeby - podkreślił pisarz.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)